W miniony weekend opinię publiczną zelektryzowała informacja o planach prof. Krystyny Pawłowicz. Posłanka PiS zapowiedziała na Twitterze, że w polityce pozostanie tylko do końca bieżącej kadencji Sejmu. Natychmiast ruszyły spekulacje medialne, że PiS po raz kolejny "chowa" przed wyborami kontrowersyjnych posłów. 

Sama posłanka Pawłowicz przekonuje, że rezygnacja z polityki jest jej własną decyzją, spowodowaną problemami zdrowotnymi i koniecznością "uporządkowania swoich spraw". Polityk zapewniła, że nikt nie naciska na nią w tej sprawie i pozostaje w dobrych stosunkach z kolegami z partii. 

Jakkolwiek by nie było, ruszyła fala spekulacji. Według doniesień "Faktu", podobny los ma spotkać wkrótce innego polityka PiS, Dominika Tarczyńskiego. Wraz z prof. Pawłowicz, Tarczyński znajduje się w grupie najbardziej kontrowersyjnych i wyrazistych polityków obozu rządzącego. Niedawno w jednym z wystąpień nazwał posła Jacka Protasiewicza "idiotą", za co został ukarany przez Marszałka Sejmu obniżeniem uposażenia. Po tym wystąpieniu posła Dominika Tarczyńskiego przywołał zresztą do porządku sam Jarosław Kaczyński. 

Dziennik "Fakt", cytując polityka Prawa i Sprawiedliwości, oczywiście anonimowego, pisze: "Tarczyński będzie następny". Nieoficjalnie mówi się, że przekaz kieleckiego posła jest zbyt antyunijny, co może zaszkodzić PiS z zbliżających się wyborach. Informator tabloidu, opisując wystąpienie prezesa PiS z Jachranki, na zamkniętym posiedzeniu klubu, przekonuje, że Kaczyńskiemu zależy obecnie na złagodzeniu przekazu i przejęciu centrowego elektoratu. 

"Gall Anonim" cytowany przez "Fakt" sugeruje, że nie chodziło o to, aby prof. Krystyna Pawłowicz całkowicie wycofała się z polityki, ale o to, by "schowała się", tak jak w 2015 r. Antoni Macierewicz. Posłanka miała jednak unieść się honorem i zamieścić ostry wpis na Twitterze, za co miała zostać upomniana przez władze partii. 

Nie wiemy, ile w tym prawdy, ponieważ dziennikarze mediów nieprzychylnych rządowi lubują się w spekulacjach na temat rzekomych konfliktów, nacisków i niesnasek w obozie "Dobrej Zmiany" i średnio co miesiąc "dymisjonują" kolejnych ministrów. Jedno jest pewne: tacy politycy PiS jak prof. Krystyna Pawłowicz czy poseł Dominik Tarczyński rzeczywiście budzą wiele emocji. Część odbiorców wprost ich nienawidzi, inni uważają, że ich przekaz jest zbyt ostry, jeszcze inni- że to właśnie tego rodzaju postacie na polskiej scenie politycznej nie boją się mówić wprost tego, co myśli wielu Polaków. Wyborcy PiS z tej ostatniej grupy przyjmują te doniesienia z niezadowoleniem i obawiają się zmiany kursu partii na lewo. 

Jakkolwiek by nie było, pozostaje nam na razie poczekać do kolejnych wyborów. Niby tylko rok, a naprawdę wiele może się zmienić...

yenn/Fakt, Fronda.pl