Wychowaliśmy się w cieniu walki Sowietów z Reaganistami, potem – po sowieckim kolapsie – nauczyliśmy się żyć w świecie, w którym bieguny i równoleżniki wyznaczały amerykańskie filmy i płytkie pojmowanie tzw „demokracji liberalnej”.

Wychowaliśmy się w świecie, w którym Polacy tresowani byli do przykrawania swoich aspiracji i wyobrażeń.

Wychowaliśmy się w wieku, który wyznaczył Polakom rolę karłowatych statystów, którzy karmią się jedynie własna – najczęściej zdawałoby się bezpłodną – martyrologią.

Żyliśmy w czasie, który nakazał wstydzić się za katolicyzm, tak jak za wyznawanie niewspółczesnego, zanikającego zabobonu.

Oczywiście w tle pojawiały się głębsze myśli – przeważnie ze szkoły Karla Poppera, ale rychło przerabiane były w zgrabnie brzmiące banały:

– demokracja jest lepsza od niedemokracji,

– społeczeństwo otwarte daje wolność, podczas gdy społeczeństwo zamknięte tłumi swobodę dyskusji, (Popper ideologicznie nacechował zapożyczone od Henri Bergsona pojęcie „społeczeństwa otwartego”).

Założenia pana Poppera -  w samej swojej istocie -  były samopotwierdzającym się etycznie banałem, prowadziły jednak do tego, że ten kto w tzw „demokracji” zdobędzie większe środki niż inni, ten rychło narzuci swój sposób rozumowania i schopenchauerowskimi metodami wyeliminuje oponentów.

Tyrania poprawności, wiek opanowanych przez jedną wizję świata mediów, oraz dyktat person podobnych do Jerzego Sorosa – to praktyczne konsekwencje dominowania popperowskich idei we współczesnej praktyce.

Dziś – gdy coraz mocniej przychodzą do nas pomruki ze Wschodu – coraz wyraźniej doświadczamy wstrząsów, intuicyjnie czujemy że właśnie nachodzą na siebie wielkie platformy tektoniczne.

Nie da się więc przemilczeć tego, że wkrótce nastąpią wstrząsy i zanim świat uzyska nowy poziom równowagi podzieje się bardzo wiele.

Inna rzecz, że ten nowy poziom równowagi może się okazać niesłychanie szokujący dla ludzi oglądających świat przez europejskie okulary.

Ewidentnie kończy się przedłużony wiek XX i jego nieuczciwa logika.

Ten koniec widać już coraz wyraźniej i jest on właśnie ostatecznym zaprzeczeniem antyhistorycznych intuicji Poppera.

Wiatr wieje od strony Turcji.

Turecki prezydent Recep Erdogan wywraca właśnie ograniczenia narzucone tureckiemu islamowi przez Kemala Attaturka, łamie turecką armię, która dotychczas stała na straży laickości Turcji.

Czy jednak powinniśmy podążyć za antytureckimi nastrojami w Niemczech, i w Brukseli?

Trudno przecież zapomnieć, że Turcja nigdy nie uznała zaborów, że jednym z ważnych dowódców  wojsk tureckich był Murat Pasza, czyli nasz generał Józef Bem, jak zapomnieć o grobie dyktatora Powstania Styczniowego Mariana Langiewicza w Stambule, do tego jeszcze Adam Mickiewicz, sarmackie stroje, karabele.

Rzeczpospolita z Turcją miała zawsze specjalne układy i stosunki, a od Jana III Sobieskiego nie mocniej nie krzyżowała już z Imperium Osmańskim oręża.

Teraz, gdy prawdziwie kończy się wiek XX – ty, kwestia Turcji znów powraca.

Pojawił się bowiem sułtan, który chce podnieść Turcję do znaczenia pierwszej metropolii w świecie muzułmańskim.

Turecki prezydent znów znalazł wspólny język z „carem” Rosji Władymirem Władymirowiczem Putinem.

Nie dajmy się jednak porwać łatwym schematom.

Turcja nigdy nie wystąpi z Rosją we wspólnym froncie przeciwko „zachodniej demokracji”.

Będzie znów jak w czasach I Rzeczpospolitej – oddzielimy kontynent od osmańskich i moskiewskich rewolucji.

Polska – chcąc nie chcąc – wraca do swoich korzeni.

Stąd też w naszej polityce zagranicznej już dziś powinniśmy rozwinąć „fantomowe czucie” ogromnego organizmu politycznego jakim była Rzeczpospolita Obojga Narodów!

***

Nie bójmy się zmiany i nowego poszukiwania światowej równowagi – mamy szansę (dzięki katolickiemu fenomenowi) wyrosnąć ze skarlałej formy – jaką narzucił nam dwudziesty wiek.

Dziś jeszcze wygląda to na mesjanistyczne, metodologicznie nieuprawnione (jak rzekłby Popper) interpretowanie wydarzeń w duchu historiozofii, ale jutro....

W nowy wiek Polska musi wejść ze spójną wizją, która wyzwoli jej kulturę i naród ze sztucznego skarlenia.

Witold Gadowski

Źródło: www.stefczyk.info