Minister Obrony Narodowej Tomasz Siemoniak powiedział na antenie polskiego radia, że „nie ma mowy o powrocie do powszechnego poboru do wojska”. Czy w dzisiejszej sytuacji politycznej jest to słuszna koncepcja?

Słuszna jest o tyle, że z niewolnika nie ma pracownika. Pobór, który miał miejsce w PRL – u, ze wszystkimi patologiami, oczywiście jest anachroniczny i nie ma sensu do niego wracać. Z drugiej strony natomiast, nie jest dobrym wyjściem z sytuacji rozwiązanie wszystkiego, co nam się nie podoba, np.: odpowiedź na problem niezdyscyplinowanych żołnierzy pułku - trzeba rozwiązać pułk specjalny. Podobnie jest i w tej sytuacji. Co prawda powrotu poboru powszechnego nie ma sensu wprowadzać, ale należy stworzyć system gromadzenia rezerw. Jest takie znane powiedzenie wojskowe, że to rezerwy wygrywają wojny. Trzeba się przede wszystkim oprzeć na weteranach, na tych wszystkich szeregowych, którzy odchodzą, ale i na ochotnikach. Wszystko po to, aby stworzyć rzeczywiście rezerwy z prawdziwego zdarzenia. Należy oprzeć się na młodych

ludziach, którzy być może nie chcą się wiązać na stałe z wojskiem, ale chętnie by ten miesiąc w roku oddali wojsku i obronności państwa. Stworzenie takiego właśnie systemu rezerw jest wręcz niezbędne. Nie rezerwy, które istniałyby na zasadzie piknika z wojskiem – wpadnę sobie, zjem grochówkę i postrzelam –  Narodowe Siły Rezerwy, które stworzono są patologią.

W jaki sposób zachęcić młodych ludzi do wstąpienia do wojska?

Naprawdę nie brakuje chętnych! Zamiast poboru, poprosić, aby ochotnicy przychodzili i wówczas chętni przyjdą. Problem stanowi fakt, że teraz ci, którzy chętnie przychodzą np.: do Narodowych Sił Rezerwy, od razu przeżywają ogromne rozczarowanie – brakiem infrastruktury, środków szkoleniowych, pomysłu, koncepcji, metodologii. Otóż podstawowy błąd jaki zrobiono przy tworzeniu armii zawodowej polega na tym, że nie wypracowano całego systemu szkolenia, ani przygotowania tej armii. Był to system zrobiony na szybko. Jeżeli wojsko zapewniłoby atrakcyjne warunki przygotowania do prowadzenia działań, do walki i dawało konkretną wiedzę, pewnie chętnych byłoby jeszcze więcej. Jako przykład podam oficera izraelskiego - rezerwistę, z którym się ostatnio spotkałem, a który jeden miesiąc w roku oddaje wojsku. Warto podkreślić, że oni za to nie dostają większych pieniędzy. Jak on przychodzi wie, jaki ma zakres obowiązków, gdzie ma swoje stanowisko, poszerza swoją wiedzę i tą wiedzą się dzieli, gdyż nie jest traktowany jako przedłużenie kolby karabinu, albo mięso armatnie. Jego wiedza inżyniera chemika jest w armii wykorzystywana. Takie podmiotowe podejście, korzystanie z umiejętności ludzi, spowodowałoby, że tych chętnych byłoby dużo więcej. Naprawdę nie jest potrzebna przymusowa branka do wojska, ale wręcz wystarczy zachęta do profesjonalnego szkolenia. Tak jak to czyni Gwardia Narodowa w USA. Nie ma tam przymusu, a chętnych nie brakuje.

Minister Siemoniak powiedział, że Polska jest bezpieczna. Czy rzeczywiście tak jest?

Rozwiążmy wobec tego armię, policję, skoro czujemy się bezpiecznie. Jest to określenie bardzo względne. Trudno czuć się dzisiaj bezpiecznie – nawet w używaniu tego słowa byłbym bardzo ostrożny - kiedy Finlandia i Szwecja czują się zaniepokojone do tego stopnia, że myślą już poważnie o wstąpieniu do NATO, kiedy nasi partnetrzy – kraje nadbałtyckie mówią głośno, że pomoc NATO -wska nie jest taka, jaką mogliśmy oczekiwać, kiedy kraje południa NATO, takie jak Włochy, Grecja, Hiszpania chętnie poświęciłyby całą Ukrainę, aby Rosja włączyła się w walkę z Państwem Islamskim, gdyż tamten kierunek ich interesuje, a nie to, co dzieje się na wschodniej flance NATO w Europie. Ten brak spójności, problemy z kolektywną obroną, brak rzeczywistych działań silną zwartą pięścią pokazuje, że musimy sami dużo zrobić w wojskowej dziedzinie bezpieczeństwa, ale również na niwie politycznej musimy działać skuteczniej. Wszystko po to, aby kierunek potencjalnych działań NATO nie był zaniedbany. Na razie mamy warstwę poparcia słownego, które mniej więcej funkcjonuje, ale raczej spójności dużej niestety tu nie ma.

Czyli głównie musimy liczyć tylko na siebie?

W tej chwili niestety musimy liczyć na siebie, ale to nie zwalnia nas z obowiązku skuteczniejszego działania na polu międzynarodowym, gdyż żaden kraj w Europie nie jest w stanie sam się obronić. Nie jestem politykiem, ale nasi dyplomaci w strukturach Unii Europejskiej i NATO powinni mocno zakasać rękawy i pracować, aby tę świadomość u naszych partnerów poprawić, żeby działania były podejmowane również zgodnie z naszym interesem narodowym.

Minister Siemoniak uważa, że twierdzenia typu „Rosjanie zajmą Warszawę w 3 dni” są nonsensowne i podkręcone. Jaki jest stan naszej obronności?

Tutaj się zgadzam z panem ministrem, gdyż po co Rosja miałaby przejmować Warszawę. Może to te Nocne Wilki jak przejadą, to to zrobią? Otóż myślenie i pisanie w kategoriach II wojny światowej jest anachronizmem. Trzeba patrzeć na inne sposoby działania, których cały wachlarz pokazał Putin na Krymie, czy w Donbasie. Ale również na to, co dzieje się w Polsce. Nie można przymykać oczu na naruszenie przestrzeni powietrznej, czy na wjazd Nocnych Wilków, tu jest wiele obszarów różnego rodzaju prowokacji, które mogą nakręcać politykę. I tak patrzymy na zagrożenia i zaczynamy się zastanawiać, w którym miejscu następuje już agresja. Czy w dalszym ciągu będziemy mówić, że to jest norma, czy po prostu podkręcanie atmosfery i już jakieś inne działania bardziej dywersyjne mogą być realizowane. Pod tym względem trudniej mówić, że jesteśmy bezpieczni.

Jak powinniśmy odpowiedzieć na takie prowokacje?

Po pierwsze na pewno nie takim miotaniem się od ściany do ściany i głośnym krzykiem. To jest kompletnie bezsensu i daje „wodę na młyn” potencjalnym prowokatorom i agresorom. Trzeba przygotować jakąś strategię działając w ramach obowiązujących przepisów prawnych.

Powiem brutalnie – trzeba stosować takie rodzaje broni, jakie stosuje przeciwnik. Nawet od Rosji można się uczyć. Dlaczego „Zieloni” nie atakują obiektów rosyjskich? Jakoś Greenpeace burzy się na wszystkich, prócz Rosji. Czy to dlatego, że Rosja wreszcie spełnia oczekiwania Greenpeace’u? Wszystkie warunki dotyczące ekologii i ochrony środowiska przestrzega? Czy w jakiś skuteczny sposób Greenpeace został zniechęcony. Jeżeli ktoś stosuje strategię barbarzyńcy, to trudno w szlachetny, rycerski sposób mu się przeciwstawiać, trzeba zadziałać sprytnie. Jeśli chodzi o prowokacje, które wiązały się z wejściem sowieckich kombatantów z Obwodu Kaliningradzkiego, żeby ratować pomnik na Mazowszu jakiegoś bandyty, czy w tej chwili wjazd Nocnych Wilków, to w tej chwili służby wywiadowcze, których mamy w dostatku, powinny patrzeć, kto za tym stoi, kto pociąga za sznurki, kto i co planuje. Należy działać wówczas wyprzedzająco. Jest tu potrzebne umiejętne prowadzenie strategii specjalnej przeciwko „zielonym ludzikom”. Nocne Wilki też są takimi „zielonymi ludzikami”. Kolejną rzeczą jest fakt, że oczywiście rosyjskie ludziki mocno zaangażowały i naszych, m.in rajdowców katyńskich, którzy oferują eskortę Nocnym Wilkom. Nieźle dajemy się ogrywać i wciągać. Grę na nurcie psychologicznym, czy pijarowskim zaczynamy przegrywać.