Czy niektórzy twórcy i niektóre tematy, np. patriotyczne są passe dla organizatorów największego polskiego festiwalu filmowego? Tak właśnie twierdzi Minister Kultury Piotr Gliński i zaznacza, że obraz taki jak "Historia Roja" powinien zostać dopuszczony do konkursu głównego festiwalu.

"Historia Roja" to pierwszy film o Żołnierzach Wyklętych, film który powstał dopiero po 27 latach od tzw. przemian ustrojowych, film którego twórcy przeszli prawdziwą Sodomę i Gomorę, walcząc w pocie czoła o możliwość jego realizacji. Sama produkcja trwała latami, nikt nie chciał dać "Rojowi" pieniędzy, ale w końcu się udało. Przyszła premiera i tu uroczysta z udziałem prezydenta, przyszedł sukces frekwencyjny. Jednak dla organizatorów festiwalu w Gdyni to trochę za mało. 

Film Jerzego Zalewskiego nie został dopuszczony do konkursu głównego festiwalu, mimo jego niewątpliwych walorów moralnych i historycznych. W tym samym czasie o Złote Lwy będą mogły zawalczyć filmy o zdecydowanie mniejszej wadze przekazu jak komedia romantyczna "Planeta Singli". 

Minister Kultury Piotr Gliński uważa, że to niedopuszczalne, a pominięcie "Historii Roja" nie nastąpiło ze względów czysto artystycznych. 

Gliński stwierdził, że w demokratycznym społeczeństwie filmy nie mogą być blokowane przez komisje festiwalowe, a widzom festiwalu powinno przysługiwać prawo oceny filmu Zalewskiego. Rzeczywiście, gdyby decydowali widzowie, "Historia Roja" zapewne walczyłaby o wygraną w Gdyni, jako że przypadła do gustu wielu Polakom. 

Słowa Ministra Glińskiego "ze zdumieniem i smutkiem" przyjął organizator festiwalu Michał Oleszczyk, który w oficjalnym oświadczeniu zapewniał, że o niedopuszczeniu filmu Zalewskiego do konkursu głównego decydowały tylko i wyłącznie względy artystyczne. 

daug/natemat.pl