Niemiecka socjolog i pisarka Gabriele Kuby w czasie debaty "Gender - nadzieja czy spustoszenie?", jaka we wtorek odbyła się w Domu Arcybiskupów w Warszawie, nakreśliła cele zwolenników ideologii gender.

- Trzon genderyzmu to deregulacja norm seksualnych i przekonanie, że możemy dowolnie wybierać naszą płeć. To niszczy naszą cywilizację i prowadzi do upadku rodziny – zaznaczyła socjolog.

- Zsekularyzowane społeczeństwo skazane jest na środki antykoncepcyjne i aborcję. A permanentne oddzielenie aktu seksualnego od zapłodnienia prowadzi do wymierania społeczeństw.

G. Kuby zwróciła również uwagę, że dezintegracja funkcji rodziny zwiększa poziom lęku i depresji oraz innych zaburzeń somatycznych i psychicznych. Dla przykładu socjolog dodała, że  Niemczech co trzecie dziecko w chwili pójścia do szkoły cierpi na schorzenia związane z rozwojem.

Kontynuując G. Kuby zauważyła, że o równouprawnienie kobiet to zaledwie zewnętrzna fasada ideologii.

– Przekształciła się ona teraz w walkę z kobietą jako matką, ojcem jako sprawcą nowego życia oraz przeciwko dziecku, które jest skazane na opiekę państwa – wyliczała socjolog. W tym kontekście Kuby nawiązała do propagatorek gender Simone de Beauvoir i Judith Butler. Pierwsza „wsławiła” się poglądem, że kobiety muszą uwolnić się od macierzyństwa, druga – m.in. żądaniem rezygnacji z „przymusowego heteroseksualizmu” i usankcjonowania istnienia wielu płci. – Za rewolucją seksualną stoją więc kobiety, które tworzą ideologię zniszczenia. Feministki powiązały się z homoseksualistami i narodził się gender – powiedziała Gabriele Kuby.

G. Kuby jasno pokazała również jaki jest cel feminizmu. Feministki chcą być jak mężczyźni.

- To non serviam, „nie będę służyć”. Nie jestem przeciwko zrównaniu praw kobiet i mężczyzn, ale feministki nie chcą służyć Bogu, życiu, mężowi, dziecku. One chcą być jak mężczyzna, wyjść z niewoli macierzyństwa, ich ciało ma służyć spełnieniu radości. Stąd prawo do zabicia dziecka albo chęć posiadania dziecka bez ojca. A jeśli dziecko się urodzi – niech się nim zajmuje państwo. Radykalny feminizm to radykalny egoizm – zaakcentowała mówczyni.

- Rewolucja kulturowa zbiega się zawsze ze zmianami językowymi – kontynuowała niemiecka socjolog. - Gender posługuje się świadomie językiem jako środkiem przebudowy społeczeństwa. Pojęcia o pozytywnym znaczeniu są wypełniane nową substancją, aby służyć propagowaniu tej ideologii. Gdy powiesz „prawda”, oskarżony jesteś o bycie nietolerancyjnym. Jeśli powiesz, że średnia długość życia homoseksualista jest 10-20 lat krótsza, to mówi się, że jesteś homofonem. Powstają ustawy antydyskryminacyjne, ale kto jest dziś bardziej dyskryminowany w mediach lobby homoseksualne czy chrześcijanie? – pytała retorycznie prelegentka, przytaczając konkretne przykłady nacisku agend ONZ i UE na realizację genderowych postulatów w poszczególnych krajach. - Większość państw nie chce homoseksualizacji kultury, mimo to nadal kampania jest prowadzona z pomocą sponsorów: właściciela Microsoftu Billa Gatesa, szefa Amazonu Jeffa Bezosa, czy multimilionera Georga Sorosa – wyliczała Kuby.

Jak zauważa socjolog opór wobec homopropagandy i ideologii gender w krajach europejskich wrasta.

- Ostatnio w Chorwacji odnieśliśmy zwycięstwo, gdzie społeczeństwo wymogło zapis w konstytucji że małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny. Jesteśmy wszyscy wezwani by stawiać opór. Z miłości do naszych dzieci i naszego kraju. Genderyzm jest potężny, ale ma niesłychanych przeciwników: rozsądek, naturę i Boga.

W spotkaniu wzięli udział również prof. Alina Midro, kierownik Zakładu Genetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i członek komisji bioetycznej episkopatu oraz ks. prof. Paweł Bortkiewicz, moralista, wykładowca na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i członek Komitetu Nauk Teologicznych PAN. Obecny był także kard. Kazimierz Nycz. Spotkanie zorganizowane przez Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie prowadził ks. Leszek Woroniecki.

Ab/ warszawa.gosc.pl