Damian Świerczewski, Fronda.pl: Opinia BAS w sprawie reparacji jest jednoznaczna – polskie roszczenia odszkodowawcze nie uległy przedawnieniu ani nie są nieuprawnione. Czy rzeczywiście Polska ma szansę uzyskać odszkodowanie od Niemiec?

Witold Gadowski, pisarz, publicysta: To, czy Polska ma szansę na uzyskanie reparacji, zależy od polityki międzynarodowej, a ta nie jest wypadkową sprawiedliwości, racji i innych wartości. Zależy od pewnego balansu sił, a więc jest to kwestia zupełnie nieodgadniona. Natomiast podnoszenie przez Polskę kwestii reparacji wojennych znakomicie ustawia nas w stosunku do Niemiec. To bardzo dobre postawienie sprawy. Wychodzimy z pozycji realistycznych, na zasadzie: zniszczyliście i okradliście Polskę, więc musicie za to zapłacić. Wina Niemiec jest przecież bezsporna. Dzięki temu rozbijamy wreszcie niemiecką politykę historyczną, która zmierza do zafałszowania odpowiedzialności za II wojnę światową. Stąd tak wściekły atak wszystkich środowisk opłacanych z Berlina. Od razu widzimy, które środowiska w polskiej polityce odzywają się, gdy mówimy o odszkodowaniach. Uderz reparacjami a zobaczysz, kto bierze niemieckie pieniądze. To bardzo proste.

Nie sposób zatem nie zapytać Pana o ocenę dzisiejszej wypowiedzi Tomasza Siemoniaka. Stwierdził on, że PiS działa w interesie Rosji, bo osłabia relacje Polski z Zachodem, a mowa o reparacjach to akcja propagandowa.

Słowa Siemoniaka to nielogiczna bzdura. Najwidoczniej źle dziś spał, albo dostał zły przekaz dnia. Kwestia reparacji niemieckich nie ma żadnego związku z naszymi stosunkami z Rosją i ewentualnymi rozliczeniami za II wojnę światową oraz okres komunizmu, o które oczywiście również należy się starać. Jeśli Polska ma być niepodległym krajem, musimy zakończyć II wojnę światową, która w naszym kraju trwa po dziś dzień. Odszkodowania od Niemiec za II wojnę światową to wręcz kwestia polskiej racji stanu! Dzięki temu po pierwsze - rozbijamy niemiecką politykę historyczną, po drugie - ustawiamy się w dużo silniejszej pozycji negocjacyjnej niż w momencie, kiedy wyzbywaliśmy się tego argumentu. Porzucanie go od czasów rządu Mazowieckiego jest zwyczajną zdradą! Dziś już przecież wiemy, że spolegliwość pana ministra Skubiszewskiego wobec Niemców była spowodowana posiadaniem przez nich dokumentów, które go kompromitowały. Nie tylko obyczajowych, ale także dotyczących jego postawy politycznej i społecznej. Nie możemy zatem oglądać się dziś na de facto postkomunistyczny rząd Mazowieckiego z Czesławem Kiszczakiem i Florianem Siwickim w roli ministrów czy spotkania w Krzyżowej. Zamiast tego powinniśmy się powoływać na to, co mówił kanclerz Helmut Kohl.

To znaczy?

Twierdził, że Niemcy są skłonni zapłacić odszkodowania, aby wyrównać relacje dot. II wojny światowej. Wszyscy, którzy dziś używają tysięcy argumentów przeciw reparacjom, mówiąc o ich nieracjonalności, działaniach prorosyjskich, liczą na to, że my wszyscy – opinia publiczna – jesteśmy durniami, których można ogłupić przez ciągłe powtarzanie tych samych kłamstw. Używają do tego tysięcy środków przekazu, przeważnie finansowanych przez Niemców lub postkomunistów. Dziwne, że kwestię rzekomej prorosyjskości polskiego rządu podnosi najbardziej prorosyjska stacja – TVN.

Jak z kolei ocenia pan słowa niemieckiego historyka Gregora Schoellgena, który na łamach FAZ pisze, że wysuwanie przez Polskę roszczeń reparacyjnych grozi powrotem do dyskusji o granicach naszego kraju?

To bezczelność niemiecka, bezczelność esesmańska. Widać, że mamy tu do czynienia z powrotem do korzeni niemieckich mediów, które zakładali esesmani i członkowie Wehrmachtu. To zwykła esesmańska buta, którą należy zwalczać. Proces denazyfikacji w Niemczech zdecydowanie nie uległ zakończeniu. Skoro ktoś w mediach podnosi takie argumenty to oznacza, że proces ten powinien wciąż trwać.

Bardzo dziękuję za rozmowę.