W rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem z "Rzeczpospolitej" w internetowym programie "RZECZoPOLITYCE" poseł Platformy Obywatelskiej, Stanisław Gawłowski zupełnie na serio (!) ogłosił się... męczennikiem politycznym.

Polityk podkreślił, że czuje się niewinny, bo wcześniej nie było co do tego wątpliwości, a zarzuty postawiono mu dopiero po tym, jak do władzy w Polsce doszła Zjednoczona Prawica. 

Dziennikarz "Rzeczpospolitej" pytał posła PO, czy prezes PiS, Jarosław Kaczyński, powinien za coś odpowiedzieć prawnie po ewentualnej zmianie władzy w naszym kraju. "Miliony Polaków krzyczą to systematycznie na protestach na ulicy za co powinien"-odpowiedział parlamentarzysta. Nizinkiewicz, który raczej nie kryje się ze swoim stosunkiem do obecnego rządu odpowiedział: "Z tymi milionami to bym nie przesadzał". 

Stanisław Gawłowski żalił się również, że nie przysługuje mu prawo do obrony. Prowadzący internetowego programu publicystycznego zwrócił uwagę, że polityk ma przecież swojego obrońcę, a jest nim- jak wszyscy wiemy- mecenas Roman Giertych. 

"Niech pan sobie nie kpi, bo ja nie będę kpił, jak po pana przyjdą. Ja też się nie spodziewałem"-odpowiedział poseł. Gawłowski brnął dalej w swoją narrację i ogłosił się męczennikiem politycznym. Jacek Nizinkiewicz zapytał bowiem, czy nie lepiej byłoby "poczekać aż sprawa się zakończy". 

"Ale na co ja mam czekać? Aż mnie PiS powiesi? Ja jestem męczennikiem politycznym, bo, jeszcze raz to powtórzę, to o mnie mówi Kaczyński, a nie o tysiącach ludzi. To o mnie mówili dziennikarze, że PiS szuka na mnie haków"-histeryzował polityk PO. 

Czyżby aż tak mocno powątpiewał w inteligencję wyborców swojej partii, a także- dziennikarzy "Rzeczpospolitej" i widzów audycji "RZECZoPOLITYCE"?

yenn/Rzeczpospolita, Fronda.pl