,,Gazeta Wyborcza'' przechodzi samą siebie. Publikuje zeznania Geralda Birgfellnera, który twierdzi, jakoby Jarosław Kaczyński kazał mu dać 50 tys. złotych ks. Rafałowi Sawiczowi z rady fundacji ,,Srebrnej''. Problem w tym, że Birgfellner nie pamięta szczegółów i nie przedstawia żadnych dowodów.

Jak przekonuje ,,Wyborcza'', Birgfellner zeznawał w ten sposób 11 lutego przed prokurator Renatą Śpiewak ,,pod groźbą odpowiedzialności karnej''.

,,W tym czasie, myślę, że to było w lutym 2018 r., kiedy sprawa była dalece zaawansowana i byliśmy w trakcie negocjacji, kancelaria Baker McKenzie [wynajęta do prawnej obsługi inwestycji spółki Srebrna] poleciła mi, że potrzebuje uchwały spółki Srebrna oraz właściciela spółki Srebrna, czyli fundacji im. Lecha Kaczyńskiego'' - miał mówić Birgfellner. 

,,Przy czym chciałbym jeszcze powiedzieć, że Jarosław Kaczyński powiedział mi, że musi mieć jeszcze podpis księdza, który jest członkiem rady tej fundacji, ale powiedział, że zanim ten ksiądz podpisze, to trzeba mu zapłacić. Chodzi o pana Rafała Sawicza. Zapytałem Jarosława Kaczyńskiego, ile musimy mu zapłacić, a on odpowiedział, że prawdopodobnie 100 tys. zł. Powiedziałem, że nie mam takich pieniędzy i muszę je wyłożyć z własnej kieszeni, i mogę zebrać 50 tys., a resztę zapłacimy mu, jak dostaniemy kredyt [z Banku Pekao SA na przygotowanie inwestycji], a ja otrzymam swoje honorarium. Ktoś z Nowogrodzkiej do mnie zadzwonił, nie wiem kto, że powinienem podjąć te 50 tys. z banku z mojego prywatnego konta i zawieźć je na Nowogrodzką'' - mówił według ,,GW'' inwestor.

,,Zaniosłem kopertę z pieniędzmi na Nowogrodzką, nie pamiętam dokładnie, komu przekazałem kopertę z pieniędzmi, ale przypominam sobie, że Jarosław Kaczyński tę kopertę miał w ręku. Więc mieliśmy już podpisane uchwały, czyli była zgoda'' - miał stwierdzić austriacki biznesman.

,,Dowodem'' ma być to, że w lutym 2018 roku Birgfellner wybrał pieniądze (nie wiadomo jakie!) ze swojego konta. I już...

bb/gazeta wyborcza