Francuski polityk Yves Cochet proponuje, by Europejczycy ,,ograniczyli rozrodczość'' i zrobili w ten sposób ,,miejsce'' dla imigrantów. I nie chodzi tu o żadnego drobnego lewackiego oszołoma, ale o byłego ministra.

Yves Cochet to polityk Zielonych, był ministrem ds. zagospodarowania terytorium i ochrony środowiska Francji w latach 2001-2002. Zasiadał też do 2014 roku w Parlamencie Europejskim.

Teraz Cohet zaproponował, by Francuzi przestali rodzić dzieci i w ten sposób zrobili miejsce, by wpuszczać do kraju jeszcze więcej migrantów. Jak argumentuje, styl życia ludzi Zachodu jest zbyt obciążający dla planety.

,,Ograniczenie rozrodczości, ograniczenie liczby urodzin pozwoliłoby lepiej przyjąć migrantów, którzy stukają do naszych drzwi'' - napisał Cochet, którego na Twitterze cytuje dziennikarz Eryk Mistewicz.

,,Kraje rozwinięte powinny też „posunąć się” i dać miejsce ponieważ swoim stylem życia niszczą planetę. Gdyby się przestali rozmnażać a zostawili to tym, którzy pukają do ich drzwi, świat byłby szczęśliwszy'' - przekonywał dalej Cochet.

Propozycja Cocheta w istocie jest od dziesięcioleci realizowana. Już po I wojnie światowej w wielu krajach Zachodu dzietność zaczęła spadać, a od roku rewolty seksualnej - 1968 - sytuacja jest dramatyczna. To widomy znak triumfu mentalności schyłku i zaniku woli życia. W tym sensie Cochet jawi się raczej jako prorok tego, co musi nastąpić. Europejczycy znikną i nasze kraje zamieszkane będą przez ludność afrykańską, arabską i azjatycką. 

Czy Polska uniknie tego losu, bo zamyka granice na imigrantów? Oczywiście, że nie. Dzietność nad Wisłą jest przerażająco mała, a większość rodaków w trosce o materialny dobrobyt rezygnuje z posiadania dzieci, zabijając w sobie zdrowe fundamenty. W ten sposób skazujemy się na śmierć podobnie jak Francuzi czy Niemcy. 

Jeżeli nie my - to oni. Naszym (nielicznym) wnukom zostawimy Europę szariacką.

bb