Gdzie te czasy, kiedy Eurowizja była nie tylko prestiżowym dla wykonawców, ale i- dla widzów- przyjemnym dla oka i ucha festiwalem muzycznym? 

Wszyscy pamiętamy "aferę" o Conchitę Wurst, przez złośliwców nazywaną/nazywanego "babą z brodą". W tym roku? Nie lepiej. Choć o Conchicie pamięta już mało kto poza Austrią... Czy dziś wszędzie, nawet do rozrywkowego, muzycznego festiwalu, trzeba wciskać niemal wszelkie możliwe "tęczowe" dewiacje? Czy to są te słynne "europejskie wartości"? 

"Euro.burdel i festiwal dew.iacji, ( który nie ma już nic wspólnego z muzyką , jest jedynie miejscem promocji wszelkiej maści lewactwa ) trwa w najlepsze, konsumenci zadowoleni, widzowie nie mogą się napatrzeć na pudrowanych "sodomitow" wymachujacych teczowymi flagami, współczesnych "gladiatorow", gdy tuż obok prawdziwi gladiatorzy walczą w nierównej walce z nowocześnie wyposażoną armią o swój byt!"-pisze facebookowy fanpejdż "Sokzkodowca", zamieszczając krótki filmik z festiwalu. Trzeba przyznać, że obrazek dość smutny...

 

kmh/Facebook, Fronda.pl