Ks. Paweł Siedlanowski

Wolność, równość, pustka

ECHO KATOLICKIE 47/2015

<<< JUŻ JEST. KOLEJNY TOM DZIEJÓW POLSKI PROF. NOWAKA! Ta książka powinna znaleźć się w każdym polskim domu! >>>


Nie milkną echa zamachów terrorystycznych w stolicy Francji, jakie miały miejsce w nocy z 13/14 listopada. Przyznało się do ich organizacji Państwo Islamskie. Trudno zliczyć komentarze, kierunki prognoz odnoszących się do tragicznego wydarzenia, próby odpowiedzi na pytania o dalszą koegzystencję potężnej muzułmańskiej diaspory z kulturą i cywilizacją europejską, o przyszłość rosnącego w siłę ISIS, działania profilaktyczne, jakie można w tej sytuacji podjąć. Nikt, na dzień dzisiejszy, nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Dominuje bezradność i strach.

Nie ma sensu gdybać - zresztą to, co jest ważne teraz, za tydzień może być nieaktualne. Problem jest daleko głębszy, niż mogłoby wynikać z analizy sytuacji geopolitycznej. Jak ktoś napisał, cywilizacyjne starcie, z jakim mamy do czynienia, dokonuje się także na poziomie symboli, świata wartości duchowych. Oto przykład.

Odpowiedzią użytkowników internetu na paryską tragedię stała się akcja: #prayforparis (ang. módlmy się za Paryż). Dziesiątki tysięcy ludzi wzięło w niej udział ze szczerych i prostych powodów: porywu serca, szlachetności, potrzeby solidarności. Dostali bardzo szczególną odpowiedź. Francuski rysownik Joann Sfar zamieścił na swoim profilu facebookowym dość szczególny rysunek - postać na nim przedstawiona wypowiada słowa: „Przyjaciele z całego świata. Dziękujemy wam za #prayforparis, ale nie potrzeba nam teraz więcej religii. Naszą wiarą jest muzyka! Pocałunki! Życie! Szampan i zabawa!”. Bardzo symptomatyczne.

Ktoś powie: to tylko wypowiedź satyryka, indywidualna opinia. Owszem. Ale czy nie jest tak, że rycina w sposób niezwykle dosadny i celny ujmuje to, co we Francji na przełomie ostatnich dziesięcioleci się dokonało? Fakt, hasło do odwrotu odtrąbiono już dawno podczas rewolucji francuskiej. To wtedy na ołtarzach zburzonych świątyń, w otoczeniu porąbanych figur świętych i sprofanowanego Najświętszego Sakramentu sadzano prostytutki. Wtedy ogłoszono koniec ciemnych wieków! Historycy gloryfikujący ideały oświecenia i absolutyzujący hasło: „Liberté-Égalité-Fraternité” (fr. Wolność-Równość-Braterstwo) wstydliwie przemilczają fakt, iż to pod skrzydłami rewolucji miało miejsce potworne ludobójstwo w Wandei (nazywane dziś często „sumieniem Francji”). Warto poświęcić wydarzeniu chwilę uwagi.

Piekielne kolumny generała Turreau

Była to uboga kraina położona na zachodzie Francji, granicząca od północy z Loarą, a od zachodu z Oceanem Atlantyckim. Ludność regionu trudniła się przede wszystkim rolnictwem. Obszar ten znany był z pobożności, przywiązania do katolicyzmu. To m.in. stąd pochodził św. Ludwik Maria Grignion de Montfort (1673-1716). Kiedy w styczniu 1793 r. doszła do Wandejczyków wiadomość o zamordowaniu w Paryżu króla Ludwika XVI, zawrzało. Ludność Wandei chwyciła za broń w obronie prześladowanego Kościoła i wiary, w obronie małoletniego króla - więźnia, Ludwika XVII. Po pierwotnych sukcesach powstańcy wycofali się. To pozwoliło przeorganizować siły rewolucjonistom i uderzyć. Trudno wyobrazić sobie okrucieństwa, jakie się dokonały (pisze o nich Marek Robak w książce „W obronie Boga i króla. Wandea 1793”). Eksterminacja rozpoczęła się 21 stycznia 1974 r. Tzw. piekielne kolumny gen. Turreau (na marginesie: od jego nazwiska pochodzi słowo „terroryzm”) podzielone na 20 kolumn, zaczęły niszczyć wszystko. Dosłownie. Nikogo nie pozostawiano przy życiu, palono i rabowano. W raportach pisanych do Paryża zachowały się relacje dowódców: „Cały czas poluję. Każdego dnia moi myśliwi przynoszą mi co najmniej 10 głów bandytów, by mi sprawić przyjemność [...] ilość zwierzyny jednak się zmniejsza” albo: „zabijamy ich dwa tysiące dziennie” lub na innym miejscu: „wolę podcinać gardła, by oszczędzać naboje”. Republikański gen. Grignon po wymordowaniu koło Cerizay 300 bezbronnych ofiar, szczycił się: „paliłem i ścinałem głowy jak zwykle”. Gen. Carrier, aby usprawnić i zwiększyć masowość zbrodni, zaproponował wytrucie ludności wandejskiej: „Arszenik! Do studni, do żywności, wszędzie!” - nawoływał. On też stał się autorem tzw. noyade. Metoda zabijania polegała na umieszczaniu dziesiątek osób w barkach na Loarze. Barki były wcześniej celowo przedziurawione. Gdy wypływały na środek rzeki, wyjmowano z nich tymczasowe zabezpieczenie. Ocenia się, że w ciągu półtora roku w Wandei zamordowano blisko 120 tys. osób.

Piszę o tym, ponieważ zdobycze rewolucji francuskiej - jej dokonania i ideały - to po dziś dzień duma Francuzów.

W objęciach nihilizmu

Współczesna Francja szczyci się (agresywnym) rozdziałem Kościoła od państwa. Opustoszałe kościoły zamienia się na restauracje, dyskoteki, hotele czy magazyny. Wiele z nich pełni dziś rolę meczetów. Pozostałe garstki wiernych są bezsilne. Jakiś czas temu świat obiegły zdjęcia burzonej w kwietniu 2013 r. przepięknej katedry św. Jakuba w Abbeville. Jej proboszcz ks. Jean-Louis Brunel pisał rozpaczliwie, że o planach władz miasta dowiedział się z doniesień prasowych! Nikt pomysłu zburzenia - ciągle czynnej świątyni - z nim nie konsultował! Gdy już wywieziono gruzy, na jej miejscu powstało 45 miejsc parkingowych. Zabytkowego (pochodzącego z XV w.) kościoła św. Piotra w Gesté też już nie ma. Podobnie jak wielu innych. Według raportu senatu we Francji w ciągu najbliższych kilku lat zostanie zrównanych z ziemią ok. 2,8 tys. katolickich budowli sakralnych. Kościół nie otrzymuje żadnych dotacji na remonty. Budynki sakralne są własnością samorządów, a w przypadku zabytkowych - własnością państwa. Argumentacja prawna jest prosta: gdy opustoszałe świątynie ulegają dewastacji, ich remont staje się zbyt kosztowny bądź lokalnej wspólnoty nie stać na niego, wyburza się je. Po prostu. Dotyczy to także innych budowli. Ponieważ kościoły zwykle stoją w atrakcyjnych punktach miast i miejscowości, teren po nich „odzyskany” można łatwo wykorzystać dla celów komercyjnych. Dlatego chętnych do przejęcia działek nie brakuje. Niedawno francuski sąd nakazał usunięcie pomnika Jana Pawła II z niewielkiego miasta Ploermel. W uzasadnieniu stwierdzono, że eksponowanie Papieża Polaka jest niezgodne z zasadą laickości państwa. Poza tym jest on... zbyt duży. Podobnych kuriozalnych rozstrzygnięć prawnych przybywa. Oszalałe poprawnością polityczną, antyklerykalne władze przekraczają kolejne granice. Ciekawe, że nikomu nie przeszkadzają pomniki Lenina czy Mao, za to wyrzucane są krzyże i rugowane z przestrzeni publicznej wszelkie oznaki chrześcijaństwa...

„Naszą wiarą jest muzyka! Pocałunki! Życie! Szampan i zabawa!” - napisał Joann Sfar. Wyraził tylko to, co czuje ogromna część jego rodaków. Sytych, dumnych ze swojego oświeceniowego dziedzictwa. Zakopanych po uszy w konformizmie i wierzących w multikult, ideały humanizmu i tolerancję. Wstydzących się chrześcijańskiego dziedzictwa. Niezdolnych do obrony. Ludzi bez korzeni, bez tożsamości. Bez przyszłości. W latach 60 XX w. miała miejsce gwałtowna przemiana obyczajowa. Głoszono hasła, że Dekalog jest główną przeszkodą do osiągnięcia pełni wolności. Bez zasad i granic.

Nic dziwnego, że dla ogromnej większości przybyszów z Afryki Północnej (gdzie pojęcie ateizmu nie istnieje) taki model życia może generować tylko dwa uczucia: wściekłość i pogardę. Nie rozumieją nas. W sondażach robionych wśród młodych muzułmanów urodzonych we Francji aprobatę dla kalifatu, działań ISIS wyraża już blisko 30% respondentów. Sfrustrowanych swoją sytuacją ekonomiczną, ale też europejską pustką, duchową pustynią. Budzą się nastroje radykalne. Wystarczy tylko podłożyć iskrę, aby wybuchły...

Porażająca jest ślepota Francuzów. Skala przebudzenia, choć da się zobaczyć jego pierwsze symptomy, ciągle jest zbyt mała. „Umiłowana córa Kościoła”, jak przez wieki nazywano Francję, wyrzekła się swojego posagu. Nie ona jedyna.

Czas na pointę. Tym razem wyjątkowo smutną.

Historia jest przekorna - udowodniła to po wielokroć. W dokumentach z czasów rewolucji francuskiej zachowały się słowa kata Wandei gen. Carriera. Pisał: „Uczynimy z Francji cmentarz, jeżeli nie odrodzi się na naszą modłę”.

Czy nie bliźniaczo podobne hasła wykrzykują dziś bojownicy ISIS, detonując ładunki wybuchowe na ulicach Paryża?...

KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI

Echo Katolickie 47/2015