Jak pan jako wojskowy ocenia znalezienie trotylu na siedzeniach rządowego Tupolewa?


Jako obywatel i wojskowy patrzę jak prowadzone jest śledztwo smoleńskie. Tak aby wszystko pozamiatać pod dywan. Dowody, które można było zabezpieczyć nie zostały zabezpieczone. To powoduje szereg pytań. Zakładanie winy pilotów spowodowało błędy. Spekuluje się, że to ślady trotylu to pozostałości II wojny światowej, czy ślady po żołnierzach z Afganistanu, którzy przewozili trotyl. Tylko, że trotylu się na siedzeniach samolotu nie transportowało. Pytanie, którym samolotem żołnierze latali?

 

Wszyscy ludzie, którzy odpowiadali za wyjaśnienie katastrofy koncentrowali się bardziej na sobie, na piarze czy na wywoływaniu emocji niż na wyjaśnianiu całej sprawy.

 

Dlaczego Rosjanie nie ujawnili dotychczas wiadomości o trotylu?


Ich głównym interesem jest to, aby wyjść z całej katastrofy obronną ręką. Aby świat ich nie oskarżył, że w jakiś sposób przyczynili się do tej katastrofy.

 

Pomylenie ciał w trumnach, wyciek zdjęć, teraz trotyl... Czy następuje moment krytyczny?


To jest przerażające, jak się słyszy, że pomyłki się zdarzają, że gdzie drwa rąbią tam wióry lecą. To jest kompromitacja. Przerażające jest podtrzymywanie tezy, że państwo się w tym wszystkim sprawdziło. Są bardzo poważne zaniedbania. My zastanawiamy się przecież dziś czy był zamach czy nie?

 

Not. Jarosław Wróblewski