Taśmy z zapisem rozmów Jana Kulczyka z Pawłem Grasiem dotyczących odwołania redaktora naczelnego „Faktu” ostatecznie potwierdzają, że Polska pod rządami Donalda Tuska była nie tylko państwem teoretycznym, ale też państwem na usługach niemieckiego kapitału. O komentarz w sprawie nagrań ujawnionych przez Cezarego Gmyza poprosiliśmy dziennikarkę i publicystkę Anitę Gargas.

 

Nagrania rozmów Kulczyka i Grasia mogą szokować. Jak Pani odbiera treść tych rozmów?

Usuwanie niewygodnego redaktora naczelnego na żądanie partii politycznej to rzecz naprawdę szokująca. Mamy jaskrawy dowód na to, o czym wcześniej wszyscy mówili: na zakulisowe rozgrywki powodujące, że przez lata Platforma Obywatelska z powodzeniem wprowadzała w życie medialno-biznesową układankę, która pozwoliła jej rządzić. Nie miała przy tym hamulców w stosowaniu metody kija i marchewki. Po kij zwracała się nawet do obcych. Zaś media, które były pasem transmisyjnym rządu, mogły liczyć na sowitą zapłatę.

Za głównego bohatera nagrań możemy uznać Pawła Grasia, ale chyba nie tylko?

Graś to nie jest człowiek, który działał w próżni i sam z siebie wykonywał jakieś ruchy, lecz funkcjonował w ścisłej współpracy, czy wręcz na polecenie Donalda Tuska. Jako premier Polski Tusk trzymał przy sobie Grasia, choć wiedział o tym, że jest to polityk, który ma na sumieniu wiele manipulacji, kłamstw i łamania prawa. Przypomnę na przykład, że Graś jako minister koordynator służb specjalnych był jednocześnie zatrudniony w jednej z niemieckich spółek i ukrywał ten fakt przed opinią publiczną. Podobnie ukrywał fakt, że otrzymał w bezpłatne użytkowanie zabytkową willę pod Krakowem od niemieckiego przedsiębiorcy - co samo w sobie wzbudza uzasadnione pytania o niezależność Grasia. To, że premier Polski trzymał przy sobie człowieka, który - delikatnie mówiąc - stał na bakier z prawem, świadczy o samym Tusku. Po prostu Paweł Graś jest wizytówką Donalda Tuska.

Po odsłuchaniu tych nagrań trudno nie przyjąć prawdy o „układzie” rządzącym naszym krajem przez lata…

Zakulisowe rozmowy, które teraz poznaliśmy dzięki Cezaremu Gmyzowi, tylko potwierdzają wszystkie nasze analizy i wnioski, które wypływały m.in. z tego, w jaki sposób pozbyto się swego czasu kierownictwa „Rzeczpospolitej”, kiedy gazeta ta rzetelnie wypełniała dziennikarskie obowiązki, patrząc władzy na ręce. Najbardziej szokujące jest to, że aby dyscyplinować polskie media, szef polskiego rządu zwracał się o pomoc do obcych władz, do kanclerz Merkel. Trzymając się metod, jakich chwytają się w ostatnich czasach Platforma i Nowoczesna, sprawę próśb do obcego rządu o interwencję w celu zmiany niewygodnego redaktora naczelnego należy skierować do międzynarodowych gremiów w rodzaju Komisji Weneckiej. To właśnie takie fakty powinny być natychmiast badane także na forum Unii Europejskiej i przez organizacje zajmujące się wolnością słowa i obroną demokracji. To jest kolejny z całej długiej listy dowodów świadczących o tym, że wolność słowa i swobody obywatelskie były łamane w Polsce - ale nie w czasach rządów PiS, tylko Platformy Obywatelskiej i PSL.

Mówimy o sprawie „Faktu”, a także „Rzeczpospolitej”, ale czy skala tego rodzaju działań, o jakich dowiadujemy się z nagrania rozmowy Kulczyka z Grasiem, mogła być większa?

W czasach rządów Tuska i Kopacz w większości mediów odbywało się tzw. ręczne sterowanie. Sprawa dotyczyła zarówno Telewizji Publicznej kierowanej wówczas przez Juliusza Brauna, jak i mediów prywatnych. Przy czym media prywatne w dużej mierze same z siebie bezkrytycznie obstawały za rządem PO-PSL, nawet gdy łamał prawo. Nieliczne media prywatne, które próbowały wypełniać rzetelnie dziennikarską robotę, usiłowano postawić do pionu. Tak rozbito redakcję "Uważam Rze". Używano również nacisków finansowych - by przypomnieć te fragmenty taśm z restauracji "Sowa i Przyjaciele", które dotyczą zablokowania reklam ze spółek Skarbu Państwa na krytyczne wobec władzy psima. To co wyprawiał Graś z polecenia bądź za wiedzą i zgodą Donalda Tuska wymaga zbadania. Tym bardziej, że działania te wychodziły znacznie dalej. Warto przypomnieć załatwianie Jerzemu Owsiakowi sponsorów na jego działalność, która wbrew propagandzie nie była tylko działalnością charytatywną, ale również polityczną. Mamy tu tak wiele skumulowanych faktów, że wymaga to pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy do tego doprowadzili.

Czy ta historia znajdzie jeszcze swój dalszy ciąg?

Nagrania, które jeszcze poznamy - bo przecież taśm z Amber Room i restauracji „Sowa i Przyjaciele” jest znacznie więcej - dostarczą nam kolejnych dowodów na to, w jaki sposób funkcjonował układ polityczno-biznesowo-medialny w Polsce. Najbardziej w tym wszystkim jednak szokuje fakt, że przedstawiciele naszych władz zwracali się do kanclerz Merkel, by ta zrobiła porządek z ukazującą się w Polsce gazetą. To jest po prostu coś niebywałego.

Jakie powinny być konsekwencje? Czy osoby odpowiedzialne za te wydarzenia powinny odpowiedzieć i w jaki sposób?

Minister Ziobro zapowiedział dziś, że prokuratura wznowi postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy państwa. Myślę, że to dobry początek działań, które powinny się zakończyć postawieniem konkretnym osobom - począwszy od Pawła Grasia - bardzo konkretnych zarzutów karnych. Powinny być podjęte kroki o publiczne przesłuchanie Donalda Tuska. Uważam, że ujawnione taśmy powinna wziąć pod lupę także sejmowa komisja środków masowego przekazu - zapraszając na posiedzenie red. Gmyza i pokrzywdzonych dziennikarzy. No i wreszcie powinna być skierowana skarga do międzynarodowych instytucji stojących na straży demokracji, w tym dziennikarskich.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW

TEGO NIE MOŻESZ NIE-PRZECZYTAĆ!!!

<<< PIĘKNA KSIĄŻKA NAWRÓCONEJ WIEDŹMY O ... MIŁOŚCI >>>

<<< TAJEMNICE CHRZEŚCIJAŃSTWA PRZED KTÓRYMI NAUKA JEST BEZRADNA>>>

<<< PRAWDA O HOLOKAUŚCIE CZYLI MITY O POLAKACH >>>

<<< JUDASZ - POZNAJ KIM BYŁ NAPRAWDĘ! >>>


ZAPRASZAMY! GALERIA HANDLOWA FRONDA.PL