Socjolog, dr Ewelina Wejbert-Wąsiewicz ubolewa w rozmowie z Joanną Berendt nad faktem, że w Polsce dużo częściej niż kiedyś używa się zamiast słowa „zarodek” - „dziecko”, a słowo „zabieg” zastąpiło „morderstwo”. - To zasługa dyskursu lat 90., a przede wszystkim wpływu Kościoła polskiego – skomentowała socjolog.


Podzielenie opinii publicznej na pro-life i pro-choice ma konkretne przełożenie w sferze językowej. - Nie funkcjonuje już w dyskursie np. słowo "skrobanka" czy określenie "spędzanie płodu". Nastąpiła likwidacja terminów neutralnych, wprowadzono odpowiednie synonimy, wykluczono pewne sformułowania. Przedefiniowano za to inne - np. terminy "embrion" czy "płód" zastąpione zostały zwrotami "poczęte dziecko", "dziecko 
nienarodzone", "niemowlę", "mały chłopczyk/dziewczynka", "dziecko w łonie matki". Słowo ciąża, etymologicznie kojarzone z obciążeniem i trudem, zastąpione zostało zwrotem "wewnątrzmaciczny rozwój dziecka" lub "stan błogosławiony". Dziecko rozwija się w "łonie", a nie w "macicy". W miejsce terminu "kobieta ciężarna" pojawiło się słowo "matka". Przerywanie ciąży, aborcja to "zabójstwo", "morderstwo" – mówi dr Wejbert-Wąsiewicz.

 

Stwierdzenie dziennikarki, że „lekarz z kolei nie jest ginekologiem, ale "aborterem", a osoby decydujące się na przerwanie ciąży są "aborterami" lub "mordercami niewinnych". "Morderstw" dokonuje się nie w szpitalu czy klinice, ale w "komorze aborcyjnej", socjolog skitowała zdaniem: „Bitwę o język w Polsce wygrali pro-liferzy”.

 

Nas to oczywiście bardzo cieszy. Sformułowania typu „zabieg” czy „płód” to tylko podstępne mydlenie oczu, które ma na celu pozbawienie problemu wagi moralnej, pokazanie aborcji jako normalnego zabiegu medycznego. Dzięki Bogu, za sprawą m.in. takich organizacji, jak Fundacja PRO – Prawo do Życia, Polacy mogli zobaczyć, jakie są skutki „przerywania ciąży”. Przy okazji oberwało się także Frondzie, która mówi o "mordowaniu dzieci", "masowych mordach" a nawet "ludobójstwie" porównywalnym do Holocaustu”.

 

- Takie działania przyczyniają się do większych antagonizmów między uczestnikami sporu aborcyjnego. Nie rozwiązują żadnego problemu. I chyba obrażają też osoby, które przeszły przez piekło II wojny światowej. Wobec takiej retoryki nie dziwi mnie fakt, że wszelkie działania na rzecz praw kobiet są określane jako przejawy "cywilizacji śmierci" – komentuje dr Wejbert-Wąsiewicz.


Rzeczywiście, mówiąc o ludobójstwie obrażamy osoby, które przeszły przez piekło II wojny światowej... Z tym, że fakty mówią same za siebie. Owszem, w efekcie Holocaustu zginęło prawie sześć milionów Żydów, ale w samej tylko Polsce w roku 2011 zabito 669 dzieci poczętych. Pomnóżmy tę liczbę przez kilka lat i kilkadziesiąt państw świata (w których aborcji dokonuje się na jeszcze większą skalę niż u nas) – czy nie wyjdzie nam suma na miarę „wyników”, jakie osiągali zbrodniarze III Rzeczy, dbający o czystość rasy? 


eMBe/Tokfm.pl