Gemma Galgani przyszła na świat w roku 1878 w toskańskiej miejscowości Borgonuovo di Camigliano (Lukka, Włochy). Od dzieciństwa lubiła rozważać mękę Jezusa Chrystusa. Prowadziła życie nieskazitelnie czyste i gorąco pragnęła znaleźć się w niebie. Wcześnie osierocona, lecz otoczona opieką i miłością przez głęboko wierzącą rodzinę Gianninich, poświęciła się Bogu, ślubując czystość i starając się kroczyć drogą doskonałości.

Miała szczególne nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Jezusa Ukrzyżowanego. Obdarzona nadprzyrodzonymi darami, ofiarowała samą siebie Bogu w intencji nawrócenia grzeszników. Bardzo chciała wstąpić do klasztoru Sióstr Pasjonistek Klauzurowych, ale na skutek różnych przeciwności nie zdołała zrealizować swojego pragnienia. Gemma Galgani wyróżniała się jako przykład nadzwyczajnej świętości, jaką może osiągnąć człowiek żyjący w świecie. Zmarła w Lukce, w Wielką Sobotę, 11 kwietnia 1903 roku.

Słowa Ojca Świętego Jana Pawła II: 

„Święta Gemma Galgani przeżyła ze szczególną intensywnością, w małości i ukryciu, to dzieło pojednania człowieka z Bogiem poprzez uczestnictwo w Męce Chrystusa: nie przyczyniła się do tego poświęcając się wyjątkowym działaniom zewnętrznym, lecz poprzez całkowitą ofiarę z samej siebie. I Wam wszystkim, drogie Siostry, tutaj obecne, nie tylko Zakonnicom Pasjonistkom, ja dzisiaj chcę ponownie zaproponować jej przykład. Niech ona w Was wzbudzi z nieba coraz bardziej intensywną potrzebę ofiary z Was samych dla zbawienia ludzkości".

Polecamy uczestnictwo w szczerej modlitwie i doświadczanie łask uzdrowień za wstawiennictwem Świętej Gemmy Galgani u Ojców Pasjonistów w Warszawie na Grochowie. 

OO. Pasjoniści – Kult św. Gemmy Galgani
o. Rafał Sebastian Pujsza CP
promotor kultu Świętej Gemmy Galgani, rekolekcjonista, duszpasterz małżonków porzuconych, klasztorny duszpasterz powołań do pasjonistów i mniszek pasjonistek klauzurowych
ul. Zamieniecka 21
04-158 Warszawa

Wybrane świadectwa cudów i uzdrowień za wstawiennictwem Świętej Gemmy;

Świadectwo Doroty (6 sierpnia 2016 r.):

Pragnę złożyć świadectwo cudownej interwencji Świętej Gemmy w życie mojej rodziny.
Dokładnie dziś, w święto Przemienienia Pańskiego, mija równy rok od cudu dokonanego przez Jej wstawiennictwo.
Dziś też w konfesjonale trafiłam na spowiednika, którym okazał się nikt inny jak Ojciec Rafał, którego wierzę, że miłosierny Bóg postawił na mojej drodze, gdy już kilkanaście miesięcy wcześniej podczas wizyty duszpasterskiej w moim domu wręczył mi obrazek Świętej Gemmy. Przypadek nie jest dla mnie już odpowiedzią na to, co wydarzyło się w życiu mojej rodziny za sprawą tej wspaniałej świętej. Teraz wiem, że te "przypadki" to po prostu pseudonimy artystyczne Pana Boga.
Około dwóch lat temu mój Tata usłyszał diagnozę wirusowego zapalenia wątroby, która dla większości z nas była zagadką, którą boleśnie rozwiązywaliśmy przez kolejne miesiące. Kiedy otrzymałam obrazek z wizerunkiem Świętej Gemmy, jeszcze nie domyślałam się, jak bardzo ta krótka modlitwa zamieszczona na jego odwrocie wyryje się w moim sercu. Okres marca i kwietnia roku 2015 przynosił mojemu tacie ciągle nowe dolegliwości, a jedynym ratunkiem okazał się przeszczep. Wtedy to przypomniałam sobie o wizerunku Świętej i cudach uproszonych przez Nią u Boga i tak też zaczęłam codzienną modlitwę o uzdrowienie. Dałam też obrazek mojemu Tacie, opowiadając mu o sile modlitwy. Tata nawet w szpitalu - a przebywał w nim od czerwca praktycznie non stop - trzymał wizerunek Świętej Gemmy przy swoim łóżku i modlił się o Jej pomoc. Niektóre pielęgniarki nawet pytały, kim jest ta osoba dla Taty, myśląc że może jest członkiem rodziny. Faktycznie tak jest...
Tata miał wiele sytuacji "podbramkowych", kiedy wszyscy dookoła dawali nam znać, że może pora poprosić kapłana z posługą sakramentalną.
Byliśmy jednak tak "zaślepieni" modlitwą do Świętej Gemmy, a także modlitwą różańcową, upraszaniem wstawiennictwa Matki Bożej Leśniowskiej i wsparciem wspólnoty modlitewnej z Czatachowy na czele z ojcem Danielem, że miłosierny Bóg nie pozwolił nam ani przez chwilę zwątpić w cud.
Tymczasem stan Taty wymagał stałej hospitalizacji. Wątroba przestawała funkcjonować i sami lekarze byli zaskoczeni tak szybkim progresem. Wodobrzusze, niegojące się rany z racji na małopłytkowość, śpiączka cukrzycowa, niemożność samodzielnego poruszania się i brak kontroli własnego ciała, opuchlizna nóg, skurcze trzymające kilka godzin, brak snu i jednoczesne utraty stanów świadomości, bóle różnego pochodzenia, to tylko kilka przykładów z tego, co przechodził mój Tato. Jak na złość jedyna alternatywa, którą był szybki przeszczep, również okazała się ciągiem procedur laboratoryjnych, ale i urzędniczych, które były mozolne. Tata cały czas był zagrożony nieprzyjęciem na listę biorców. Dosłownie Bóg taranował przed nami drzwi gabinetów lekarskich, ale i ludzkich serc. Gdyby ktoś niewierzący zobaczył jak "rzutem na taśmę" udaje się przejść kolejne procedury kwalifikujące do przeszczepu, to sam uwierzyłby w Bożą interwencję. Jak wtedy, gdy odmówiono Tacie chirurgicznego zabiegu usunięcia zębów z obawy przed wykrwawieniem, nagle cudem zrobiono to w szpitalu po interwencji transplantologa, lub gdy dostał się na umówione wcześniej badania kardiologiczne, które w ostatniej chwili szpital odwołał z racji na brak łóżek, lub gdy zapadł w śpiączkę cukrzycową i z pomocą Mamy i sąsiadów szybko został dostarczony do karetki. Choć Tato został wpisany na listę biorców, wcale nie odetchnęliśmy z ulgą, ponieważ jego stan był tak ciężki, że Tatuś wyprzedził w kolejce innych oczekujących. Cały czas trwaliśmy na modlitwie, a Tato mimo swoich zaników świadomości ciągle pilnował, by w jego torbie szpitalnej nie zabrakło miejsca na różaniec i obrazek przedstawiający Świętą Gemmę.
5 sierpnia 2015 roku stan Taty był już tak ciężki, a wodobrzusze tak zaawansowane, że Tacie pękała skóra i sączyła się z niej woda, a opuchlizna dochodziła do okolic serca. Lekarze prosili, aby już "nie ruszać pacjenta". Dopiero po wszystkim zrozumieliśmy, co chcieli nam powiedzieć.
W nocy z 5 na 6 sierpnia Mama dostała telefon od zespołu transplatacyjnego, że należy Tatę bezzwłocznie przewieźć do Warszawy, ponieważ znalazł się dawca. Tatuś został szybko przewieziony z mińskiego szpitala karetką, za którą nie nadążyła jechać najbliższa rodzina. Na miejscu okazało się, że Tata jest w tak ciężkim stanie, że lekarze stanęli przed wyborem, czy w ogóle jest szansa przeżycia pacjenta. Dziękuję Bogu za natchnienie doktora Pacholczyka - transplantologa, który podjął bardzo ryzykowną decyzję, mówiąc "że woli go stracić na stole, niż nie spróbować ratować". Operacja trwała kilka godzin i wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy nad ranem zadowolony lekarz przekazał, że operacja poszła pomyślnie i sam jest zaskoczony, jak organ dawcy pasował do ciała biorcy. Cud potwierdził jeszcze infromacją, że rzadko zdarza się, aby za pierwszym razem doszło do takiej zgodności, a biorca nie musiał czekać na inny organ i że gdyby dziś w nocy nie dokonano przeszczepu, do rana Tato by już najprawdopodobniej nie żył. Mój Tato urodził się na nowo w święto Przemienienia Pańskiego 2015 roku.
Dziękuję Orędowniczce naszej u Pana - Świętej Gemmie, Matce Bożej Różańcowej, Matce Leśniowskiej, Wspólnocie z Czatachowy, Ojcu Danielowi, za modlitwę oraz Wszystkim Pielęgniarkom, Lekarzom, Salowym ze szpitala w Mińsku Mazowieckim i w innych szpitalach, w których przebywał mój Tatuś, zespołowi transplatacyjnemu doktora Pacholczyka i samemu Doktorowi, Rodzinie, Przyjaciołom, a także i Ojcu Rafałowi, gdyż byli namacalnym narzędziem w ręku Boga, narzędziem, które odkryło przed nami niezgłębione miłosierdzie Boże.
Chwała Panu!
Dorota z Mińska Mazowieckiego

Świadectwo Jerzego (23 maja 2016 r.):

"Witam wszystkich. Święta Gemma ma wielką moc i wyprasza u Boga łaski potrzebującym. Oto moje świadectwo.
Chciałbym opisać Wam moją historię spotkania z Gemmą oraz łaski, jakie przez jej wstawiennictwo otrzymałem ja i moja rodzina.
O Świętej Gemmie dowiedziałem się po raz pierwszy od mojej siostry Małgorzaty na wiosnę 2015 roku. To ona zachęciła mnie do przyjścia na mszę w kościele Ojców Jezuitów na placu Kościeleckich w Bydgoszczy. Tam miałem okazję po raz pierwszy usłyszeć o Świętej Gemmie z ust ojca Pujszy, który do dziś jeździ po Polsce i przedstawia ludziom postać Świętej Gemmy, zachęcając do modlitwy i umacniania swojej wiary, a także do zawierzania swoich losów tej patronce. W czasie mszy, gdzie jak pamiętam w centralnej części ołtarza wystawiony był obraz z wizerunkiem Świętej oraz jej relikwie, czułem coś, co nie da się do końca opisać słowami. To było coś jak… ciepło, spokój i poczucie pewności. Potem za każdym razem, kiedy wpatrywałem się w oblicze Świętej, zawsze czułem to samo. Po mszy świętej nabyłem obrazek Świętej oraz broszury z modlitwami.
Ciężka choroba mojego syna Konrada, który dziś ma 19 lat zawsze była w naszej rodzinie. Konrad urodził się z jedną czynną nerką, która dodatkowo była także uszkodzona. Przez 18 lat jeździliśmy z synem do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie był leczony. W końcu w kwietniu 2015 roku nadeszło to nieuniknione. Nerka przestała działać i konieczny był jej przeszczep. Dużo wtedy modliłem się właśnie do Świętej Gemmy, szczególnie w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa na bydgoskim placu Piastowskim. Poprosiłem także ojca Pujszę ze zgromadzenia pasjonistów z Warszawy, aby pomodlił się za zdrowie syna na pielgrzymce do Świętej Gemmy we Włoszech. Zawierzyłem Gemmie całą naszą rodzinę i poprosiłem o łaski.
Szybko okazało się, że Święta Gemma nad nami czuwa. Z małżonką zdecydowaliśmy, że ja pierwszy poddam się badaniom jako potencjalny dawca nerki dla Konrada. Udało się. Okazało się, że mam zgodność z synem wystarczającą do przeszczepu. Po tej wiadomości modliłem się już praktycznie codziennie za wstawiennictwem Świętej Gemmy o udaną operację. Na każdym etapie podejmowania różnych medycznych decyzji w tym okresie, prosiłem o pomoc Świętą Gemmę i Ona zawsze podpowiadała mi właściwą drogę - ja to po prostu czułem.
W tym czasie, który był dla naszej rodziny niezwykle trudny psychicznie - właśnie dlatego, że myślami byłem głównie przy chorobie syna, a moja głowa nastawiona była prawie wyłącznie na myślenie jak mu pomóc - straciłem pracę. Poszukiwanie nowego zatrudnienia nie szło po mojej myśli i czułem się już bardzo mocno załamany tym faktem. Nie wiedziałem do kogo zwrócić się o pomoc…, ale ostatecznie mocno zwracałem się „z tym tematem do Gemmy”. Kiedy pomimo wielu prób zostały mi już tylko 2 oferty od pracodawców, którzy wstępnie byli zainteresowani moją osobą, stało się coś niezwykłego. Podczas modlitwy do Świętej Gemmy w kościele zadzwonił mój telefon. Był to telefon od pracodawcy, który umówił się ze mną na kolejne spotkanie. Odebrałem to jako wyraźny sygnał wsparcia od Świętej. Rozmowy w sprawie pracy przeciągały się… i nagle mniej więcej po tygodniu w tym samym miejscu w kościele, w czasie modlitwy do Świętej Gemmy zadzwonił telefon od drugiego pracodawcy, zainteresowanego moją osobą. Teraz już byłem pewien - Święta Gemma czuwała nad nami. Ostatecznie dziś mam pracę od jednego z tych pracodawców, a mój syn żyje zdrowo z moją nerką i właśnie zdał maturę. Dziękuję ojcu Pujszy i mojej siostrze Małgorzacie, że mogłem poznać Świętą Gemmę.
Dziękuję Ci, Święta Gemmo! Bądź ze mną i bądź z nami wszystkimi na zawsze!
Z pozdrowieniami"
Jerzy z Bydgoszczy

Świadectwo Donaty (28 kwietnia 2015 r.):

"Zdarzenie to miało miejsce w piątek, 31 maja 2013 r. w Bydgoszczy, gdzie mieszkam od urodzenia. Był ostatni dzień maja, święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Jechałam do katedry św. Marcina i Mikołaja (przy ul. Farnej). Na przystanku przy ul. Nakielskiej/Wiśniowa autobus nr 56 uciekł mi sprzed nosa. Wsiadłam w następny autobus, ale nie jechał w kierunku Pl. Kościeleckich, tylko jechał trasą skróconą do ostatniego przystanku Garbary (skrzyżowanie ul. Focha i Królowej Jadwigi). Musiałam więc wysiąść przy Multikinie i przesiąść się na tramwaj. Wysiadając z autobusu odczułam niepokój, jakby przeczucie, że coś może się stać. Zaczęłam w duszy modlić się na przemian przywołując Świętych:

Święta Gemmo Galgani, módl się za nami.
Święty Ojcze Pio, módl się za nami.
Święta Gemmo Galgani, módl się za nami.
Święty Ojcze Pio, módl się za nami...
Tak modliłam się bez przerwy, idąc, a potem jadąc tramwajem. Przeszłam przez światła na skrzyżowaniu i wsiadłam w tramwaj. Chciałam wysiąść na przystanku Pl. Teatralny, by dojść ulicą Mostową do katedry. Tramwaj zatrzymał się na ul. Focha przy Pl. Teatralnym. Pani, która stała w tramwaju przy przycisku otwierającym drzwi, nacisnęła go. Drzwi jednak nie otworzyły się. Spojrzałam spokojnie na nią i ona ponownie nacisnęła przycisk, ale drzwi nadal nie otwierały się. Zdziwiłam się. Po upływie może 15 sekund, nagle drzwi otworzyły się same. Zdumiało mnie to jeszcze bardziej. Chcąc wyjść  z tramwaju, zrobiłam krok na pierwszy stopień, na drugi i zarazem ostatni stopień. Chciałam zrobić trzeci krok, ale już na ulicę, jednak nie zdążyłam, bo właśnie wtedy z prędkością około 100 km/godzinę przejechał samochód. Jechał tak szybko, że nawet nie zatrzymał się na światłach, które są około 100 m dalej! Kobieta, która stała za mną w tramwaju, była zszokowana i pokręciła głową. Ja też byłam zdziwiona. Myślę, że za wstawiennictwem przywołanych Świętych – Gemmy i o. Pio – stało się tak, że drzwi w tramwaju nie otworzyły się ani za pierwszym, ani za drugim naciśnięciem przycisku, a zostały otworzone z dużym opóźnieniem. Naprawdę gdyby drzwi tramwaju otworzyły się za pierwszym razem po wciśnięciu guzika, to ja w momencie przejazdu samochodu właśnie znajdowałabym się na samym środku ulicy Focha (tj. między tramwajem a chodnikiem) i nie miałabym możliwości uskoczyć przed samochodem pędzącym z taką szybkością. Poza tym po takim uderzeniu samochodu, nie byłoby nawet co ze mnie zbierać.
Teraz często modlę się do Świętych. Zwracam się do Nich bezpośrednio, po imieniu. Wiem, że są przy mnie, wstawiają się za mnie i pomagają mi.
Dziękuję Panu Bogu za Wszystkich Świętych, i za każdego z osobna.
Uwielbiam Boga za Wszystkich Świętych, i za każdego z osobna.
Uwielbiam Pana mego za to, że podarował mi na opiekunów św. Ojczulka Pio i św. Gemmę Galgani".
Donata

Świadectwo Tomka (23 lutego 2015 r.):

"Jakiś czas temu dzięki Ojcom Pasjonistom poznałem Świętą Gemmę Galgani oraz jej żywot i charyzmat. Jak wiemy św. Gemma oddając siebie samą swemu Oblubieńcowi Jezusowi Chrystusowi, pragnęła także mieć udział w Jego cierpieniu, otrzymując ostatecznie łaskę stygmatów. Cierpiała również w sposób bliższy nam wszystkim wiernym – poprzez utratę najbliższych i na skutek chorób ciała, które także jej nie omijały. Sposób, w jaki ta drobna i krucha kobieta potrafiła znieść przeogromny ból, jak umiała ofiarować go Jezusowi, nie dla własnej zasługi, ale wstawiając się za grzesznikami za zbawienie ich dusz, jak czerpała z cierpienia siłę do pogłębiania swojej wiary, było i pozostaje dla mnie zdumiewające lecz jednocześnie godne podziwu i naśladowania.
W niedalekiej przeszłości przebywałem w szpitalu, czekając na zabieg operacyjny związany z górnymi drogami oddechowymi. Jestem osobą, która nigdy nie lubiła bólu i jest na niego bardzo mało odporna. Postanowiłem prosić, za wstawiennictwem Świętej Gemmy, o pomoc Jezusa Chrystusa w przezwyciężeniu strachu i stawieniu czoła czekających mnie po operacji niemiłych konsekwencji – nieprzespanych nocy, bólu i cierpienia. Pomoc przyszła szybko i okazała się większa niż ta, o którą prosiłem – większa niż mogłem sobie wyobrazić. Strach zmienił się w pełen pokoju stan zaufania i oddania Woli Bożej. Ból i wszystkie niewygody z nim związane oczywiście były, ale jakże inaczej niż dotychczas zostały przeze mnie przeżyte. Wraz ze Świętą Gemmą, w niespotykanym dla mnie wcześniej spokoju ducha, z dużo większą odpornością i w zasadzie bez lęku przeszedłem hospitalizację i czas rehabilitacji.
Kto odczuwa lęk przed cierpieniem i bólem, a myślę, że jest sporo takich osób wśród nas, temu z całego serca i z wielką gorliwością polecam zwrócenie się o pomoc do Świętej Gemmy. Ona, sama doświadczając cierpienia ludzkiego i mistycznego, jak mało kto może i chce ofiarować nasze lęki i strach swemu Oblubieńcowi, a On – o czym jestem przekonany – wysłucha jej i udzieli wzywającemu łaski pokoju i odwagi oraz uzdolni go, ponad oczekiwania, do zniesienia cierpienia w sposób godny chrześcijanina, który zmierza do świętości – dając jednocześnie świadectwo dla innych utrudzonych i cierpiących".
Tomek

Świadectwo Agaty (15 stycznia 2016 r.):

"Wydarzyło się to w nocy z 6 na 7 stycznia 2016 roku.  Moja 4-letnia córka w ciągu dnia była zdrowa, nic jej nie dolegało. Normalnie położyła się spać jak co wieczór. W nocy zajrzałam do pokoju dzieci, żeby sprawdzić czy się nie poodkrywały i bardzo przestraszyłam się, gdy zobaczyłam jak mała cała się trzęsie. Była rozpalona, usta miała bardzo popękane i suche, aż porobiły jej się strupy na nich. Zorientowałam się, że ma gorączkę i wpadła w drgawki. Zawołałam męża. Podaliśmy jej lek na zbicie temperatury i okłady na czoło. Zasnęła. Gdy leżałam obok niej, przypomniałam sobie, że koleżanka powiedziała mi, że ona często modli się za wstawiennictwem Świętej Gemmy i ta modlitwa ma dużą moc, więc i ja pomodliłam się do Świętej Gemmy, aby wstawiła się za naszą córeczką u Boga i uprosiła łaskę zdrowia. Temperatura spadła i rano mała wstała jak gdyby nigdy nic. Gdyby nie te strupy na ustach, to po chorobie nie byłoby żadnego śladu. Gdy tylko otworzyła oczy to powiedziała: Mamusiu, miałam taki piękny sen. Więc zapytałam ją, co się śniło. Odpowiedziała: Wszyscy święci. Zdziwiłam się już samym faktem, że znała taką kolokację, ale dzieci często zaskakują nas nowymi zwrotami. Zdziwiła mnie też tematyka snu i zapytałam córkę, że jak to wszyscy święci, że skąd w ogóle wie, że to byli święci. Ona odpowiedziała, że stąd, że byli w niebie. Zapytałam: Skąd wiesz, że to było niebo? Odpowiedziała, że było tam słońce z jasnymi promieniami i że była tam też babcia Terenia (to moja zmarła babcia, której córka nie znała, jedynie z opowiadań i zdjęć). Uśmiechnęłam się na myśl o babci i zapytałam, kto był tam jeszcze, licząc że odpowie, że dziadek. A ona odpowiedziała, że Święta Gemma. Znowu zdziwiłam się i pytam: Skąd wiesz, że to była Święta Gemma?Odpowiedziała mi: Bo miała brązowe włosy i wyglądała jak na obrazku. Przypomniało mi się, że mamy w domu obrazek z wizerunkiem Świętej Gemmy, ona go widziała. Kiedyś też w kościele kupiłam taką książeczkę dla dzieci rymowaną o Gemmie i jeden raz im przeczytałam, stąd też może kojarzyć tę Świętą. Nie sądziłam, że tak jej w pamięć zapadła. Pomyślałam, że to nie może być zbieg okoliczności, że akurat tej nocy przyśniła jej się Gemma, gdy ja modliłam się za jej wstawiennictwem. I na dodatek, córka wstała rano zdrowa. Cały dzień normalnie się zachowywała, była radosna, pełna energii, normalnie bawiła się i śpiewała, miała apetyt. Kilkukrotnie podpytywałam ją, czy oby to naprawdę jej się przyśniło, czy może jej się nie wydawało albo nie wymyśliła sobie, ale za każdym razem mówiła, że miała taki sen. Zapytałam ją również, co ona robiła w tym śnie, a ona odpowiedziała z uśmiechem: Mamusiu, przecież mnie tam nie było bo ja żyję i nie jestem święta. Dla niej wszystko było takie oczywiste. Poprosiłam, aby narysowała to, co jej się śniło. Gdy siadła i zaczęła rysować, to stwierdziła, że nie da rady namalować wszystkich świętych, bo było ich wielu, nie zmieszczą jej się na kartce a ich twarzy nie zapamiętała, bo ich wszystkich nie zna. Namalowała jedynie trzy postaci, których twarze znała: swoją prababcię (babcię Terenię), pradziadka i Świętą Gemmę, na tle nieba ze słońcem".
Agata z Mińska Mazowieckiego

Najważniejsze daty z życia Świętej:

12 marca 1878 r. – Gemma przychodzi na świat w Borgonuovo di Camigliano (Lucca).
13 marca 1878 r. – chrzest dziewczynki.
Kwiecień 1878 r. – rodzina Galganich przeprowadza się do Lukki.
1880 r. – Gemma uczęszcza do żłobka sióstr Vallini.
26 maja 1885 r. – bierzmowanie w kościele pod wezwaniem Świętego Michała (Chiesa di San Michele in Foro). Jezus prosi ją, aby złożyła Mu w ofierze swoją mamę.
17 czerwca 1887 r. – uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa – dla Gemmy dzień Pierwszej Komunii Świętej.
Lata 1889-1893 – Gemma uczęszcza do szkoły „zytek". Wśród jej katechetek jest Błogosławiona Elena Guerra.
1894 r. – umiera Gino, brat Gemmy, seminarzysta.
1896 r. – bolesna operacja stopy (bez znieczulenia). W dzień Bożego Narodzenia Gemma składa ślub czystości.
11 listopada 1897 r. – Enrico Galgani, ojciec Gemmy, umiera w wieku 57 lat. Dom rodziny Galganich, z powodu problemów finansowych, zostaje wystawiony na sekwestrację.
1898 r. – Gemma odrzuca propozycję małżeństwa, by być «cała dla Jezusa».
Lata 1898-1899 – cudowne uzdrowienie z gruźlicy kręgosłupa. Początek doświadczeń mistycznych.
8 czerwca 1899 r. – Chrystus obdarza ją darem stygmatów. Gemma pragnie «życia zakonnego», lecz w każdym klasztorze dostaje odpowiedź odmowną lub wymijającą.
Lipiec 1899 r. – podczas misji w katedrze Świętego Marcina dziewczyna poznaje ojców pasjonistów, którzy wprowadzają ją do domu rodziny Gianninich, przyjaźniącej się z ojcem Germano Ruoppolo CP. Ojcu Germanowi od św. Stanisława Gemma powierza się na drodze kierownictwa duchowego.
Wrzesień 1900 r. – Gemma zostaje przyjęta do rodziny Gianninich.
Luty-marzec 1901 r. – na polecenie ojca Germano Gemma pisze Autobiografię.
1902 r. – składa Panu Bogu siebie w ofierze całopalnej za zbawienie grzeszników. Jezus prosi ją o założenie klasztoru Pasjonistek Klauzurowych w Lukce. Gemma, która sercem zawsze była pasjonistką, odnosi się do tego z entuzjazmem.
21 września 1902 r. – początki ciężkiej choroby.
Styczeń 1903 r. – rodzina Gianninich poleca Gemmie przeprowadzić się do mieszkania przy Via della Rosa. Życie dziewczyny jest nieustająco głęboko naznaczone bólem.
Kwiecień 1903 r. – rozpoczyna się trudniejszy okres jej życia. Skutki grzechu ciążą boleśnie na jej ciele i duszy. Cierpiąca z bólu i niezrozumienia, Gemma umiera w samotności: jest 11 kwietnia 1903 r., Wielka Sobota.
2 października 1903 r. – Papież Pius X podpisuje dekret erekcyjny klasztoru Pasjonistek w Lukce.
19 marca 1905 r. – klauzurowe pasjonistki inaugurują swoją obecność w Lukce, realizując wolę Jezusa, którą wyjawił Gemmie.
1907 r. – ojciec Germano, kierownik duchowy Gemmy, pisze jej pierwszą biografię. Rozpoczynają się procesy kanoniczne w celu rozpoznania jej świętości.
1909 r. – opublikowanie korespondencji Gemmy z o. Germano i z bp. Volpim, odpowiednio: kierownikiem duchowym i spowiednikiem Gemmy. W tym samym tomie można znaleźć Ekstazy, zebrane i przepisane przez rodzinę Gianninich.
14 maja 1933 r. – Pius XI włącza Gemmę Galgani do błogosławionych Kościoła.
2 maja 1940 r. – Pius XII, rozpoznawszy u niej heroiczność cnót chrześcijańskich, wynosi Gemmę Galgani do chwały ołtarzy: ogłasza świętą i wskazuje Kościołowi powszechnemu jako wzór.

Fragmenty ze strony swietagemma.pl

całość TUTAJ

LDD, fronda.pl