W swoim najnowszym "Komentarzu Tygodnia" dziennikarz śledczy Witold Gadowski mówi m.in. o nominacji do Oscara filmu Agnieszki Holland "Pokot", a także o sprawie reparacji wojennych. 

Publicysta wyraził przekonanie, że im więcej będzie mówiło się na świecie o tym, że Polska domaga się reparacji, tym łatwiej obalić niemiecką politykę historyczną opartą na kłamstwie wybielającym Niemców z odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy podczas II wojny światowej.

W ocenie Gadowskiego, argument o tym, że w 1953 doszło do umowy między Niemcami a ZSRR nie jest przekonujący.

"Im głośniej będzie o naszym domaganiu się odszkodowań za niemieckie zbrodnie z czasów II wojny światowej, tym bardziej pogrążona zostanie w gruzy niemiecka polityka historyczna, która oparta jest na kłamstwie „piorącym” Niemców z odpowiedzialności za nazizm i Hitlera."- podkreślił dziennikarz śledczy. 

"To Niemcy robili mydło z ludzkiego tłuszczu. To Niemcy robili abażury z ludzkiej skóry. To Niemcy robili maskotki z ludzkich kości. To Niemcy rozsiewali po polach popioły zwęglonych ludzi jako nawóz. To wszystko robili „kulturalni” Niemcy. Dziś, kiedy słyszę, że m.in. w ZDF, „Fakcie”, Axel Springer zasiadali wermachtowcy, SS-mani – to rozumiem skąd ta agresja na Polskę"- wyliczał Gadowski. Czy podnoszenie kwestii reparacji dla Polski wypisuje nasz kraj z Europy? W ocenie Witolda Gadowskiego jest to jedynie "zdrowy rozsądek i pamięć o wydarzeniach historycznych", takich jak całkowite zniszczenie Warszawy, założenie obozów koncentracyjnych, pacyfikacja Zamojszczyzny, mordowanie Polaków i Żydów na terenie całej Polski przez Niemców. 

Przeciwnicy ubiegania się o odszkodowania od Niemców twierdzą, że poruszanie tego tematu „wypisuje Polskę z Europy”.

"To Niemców „nie wypisało z Europy”? Zbrodnie nie wypisują z Europy, tylko mówienie o zbrodniach wypisuje z Europy – ciekawa logika Platformy Obywatelskiej i „całej otoczki”- zastanawiał się dziennikarz śledczy. 

Publicysta odniósł się również do doniesienia prof. Andrzeja Rzeplińskiego na niekonstytucyjność wyboru Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego. 

"Zajął się tym Trybunał Konstytucyjny, który stwierdził, że to jest niepoważne. Miał się tym też zająć Sąd Najwyższy, bo pucz przeciwko nowym rządom w Polsce przeniósł się z sali sejmowej na salę sądową (…). Sąd Najwyższy odmówił wydania opinii. Ci sędziowie są odważni do czasu, gdy czują, że stoją za nimi media, deutsche euro – potężna machina, a jak czują, że tam rzednie, albo zaczyna się równowaga – wtedy tremor sędziowski zaczyna być drżący. I tak sędziowie ukradkiem wycofali się z awantury, którą ukradkiem podrzucił im – wielbiony przez nich – prof. Rzepliński"-tłumaczył Gadowski.

yenn/Youtube, Fronda.pl