Marta Brzezińska: Panie Generale, jak Pan ocenia działania policji podczas wczorajszego Marszu Niepodległości? Czy zrobiła wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom pochodu?

 

Gen. Roman Polko: Działanie policji, służb, urzędników nie dotyczy samego marszu. To pokłosie tego, co zostało, badź nie zostało zrobione wcześniej. Po pierwsze, cały czas byliśmy karmieni informacją, że będzie jeden słuszny marsz, który zjednoczy Polaków. Pozostałe wypadały na tym tle jako mniej słuszne, gorsze. To było dzielenie marszów na bardziej patriotyczne i te drugiej jakości. Już samo to mogło rodzić frustrację czy taką chęć „a my im pokażemy”.

 

A jak Pan ocenia, Panie Generale, samą technikę pracy policji?

 

Mając doświadczenia z ubiegłego roku, policja mogła łatwo przewidzieć, co się może stać. Wiadomo, że podczas przygotowań do tego typu wydarzyń, a w takich uczestniczyłem podczas pracy w Urzędzie Miasta Stołecznego, bardzo ważne jest rozpoznanie. Policja, służby mają informacje, kto może być potencjalnym sprawcą zamieszek. Nie jest tak, że nagle tłum się buntuje. Zwykle jest jakaś liczba prowokatorów, którzy potrafią skupić na sobie uwagę ludzi i prowokować różnego rodzaju zajścia. Tych prowokatorów można było wcześniej monitorować. Jeżeli to byli kibole – bo i takie infomacje się pojawiają – to tym bardziej policja dysponuje ich dokładnymi danymi. Z pewnością można było przewidzieć, co się wydarzy i przede wszystkim, nie dopuścić do tego, aby w tłum wmieszali się ludzie poubierani w kominiarki.

 

A jeżeli już do tego doszło?

 

Funkcjonariusze policji, także działający po cywilnemu, podczas samego zdarzenia powinni byli takich ludzi – prowokatorów - wyłuskać z tłumu, a nie doprowadzić do takiej sytuacji, w której legalna manifestacja zostaje zatrzymana przez kordon policji. Większość nie wiedziała co się dzieje, była zdezorientowana. Użyto środków, czy to gazu pieprzowego, czy to broni gładkolufowej. To rzeczywiście mogło eskalować. Słyszałem nawet takie opinie uczestników Marszu Niepodległości, którzy mówili, że znaleźli się w kotle. Nawet kiedy chcieli opuścić zgromadzenie, nie wiedzieli, w którą stronę pójść. Wziąwszy pod uwagę, że tam były kobiety i dzieci, sytuacja była bardzo trudna i mocno eskalowała. Myślę, że to był duży błąd. Takich rzeczy się nie robi. Trzeba działać wybiórczo na te osoby, które prowokują zajścia, a nie działać na całość. To mogło doprowadzić do regularnego zwarcia. Sytuacja mogła całkowicie wymknąć się spod kontroli.

 

Doszło do absurdalnej sytuacji, w której czoło pochodu zostało oddzielone od reszty uczestników. Na własne oczy widziałam, jak grupa ok. 150 osób stała przez blisko godzinę w okolicach pl. Konstytucji czekając na te kilkadziesiąt tysięcy, które na rondzie Dmowskiego zatrzymała policja. Dziś oglądam w sieci nagrania, na których widać, jak dwóch posłów zatrzymuje armatkę wodną i próbuje negocjować z policją umożliwienie marszu. Czy rozdzielanie marszu było nieodpowiedzialnym działaniem?

 

Zdecydowanie! Wiadomo, że na czele pochodu zwykle idą organizatorzy, którzy kierują manifestacją, komitety poparcia. Szczególnie jeśli to są parlamentarzyści, to myślę, że warto takich ludzi posłuchać, a nie działać w sposób standardowy, łatwy do przewidzenia, mało elastyczny. Nie chcę formułować zbyt daleko idących ocen, ale powinniśmy byli wyciągnąć wnioski z tego, co miało miejsce w ubiegłym roku. Policja powinna była działać zdecydowanie bardziej elastycznie, a nie nawiązywać do taktyk, które szczerze mówiąc przypominają raczej ZOMO. To przecież było działanie, które jeszcze bardziej zaogniało całą sytuację, aniżeli przyczyniło się do jej rozładowania. Na szczęście jakoś to się rozeszło po kościach, tym razem. Z pewnością opinie, które już w mediach słyszałem, że państwo znowu zdało egzamin, to absurd. Nie chciałbym, aby państwo w taki sposób po raz kolejny „zdawało egzamin”. Trzeba uderzyć się w piersi i powiedzieć, co zrobiliśmy źle i to poprawiać. A nie przechodzić w nastrój samozadowolenia – dziś słyszałem, jak pani prezydent Warszawy mówi, że wprawdzie były zamieszki, ale było lepiej niż w tamtym roku.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska


Zobacz policyjnych prowokatorów: