Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Portal Onet.pl za „Die Welt” podaje, że do Niemiec spływa coraz więcej obywateli Federacji Rosyjskiej ubiegających się o azyl i podających narodowość czeczeńską. Powiedzieli to w rozmowie z dziennikiem przedstawiciele niemieckiego MSZ. Federalny Urząd Migracji i Uchodźców odrzuca większość takich wniosków, a sekretarz stanu w federalnym MSW, Ole Schroeder zapowiedział, że będzie odsyłał takie osoby do Polski, by tam ubiegały się o azyl. W artykule można przeczytać, że wśród czeczeńskich uchodźców znajdują się salafici (radykalni islamiści-jj) i że w ośrodkach dla uchodźców odznaczają się oni wyjątkową brutalnością i skłonnością do stosowania przemocy.

Gen. Roman Polko: Takie są owoce niespójnej strategii kanclerz Merkel w stosunku do wszystkich uchodźców, z różnych stron świata. Zarówno tych uciekających przed wojną, jak i imigrantów ekonomicznych, którzy nie po to przybywają do Europy, aby chronić siebie i swoje rodziny przed wojną, a po prostu szukają tu łatwiejszego życia. Ci imigranci ekonomiczni przenoszą swój własny system funkcjonowania, bo systemem wartości nazwać to trudno, na nasz grunt. Stąd też, bez konkretnej strategii, bez pomysłu, na jakich zasadach będziemy przyjmować u siebie tych ludzi, w jaki sposób mamy postępować z tymi, którzy nie respektują naszych norm i jak będziemy ich z powrotem odsyłać do miejsc, z których przybyli, trudno mówić o skutecznej polityce migracyjnej. Taki sposób postępowania z uchodźcami i imigrantami prowadzi do powstawania enklaw islamistów, nad którymi Francuzi, Belgowie czy Szwedzi praktycznie nie panują. Pomysł odsyłania tych uchodźców do Polski jest pomysłem nieskutecznym i nieefektywnym. Podobnie głupim pomysłem są kary finansowe dla państw, które nie przyjmą imigrantów. Ci ludzie i tak będą bowiem szukać dla siebie miejsca, gdzie poprawność polityczna czy też brak skutecznego działania służb porządkowych, będą im pozwalać na dużą bezkarność. W Polsce jak na razie takiej bezkarności im nie zapewnimy i powinniśmy się tego trzymać. Eldorado dla imigrantów to kraje takie jak Niemcy, gdzie nie wymaga się od nich na przykład pracy czy respektowania panujących tam norm, tylko daje się im przyzwolenie, by narzucali swój sposób funkcjonowania.

Coraz częściej pojawiają się też sygnały, że uchodźcy są rozczarowani Europą, że właściwie nie są zainteresowani przebywaniem w takich krajach, jak np. Polska czy Czechy. Nie zgłaszają się do konsulatów w Europie po decyzje ws. wniosków. Coraz częściej po prostu wracają do siebie lub przemieszczają się po Europie czy świecie i nie wiadomo, jakie są dalsze losy tych ludzi czy też gdzie przebywają.

 Problem w tym, że kompletnie nie jesteśmy w stanie zapanować nad tymi ludźmi. Nie wiemy, kim są, skąd się wzięli i co planują. W tym kontekście warto przypomnieć, że w projekcie ustawy antyterrorystycznej znajduje się zapis zezwalający służbom na zbadanie, kim są ci ludzie, jak funkcjonują i co planują. Tak naprawdę nie wiemy nawet, z jakiego kraju pochodzą imigranci, wiemy tylko to, co powiedzą sami. A najczęściej nie mówią prawdy tylko to, co według ich uznania będzie dobrze przyjęte przez urzędników. Doskonale znają słabości naszego systemu i je wykorzystują. To, co proponują Niemcy, zamiast rozwiązania kryzysu migracyjnego, przypomina „grę w ping-ponga” wewnątrz Unii. Takie podejście jest zwyczajnie nie w porządku, zwłaszcza że przecież w dużej mierze właśnie Niemcy odpowiadają za obecną sytuację, gdyż to oni zachęcali uchodźców, by przybywali do Europy, witali ich z otwartymi ramionami, a dziś chcą spowodować, by był to problem europejski. Owszem, kryzys migracyjny jest problemem europejskim, jednak to kraje, które w tej kwestii mają najwięcej na sumieniu, powinny jako pierwsze zaproponować rozwiązanie. Chodzi tu o konkretne działania- całkowite wydalenie tych ludzi poza Unię Europejską, jeśli się nie zasymilują, a nie upychanie ich w takich krajach jak np. Polska.

Chciałabym jeszcze zapytać o rolę Rosji w kryzysie migracyjnym bądź też rozwiązaniu go. Z jednej strony pojawiają się stanowiska, prezentowane także przez niektórych polityków, że tylko Rosja jest w stanie uchronić Europę przed inwazją islamu. Z drugiej strony mamy natomiast teorie, że Władimir Putin z Baszszarem al-Asadem „produkują” uchodźców, napędzają kryzys migracyjny. Artykuł na ten temat ukazał się w połowie marca w „Gazecie Polskiej”.

Naiwnym jest myślenie takimi kategoriami, że to właśnie Rosja walczy z Daesz i w ten sposób zapewnia Europie spokój i bezpieczeństwo. Rzeczywiście, Ashad przy wsparciu Rosji, która chce zachować swoje wpływy i utrzymuje reżim, produkują uchodźców. I produkują ich, w mojej ocenie w znacznie większej liczbie, niż tzw. Państwo Islamskie. Oczywiście, Rosji jest na rękę również to, że Europa zupełnie nie daje sobie rady z napływem migrantów, że w stolicach europejskich mają miejsce ataki terrorystyczne, a system bezpieczeństwa jest pełen luk. Daje to Putinowi większą swobodę do działania. Europa, zajęta własnymi problemami, brakiem spójności, brakiem umiejętności reagowania na zagrożenie związane z Daesz jest bardziej spolegliwa. Tym samym przestaje zajmować się np. problemami Ukrainy czy też zwracać uwagę na kwestię bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO. W mojej ocenie jednak, choć taka sytuacja jest na rękę Putinowi, to on sam raczej nie ma za wiele z nią wspólnego. Powiedziałbym, że jest to raczej efekt uboczny niespójnego, nieskutecznego działania Unii Europejskiej i jej liderów, którzy w tej kwestii nie umieją zająć zdecydowanego stanowiska i narzucić uchodźcom konkretnych norm, zasad funkcjonowania. Jeszcze raz podkreślę: wszystko, czego tu potrzeba, to spójna polityka i precyzyjne działania. Jeżeli mamy przyjąć imigrantów, to trzeba wcześniej określić, na jakich warunkach, na jak długo i wymagać od nich asymilacji w naszym środowisku. W sytuacji, gdy imigrant nie podejmie działań ułatwiających tę asymilację, takich jak nauka języka, znalezienie pracy, wysłanie dzieci do szkół, realizacja wskazań lokalnych władz, które nadzorowałyby ten proces, powinien być wydalony z Europy. Nie tylko wtedy, gdy popełni przestępstwo, ale nawet w sytuacji, gdy nie wykaże się tym, czego oczekuje się od ludzi, którzy przychodzą do nas po pomoc i chcą budować tu swoje nowe życie.