Debatę nad zmianami zaczęło Zgromadzenie Narodowe. Francuskie regulacje o przerywaniu ciąży już teraz należą do najbardziej liberalnych w Europie. Rocznie przeprowadza się tam ok. 220 tys. aborcji.

Do tej pory przed przeprowadzeniem aborcji pacjentka musiała dwa razy odwiedzić lekarza z przynajmniej tygodniowym odstępem. Ten był zobowiązany przedstawić kobiecie wszelkie formy pomocy państwa dla macierzyństwa, a także poinformować o potencjalnych skutkach psychologicznych i zdrowotnych aborcji. Teraz ten warunek ma zniknąć.

Równie kontrowersyjny jest pomysł wykreślenia zapisu o klauzuli sumienia dla lekarzy. Pozwalał on personelowi medycznemu na odmowę przeprowadzenia aborcji ze względu na religię czy wyznawany światopogląd.

We francuskich szpitalach systematycznie brakuje lekarzy gotowych przeprowadzać aborcję. Nie tylko względy moralne są tego przyczyną. Za trwający około godziny zabieg chirurgiczny wynagrodzenie dla lekarza jest jak na warunki Francji niewielkie – około 100 euro brutto.

Obowiązująca we Francji od 40 lat ustawa legalizująca przerywanie ciąży jest systematycznie liberalizowana. W 2001 r. wydłużono z 9 do 12 tygodni termin, kiedy zabicie dziecka jest możliwe, trzy lata później na rynek zostały wprowadzone pigułki aborcyjne (dziś z ich użyciem przeprowadza się większość zabiegów). Dwa lata temu socjalistyczny rząd wykreślił z kolei warunek, aby aborcja była przeprowadzana tylko u kobiet, które znajdują się w „beznadziejnej sytuacji" rodzinnej lub finansowej. A w 2013 r. państwo zdecydowało się na całkowity zwrot kosztów aborcji.

 

MT/Rp.pl