Generał major Reinhard Gehlen w okresie od l kwietnia 1942 r. do 9 kwietnia 1945 r. odpowiadał jako dowódca oddziału Fremde Heere Ost w niemieckim Sztabie Generalnym Wojsk Lądowych za rozpoznanie na froncie wschodnim.Gehlenowi, który był nadzwyczaj utalentowanym sztabowcem, udało się – dzięki koordynacji wysiłku niemieckiego wywiadu głębokiego i płytkiego, przesłuchaniom jeńców wojennych i więźniów, nasłuchu radiowego, rozpoznania lotniczego, monitoringu środków masowego przekazu i innych metod – stworzyć wydajny i cieszący się wielkim zaufaniem niemieckiego dowództwa instrument zbierania i analizowani informacji o ZSRR i Armii Czerwonej. Oddział Fremde Heere Ost będąc organem sztabowym OKH zachował do końca wojny jako jedyna placówka zajmująca się działalnością rozpoznawczo-wywiadowczą niezależność od RSHA i Heinricha Himmlera oraz utrzymywał bliskie, partnerskie stosunku z Abwehrą. Jak wiadomo, fachowość Gehlena docenili w pełni Amerykanie umożliwiając mu kontynuowanie roboty wywiadowczej po II wojnie światowej.

Koncentrując się na zagadnieniach sowieckich oddział Fremde Heere Ost prowadził również rozpoznanie najszerzej pojętej sytuacji militarnej na ziemiach polskich, które początkowo jako zaplecze, a następnie jako strefa operacyjna frontu wschodniego miały kapitalne znaczenie z niemieckiego punktu widzenia.

Sam Gehlen, lub podległe mu placówki były autorem sześciu przechowywanych w Militärarchiv we Fryburgu Bryzgowijskim opracowań i raportów na temat polskiego podziemia. Powstały one w okresie od lutego 1944 r. do kwietnia 1945 r. Ostatni z tych dokumentów, stanowiący przedmiot mego tu dziś wystąpienia, powstał w wywodzącej się z Abwehry, ale później podporządkowanej oddziałowi Fremde Heere Ost, komórce pod nazwą Leitstelle III Ost für Frontaufklärung, która znana jest szerzej pod kryptonimem Walii III.

"Dokument ten nosi tytuł Militärische und Nachrichtendienstliche Kräfte im Gesamtrahmen der polnischen Widerstandsbewegung (Siły wojskowe i wywiadowcze w ramach polskiego ruchu oporu) i jest datowany na 4 kwietnia 1945 r. Jest to obszerny, bo liczący 136 stron tekstu i 52 załączników, syntetyczny raport na temat polskiego ruchu oporu w okresie wojny. Omawia się tam powstanie ruchu oporu po wrześniu 1939 r., jego rozwój i strukturę. Zainteresowanie autorów skupia się wprawdzie na polskiej działalności wojskowej i wywiadowczej, ale omówili oni również postawę polskiego społeczeństwa wobec ruchu oporu, jego bazę polityczną, a nawet sytuację międzynarodową Polski w okresie wojny. Znajdujemy tam nawet bezbłędny de facto szkic obecnych granic Polski."

Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w dniu 17 kwietnia 1945 r. Gehlen przedłożył raport ów Heinrichowi Himmlerowi i Walterowi Schellenbergowi. Jak wynika ze wspomnień Gehlena, zamierzał on przy jego pomocy wykazać dowództwu SS, że tworzenie w warunkach niemieckich konspiracji opartej na polskich wzorach jest niemożliwe. Ponieważ znany mi egzemplarz nie zawiera takiej, sformułowanej expresis verbis konkluzji, można przypuszczać, że Gehlen przed wysłaniem raportu do Himmlera zaopatrzył go w swój komentarz, który nie zachował się.

"Omawiany dokument napisany został ex post, to jest w momencie, w którym co wnikliwsi obserwatorzy po obydwu stronach frontu rozumieli, że gra o Polskę powojenną już się zakończyła, a antyniemiecki ruch oporu na naszych ziemiach stał się cząstką historii. Jest zatem rzeczą oczywistą, że dokument Gehlena zawiera wiele trafnych, syntetycznych informacji o polskim ruchu oporu i polskiej polityce. Mocną stroną raportu są te jego partie, które zawierają uogólniające opinie na temat postawy polskiego społeczeństwa podczas okupacji, jakości polskiej prasy konspiracyjnej i wywiadowczej, poziomu planów powstańczych oraz przebiegu Burzy i powstania w Warszawie. Bardzo interesująca jest analiza następstwa dla stosunków polsko-niemieckich i popowstaniowego podziemia. Partie te odsłaniają nam sposób widzenia ówczesnych spraw polskich przez oficerów niemieckiego wywiadu, dają nam pogląd na ich umysłowość, ich pojęcie o całokształcie kwestii polskiej itd. Zasadniczo nie należy w raporcie tym szukać sensacyjnych informacji o pojedynczych akcjach ruchu oporu, o poszczególnych osobach i tym podobnych zagadnieniach szczegółowych."

O postawie społeczeństwa polskiego wobec okupanta i początkach ruchu oporu piszą autorzy raportu w następujący sposób:

"Jak rzadko w dziejach, po zakończeniu osiemnastodniowej kampanii, powstały warunki do trwałego polsko-niemieckiego porozumienia. Po zgnieceniu wszystkich nieprzejednanych (ewig Unversöhnlichen) elementów polskiego społeczeństwa otworzyły się możliwości działania dla osób usposobionych pojednawczo. Naród mógł się teraz sam przekonać, jak błędna była polityka polskiego rządu. We wszystkich dziedzinach życia państwowego i narodowego wyraźnie ujawniła się szeroko zakrojona żydowska robota rozkładowa. Jest tragedią, że przeciwności losu uniemożliwiły osiągnięcie wspomnianego porozumienia. [...]"

Wypadki, jakie zaszły po 1939 r., wielokrotnie dawały narodowi polskiemu okazję do zmiany nastawienia wobec Niemców. Należy tu wspomnieć o takich wydarzeniach jak: wybuch wojny niemiecko-sowieckiej, Katyń, powstanie komitetu lubelskiego, zakończenie powstania warszawskiego, postawienie sowieckich żądań terytorialnych i inne.

Strona niemiecka za każdym razem rozpoznawała możliwości zmiany stosunków polsko-niemieckich, jakie wiązały się z tymi wydarzeniami i zwracała na nie uwagę narodowi polskiemu. Szerokie niekiedy jego warstwy uznawały ową perspektywę zmian za zachęcającą, ale ostatecznie nigdy nie udało się nam osiągnąć pozytywnego rezultatu.

Warto przy tym zwrócić uwagę, że zdominowana przez element nordycki, a często mająca w żyłach krew niemiecką warstwa przywódcza społeczeństwa polskiego zachowywała w omawianej kwestii sztywną, odrzucającą postawę. Zaobserwowano, że tylko znikomy ułamek spolonizowanych Niemców (w Warszawie polonizacja młodszej daty, w Krakowie – starszej daty) powrócił na łono swego macierzystego narodu (Mutter-volk).

Natomiast zdominowane przez element słowiański, niższe warstwy narodu polskiego nieraz wykazywały gotowość do porozumienia z Niemcami. Warstwy te pod wpływem działań niemieckich (przede wszystkim w zakresie wytyczania nowych granic i polityki narodowościowej) przestały jednak uznawać niemieckie propozycje za akceptowalną podstawę dla takiego porozumienia.

"Wkrótce dominować zaczęło wrażenie, że Niemcy zamierzają brutalnie unicestwić naród polski a wszystkie propozycje pojednania są nieszczere lub są wynikiem trudnej sytuacji Niemiec, co wiąże się z porażkami na froncie. Tak więc nie znalazła się żadna znana (namhafte) polska osobistość, która pozyskałaby swój naród dla roli partnera Niemiec w tworzeniu Nowej Europy. Przeciwnie, Polacy odczuwali głęboką satysfakcję z tego, że „wśród nich nie znalazł się żaden Quisling”.

Specyficzną optykę niemieckich autorów ilustruje dodatkowo następujący ustęp z podsumowania raportu:

"Opracowany tu materiał wskazuje, że naród polski ma bezwarunkową wolę samopotwierdzenia. W związku z tym indentyfikowanie ducha oporu z li tylko hardością niektórych przywódców lub pewnych grup ludności było od samego początku błędem. Owa wola samopotwierdzenia ma swe korzenie w pierwotnych instynktach życiowych narodu, zawdzięcza im swą głębię, zaciętość i trwałość (…).

Ilekroć udawało się zlikwidować siły ruchu oporu a jego przywódców usunąć, wkrótce okazywało się, że opór trwa dalej i ponownie wkracza na pierwszy plan. Opór jest zakorzeniony w głębiach polskiej duszy narodowej i można go zlikwidować albo usuwając przyczynę pożaru, albo unicestwiając naród polski."

"W woli samopotwierdzenia Polaków dominują pewne elementy. Jest to przede wszystkim tęsknota za pełnią życia i za bogactwem form jej doznawania. Gdy ogranicza się Polakom owe możliwości, wybucha sprzeciw (…). Świadomość, że jest się zepchniętym do „drugiej kategorii” bytu ludzkiego, gdzie w porównaniu z Niemcami ma się ograniczoną wolność korzystania z pełni życia, drążyła Polaków o wiele bardziej niż utrata samodzielności państwowej."

Przedmiotem niewątpliwej fascynacji autorów omawianego raportu są zdolności konspiratorskie Polaków. Piszą oni na ten temat w następujących słowach:

"Dla polskiego ruchu oporu charakterystyczne są dwa zjawiska: konspiracja i powstanie. (…) Dzięki konspiracji można żyć własnym życiem poza jawną rzeczywistością, którą określa „okupant”. Konspiracja obejmuje wszystkie dziedziny życia państwowego i narodowego od nielegalnego aparatu państwowego do niepozornej podziemnej akcji opiekuńczej włącznie. (…) Naród niemiecki nie zna podobnego zjawiska. Doświadczenia historyczne wychowały Polaków do konspiracji i jest ona w ich świadomości głęboko zakorzeniona. W 1939 r. nie trzeba było im nakazywać przejścia do podziemia, gdyż była to w ich pojęciu rzecz sama przez się zrozumiała. (…) Konspiracja jest zatem nie tylko jednym z wielu środków walki, ale także swego rodzaju bojową formą życia, dzięki której przywódcy i naród tworzą, pomimo różnych przeciwieństw o charakterze wewnątrz-politycznym, wspólnotę o godnej uwagi sile."

Autorzy z Fremde Heere Ost w swym raporcie końcowym centralne miejsce w polskiej konspiracji przyznali zbrojnemu ruchowi oporu, w którym – jak pisali:

"sektor cywilny i wojskowy łączą się dla wyzwolenia totalnego wysiłku wojennego. Odwaga i gotowość do najwyższych ofiar nie są przy tym pustymi pojęciami lecz codziennie stosowanym przykazaniem. Tak więc mamy tu do czynienia nie z jakąś tam grą, lecz ze śmiertelnie poważną walką 20-milionowego narodu, który sądzi, że opór wobec Niemiec jest jego ultima ratio. Lata jakie upłynęły od 1939 r. dowodzą aż nadto wyraźnie, jakie sukcesy może osiągnąć opór tego rodzaju. Pomimo zastosowania najsurowszych metod policyjnych i wojskowych nie udało się nam powstrzymać lawinowego rozwoju polskiego zbrojnego ruchu oporu. (…) Załamanie Polski w 1939 r. tylko z pozoru miało charakter totalny, gdyż najważniejszy element w życiu narodów a mianowicie wola do pędzenia własnego bytu narodowego i państwowego nie zostały złamane."

Już w dniach klęski wola zbrojnego oporu sprawiła, że Polacy zaczęli szukać nowych dróg działania. Wysiłki ich skupiły się początkowo na uchronieniu jak największej liczby polskich żołnierzy przed niemiecką i sowiecką niewolą oraz na przeprowadzeniu ich przez kraje neutralne do Francji i Anglii, aby utworzyć tam zalążek nowych polskich sił zbrojnych. W samym kraju tylko niewielkie grupy próbowały uniknąć niemieckiej kontroli. Na początku 1940 r. Londyn nakazał ich rozwiązanie. Kto się nie rozwiązał, działał do tej pory na własną rękę, jak np. kilkusetosobowa grupa majora Huballa (pisownia oryginału -JR) w zachodniej części lasów kieleckich, o której w swoim czasie wiele się mówiło.

Jak się szacuje, Polacy wydali po zakończeniu kampanii tylko około 2/3 swego materiału wojennego. Do schowków powędrowało przede wszystkim uzbrojenie piechoty i amunicja. Wśród tajnych organizacji i spisków panował początkowo chaos, z którego wkrótce wyłoniły się cztery prądy odpowiadające czterem głównym ugrupowaniom partyjnym. Okazało się przy tym, ku zaskoczeniu samych Polaków, że w ramach konspiracji można stworzyć naprawdę duże organizacje zbrojne.

Obok politycznego porozumienia czterech partii tworzących koalicję rządową już w początkowym okresie okupacji powstał związek stawiający sobie za cel propagowanie, aktywizację i wcielenie w życie zamiarów o charakterze powstańczym. Związek ten nosił najróżniejsze nazwy a mianowicie: ZWZ, POW, PZW, PZP. Właściwą manifestacją bloku rządowego w zakresie zbrojnego ruchu oporu okazała się jednak AK. Była to bez wątpienia organizacja najliczniejsza. Naturalnie brak jest dokładniejszych informacji, gdyż tylko bardzo niewielka część członków skupiona była w oddziałach zbrojnych, podczas gdy większość trwała zakonspirowana w gotowości do mobilizacji. Szacunki dotyczące liczebności AK w okresie przed powstaniem wahają się od 100.000 do 200.000.

Omawiany raport podaje, że siły AK po zmobilizowaniu wynosić miały około 300.000 żołnierzy zorganizowanych w 15 dywizjach tworzących 5 korpusów. Autorzy raportu zwracają ponadto uwagę, że Komenda Główna AK skutecznie dążyła do zachowania form organizacyjnych i pielęgnowania tradycji Wojska Polskiego sprzed 1939 r. W stylu pracy Komendy Głównej zauważył niemiecki wywiad cenną umiejętność łączenia charakterystycznego dla wojska centralizmu z koniecznym w warunkach konspiracji marginesem swobody dla dowództw regionalnych.

Przedmiotem szerszych rozważań raportu Militärische und Nachrichtendienstliche Kräfle im Gesamtrahmen der polnischen Widerstandbewegung (Siły wojskowe i wywiadowcze w ramach polskiego ruchu oporu) byłopowstanie jako specyficznie polski fenomen, którego istoty Niemcy nie rozumieją i nie doceniają.Napisano o nim:

"W pojęciu Polaka w 1939 r. odżył pewien istotny składnik ducha narodu rozwijany od czasu rozbiorów kraju w XVIII w., który po 1918 r. był jedynie uśpiony. Owym istotnym składnikiem jest powstanie jako przedmiot marzeń i rozmyślań, planowania i przygotowań, dziecinnych tęsknot i brutalnych żądań. Powstanie jest przejawem najwyższej moralności, próbą dla najodważniejszych, okazją dla bezwzględnych poświęceń na rzecz osiągnięcia niepodległego bytu państwowego. Z powstaniem wiążą się najlepsi, fascynuje ono cały naród, jest źródłem siły w chwili największego obciążenia i nadziei w sytuacjach bez wyjścia. (…) W związku z tym powstania (dopóki żyje naród) nie da się zlikwidować metodami policyjno-wojskowymi). W miejsce osób, które odchodzą, pojawiają się nowi bojownicy. Powstanie trwa nawet wówczas, gdy nie mamy do czynienia z konkretnymi powstańczymi działaniami bojowymi. Nie są one bowiem samym powstaniem, lecz jedynie jego bojową kulminacją (…)."

Oddział Fremde Heere Ost był w posiadaniu wielu informacji na temat polskich planów powstańczych. W omawianym raporcie poświęcono im wiele uwagi, gdyż – jak stwierdzili autorzy – dają one wgląd w podstawowe struktury i mechanizmy kierujące polskim ruchem oporu.

W raporcie wyróżnili oni kilka koncepcji powstania: tajemniczy plan Kurpicza, plan ogólnego powstania obejmujący walkę o Bazę czyli o opanowanie terenu Polski oraz operacje Osłona i Bariera na wschodnim i zachodnim pograniczu Polski mające na celu powstrzymanie oddziałów niemieckich i sowieckich od interwencji na terenie Bazy i wreszcie plany powstające w sytuacji przymusowej (Notlösungen) czyli Burza i Powstanie Warszawskie.

Autorzy raportu wspominają także o tym, że mieli dane na temat przygotowywanych akcji powstańczych w rejonach Wilna, Białegostoku, Wołynia, Lwowa, Lublina, Radomia, Krakowa i Łodzi, a ponadto o planach operacji polskiego ruchu oporu przeciw Prusom Wschodnim. Stosunkowo obszerna wiedza wywiadu niemieckiego na temat polskich planów powstańczych formułowanych w latach wojny ma – jak się wydaje – poważną lukę: autorzy raportu nie wiążą żadnego z nich z rozważna koncepcją alianckiego uderzenia od strony Półwyspu Bałkańskiego.

Plany te zaprezentowane zostały w omawianym raporcie w formie tabelarycznej, którą trudno zaprezentować i zanalizować podczas wystąpienia takiego jak dziś. Pewnego rodzaju ogólna ocena pracy planistycznej polskiego podziemia zawarta jest w następujących zdaniach:

(…) całą koncepcję cechuje wiele energii, a poszczególne plany przygotowane są z elegancją i zwłaszcza w fazie przygotowawczej odznaczają się wielkim rozmachem, jednakże w trakcie realizacji konstrukcja ta zaczyna się chwiać, zanika koordynacja (…). Tam gdzie należałoby spodziewać się działania z konsekwencją i uporem, polski charakter każe im postępować wręcz przeciwnie. (…)

Plany akcji Osłona i Bariera oraz inne plany operacyjne powstały przy pełnej świadomości potęgi ruchu oporu. Plany te cechuje wyraźny rys propagandowości i niekiedy odnosi się wrażenie, że dla ich autorów projekt był ważniejszy od wykończenia, a idea od czynu. Plan Burza odstaje już wyraźnie od swych poprzedników. Wraz z Powstaniem Warszawskim stanowi on typowe rozwiązanie doraźne zarówno w zakresie planowania, jak i realizacji. Plany formułowane po Powstaniu Warszawskim to już całkowicie zdegenerowani potomkowie swych znakomitych przodków.

Przebiegowi Burzy poświęcono w raporcie bardzo niewiele miejsca. Co ciekawe, z rozrzuconych w tekście informacji wynika niezbicie, że autorzy raportu pisząc go wiedzieli o wszystkich ważniejszych akcjach składających się na Burzę, doskonale wychwytywali ich polityczną wymowę i wiedzieli o zachowaniu Armii Czerwonej wobec AK. Wydaje się jednak, że nie postrzegali Burzy jako określoną całość, nie uchwycili zamysłu operacyjnego Komendy Głównej kryjącego się za tym planem. Fakt, że Burza nie znalazła w raporcie szczególnego odzwierciedlenia może wynikać z braku odpowiednich informacji i analiz, które tonęły gdzieś w natłoku materiałów napływających do niemieckich sztabów w okresie sowieckiej ofensywy oraz (lub) z faktu względnie małej skali i szkodliwości poszczególnych akcji Burzy w porównaniu z operacjami frontowymi znajdującymi się w pełnym toku.

Wybuch i przebieg Powstania Warszawskiego omówione zostały w raporcie Militärische und Nachńchtendienstliche Kräfte im Gesamtrahmen der polnischen Widerstandsbewegung (Siły wojskowe i wywiadowcze w ramach polskiego ruchu oporu) obszernie, bo aż na 20 stronach maszynopisu. Opisowi samych walk poświęcili autorzy jednak mniej miejsca niż charakterystyce walki politycznej i propagandowej jaka rozegrała się wokół powstania i kwestii udzielenia pomocy Warszawie. Wykazali przy tym pełną orientację i daleko posuniętą bezstronność. Z pewną przesadą można powiedzieć, że ten ustęp omawianego raportu mógłby wyjść spod pióra jakiegoś dobrze zorientowanego polskiego obserwatora piszącego w kraju. Oznacza to nota bene, że jest to partia tekstu z naszego punktu widzenia stosunkowo mało interesująca i z braku czasu nie poświęcimy jej więcej miejsca.

Szczególnie wartościowe są – jak mi się wydaje – partie tekstu, które charakteryzują konsekwencje powstania z niemieckiego punktu widzenia, czytamy w nich:

Przygotowania, wybuch, przebieg i wreszcie klęska Powstania Warszawskiego mają poważne następstwa dla polskiego narodu. Najważniejszym jest przy tym pytanie, czy niedwuznaczne stanowisko jakie zajęli sojusznicy Polski, gdy w grę wchodziły nie jakieś przyszłe kwestie polityczno-dyplomatyczne, lecz życie lub śmierć setek tysięcy osób, doprowadzi do zasadniczej zmiany postawy narodu polskiego. Teraz bowiem już nie niemiecka propaganda, lecz naga rzeczywistość, przelana krew setek tysięcy rodaków (eigene Volksgenossen) mówiła Polakom czego mogą oczekiwać po swych dotychczasowych przyjaciołach. (…).

W wyniku prowadzonej na ten temat żywej dyskusji zarówno w wypowiedziach prywatnych, jak i w pewnych enuncjacjach prasowych pojawiły się pierwsze, budzące nadzieję oznaki opamiętania. Znalazły one wyraz przede wszystkim w pogłoskach na temat Bora. (…) Bezpośrednio po kapitulacji Warszawy w najszerszych kręgach polskiego społeczeństwa zaczęła kursować plotka, jakoby Bór prowadził bezpośrednie rozmowy z Führerem, w celu sformowania u boku Wehrmachtu polskiego legionu do walki z Sowietami. Plotki te utrzymywały się przez wiele tygodni, a ich źródło nie zostało odkryte. (…).

Znacznie więcej miejsca od poważnych rozważań nad możliwością porozumienia polsko-niemieckiego zajmowała w umysłach Polaków debata nad powstaniem i jego usprawiedliwianie, albo nawet gloryfikacja. (…) Rząd londyński z uporem odpierał wszystkie ataki biorąc w obronę kierownictwo powstania, a szczególnie samego Bora. (…)

"Polacy powszechnie zarzucają Sowietom bojkot wobec powstania, a Anglo-Amerykanom nieodpowiedzialność, miękkość w stosunku do Sowietów. Zamiast jednak wyciągnąć z tego konsekwencje, upajają się myślą, że powstanie, które było porażką militarną, kosztowało życie niezliczonych ludzi i obróciło stolicę państwa w perzynę, mimo to stało się zwycięstwem politycznym i moralnym. Zwycięstwem politycznym było rzekomo w tym sensie, że Niemcy zostali zmuszeni do przyznania powstańcom uprawnień kombatanckich, przez co pośrednio uznali rząd londyński a w dalszej konsekwencji uznali bezprawność wcielenia do Rzeszy zachodnich rejonów dawnej Polski. Zwycięstwem moralnym było rzekomo w tym sensie, że powstanie zademonstrowało całemu światu niewzruszone zdecydowanie i wolę walki polskiego narodu o odzyskanie niepodległości państwowej. (…) Z rzadka tylko odzywały się głosy rozsądku, wystarczająco szczere i nieuprzedzone aby przyznać cały bezsens powstania. W propagandzie nie znalazły one żadnego oddźwięku."

Władze GG z wielkim naciskiem wykazywały zamieszkałym tam Polakom całą bezsensowność oporu wobec Niemiec, wobec klęski powstania w Warszawie. Liczne odezwy i artykuły prasowe apelowały o opamiętanie. Sam Gubernator Generalny w specjalnej, zasadniczej odezwie potwierdził swą gotowość pokojowego rozwiązania polskiego problemu. Wehrmacht przeprowadził na terenie GG po powstaniu szeroko zakrojoną akcję plakatową i ulotkową wzywającą do ochotniczego wstępowania do służby pomocniczej w niemieckich siłach zbrojnych. Stwarzała ona mężczyznom w wieku od 16 do 50 lat, zwłaszcza tym, którzy wyróżnili się podczas robót fortyfikacyjnych, możliwość walki z bronią w ręku przeciw Sowietom.

W związku z rezygnacją i bezradnością jaka zaznaczyła się po powstaniu warszawskim należałoby oczekiwać, że niemieckie wezwania znajdą szerokie, pozytywne echo u polskich czynników politycznych i wojskowych. Nic takiego nie nastąpiło.

Odezwy Wehrmachtu stary się wprawdzie tematem wielu poważnych debat, nie brakowało nawet oznak sympatii i wypowiedzi wyrażających uznanie dla tej inicjatywy, a mimo to na końcu spotkaliśmy się z odmową. Liczba ochotników była jednak znikomo mała. Znaczna część zgłaszających pochodziła z absolutnie najuboższych warstw społeczeństwa i podejmując ten krok kierowała się względami materialnymi, liczna była także grupa ochotników, którzy zgłaszali się na polecenie podziemia.

Negatywną postawę wobec niemieckich apeli można różnie tłumaczyć. (…) Pojawiło się np. zdanie, że (…) osobiste decyzje Polaków zapaść mogą dopiero, gdy powstanie odpowiednia, ogólna podstawa polityczna. Stworzenie takiej podstawy jest naczelnym zadaniem niemieckiego kierownictwa i bez jego realizacji Polacy nie pójdą za wezwaniami niemieckimi.

Zainteresowania niemieckie odnośnie ewentualnego pozyskania Polaków obejmowały także jeńców z powstania. W omawianym raporcie czytamy:

Pogłębiony pogląd na zagadnienie gotowości Polaków do współpracy z Niemcami w okresie po powstaniu uzyskano przepytując jeńców z Powstania Warszawskiego przebywających w dwóch obozach.

Obóz I: oficerowie i podchorążowie. Postawa trwale antyniemiecka, pytani nie chcą swej przyszłej egzystencji narażać przez ewentualną współpracę z Niemcami, liczą na klęskę Niemiec. W obrębie obozu są, jak twierdzą, chronieni przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Za drutami obawiają się Gestapo, o którym wyrażają się z wielką nienawiścią.

Obóz II: podoficerowie i szeregowi, prawie wyłącznie robotnicy, którzy już od kilku lat pracowali w GG pod kierownictwem niemieckim. Postawa narodowa, ale mniej fanatyczna niż w pierwszym obozie. Pytani wykazują mniejsze wyrobienie polityczne, od chwili dostania się pytanych do niewoli oficerowie nie wywierają na nich wpływu[19].

Wyniki tego swoistego badania opinii odbyły się w około 10 tygodni po dostaniu się powstańców do niewoli i przyniosły następujące rezultaty. Do ogólnej współpracy gotowych było 5% oficerów i 68% podoficerów i szeregowych. Tu pragnę podkreślić, że nie wiadomo, co autorzy raportu rozumieli pod pojęciem „ogólnej współpracy”. Gotowość do antysowieckiej pracy konspiracyjnej zadeklarowało 3,6% oficerów i 38% podoficerów i szeregowych. Ze względu na to, że w praktyce – poza obozami – nie można wprowadzić idealnego rozdziału kadry dowódczej od szeregowych oraz na to, że polskie elity przywódcze odradzają się bardzo szybko, autorzy raportu ostrzegali przed przecenianiem tych liczb.

"Lektura raportu Militärische und Nachrichtendienstliche Kräfte im Gesamtrahmen der polnischen Widerstandsbewegung (Siły wojskowe i wywiadowcze w ramach polskiego ruchu oporu) wskazuje dobitnie na to, że polskie podziemie było prawdziwie ważnym aktorem w wydarzeniach II wojny światowej. Stanowiło ono z niemieckiego punktu widzenia czynnik ryzyka, który tym poważniej brany był pod uwagę w ocenach sytuacji wojennej, że dowództwo niemieckie jak na dłoni obserwowało bezskuteczność swej dotychczasowej linii postępowania wobec ruchu oporu, który w najmniejszym stopniu nie dawał się kontrolować, ani nawet ograniczać."

Uwięzieni w swych stereotypach, ulegający narodowosocjalistycznej ideologii i propagandzie sztabowcy niemieccy nie potrafili (i wobec nadzoru SS nie bardzo mogli) otwarcie przyznać, że mają w Polakach równorzędnego (a w pewnych sprawach przerastającego ich) przeciwnika, którego chętnie przeciągnęliby na swoją stronę. W związku z tym tłumacząc swe niepowodzenia uciekali się do volkistowskiej mistyki. Czytając w raporcie „między wierszami” orientujemy się z jaką ulgą dowództwo niemieckie przyjęło fakt, że bez wydatkowania własnych sił, dzięki sprzecznościom w obozie alianckim, uniknęło konfrontacji z ogólnym powstaniem polskim na tyłach swych wojsk.

Jan Rydel, Polska konspiracja i ruch powstańczy w świetle tzw. Raportu Gehlena

Artykuł pochodzi z portalu http://niezlomni.com/