Rosjanie masowo odwiedzają wróżki, szamanów, tarocistów, oddając się we władanie złych mocy. Powszechny alkoholizm, rozwody, samobójstwa, agresja, wypadki – efekty bałwochwalstwa widać jak na dłoni. Niestety dotyczy to także tych, którzy uczestniczą w życiu religijnym. Rosjanie palą Panu Bogu świeczkę, a diabłu – ogarek.

Media w służbie demona

W styczniu na jednym z kanałów rosyjskojęzycznych miałem okazję oglądać streszczenie „ostatniego sezonu” (jak się to teraz mówi w telewizyjnej nowomowie) jednego z najpopularniejszych programów ezoterycznych pt. „Bitwa ekstrasenov”. Ekstrasens – to po rosyjsku ktoś, kto posiada zdolności paranormalne, najczęściej zajmujący się czarną magią, może to być osoba opętana.

Program jest prawdziwym hitem eksportowym rosyjskiego kanału TNT TV. Analogiczne produkcje funkcjonują w Krajach Bałtyckich, na Ukrainie, w Gruzji, Mongolii, Azerbejdżanie i Kazachstanie. Właśnie zakończyła się 14 edycja tego szkodliwego programu, nagminnie śledzonego przez miliony niczego nieświadomych telewidzów.

Ostatni odcinek wygrał pochodzący z prowincji, a mieszkający w Moskwie Aleksander Szeps. Od początku był uwielbiany przez kobiety, zakochane w jego nienaturalnie granatowych oczach. Momentami odnosiłem wrażenie, że oglądam raczej wyreżyserowaną telenowelę niż rzeczywistą rywalizację. Teatralne gesty, nienaturalnie wyglądające rytuały, wszystko wyglądało na typową rosyjską tandetę.

Niemniej Szeps odwoływał się wprost do czarnej magii. Obnosił się lucyferycznym pentagramem, trupimi czaszkami, zaklęciami. W program wtopiono wątek erotyczny. Jego największą rywalką była młoda, ruda Skandynawka. Od razu rozpoczęli romans na wizji, a po zakończeniu programu pojechali razem na wakacje. „On zajmuje się czarną magią, ja też – pasujemy do siebie” – skwitowała to kochanka „ekstrasensa”.

Opętanie na ekranie

Jasnowidzowie wpadają w trans. Komunikują się na wizji z duszami zmarłych. Poszukują osób ukrytych w bagażnikach aut i kontenerach. Palą świece, kadzidła. Pokazują się z trupimi czaszkami, wnętrznościami zwierząt, które następnie używają do swoich rytuałach. Kapiąca krew, medytacyjna muzyka, lęk i przerażenie – to wszystko ma sprawić wrażenie, że dzieje się coś nadzwyczajnego, a zarazem fascynującego.

Na zwycięstwo Szepsa głosuje sto kilkadziesiąt tysięcy fanów. Przed pałacem, gdzie ma być ogłoszony wynik gromadzą się tłumy wielbicieli, głównie kobiet. Zwycięzca staje się gwiazdą. Zostaje zapraszany do programów jako ekspert. Wypowiada się o przyczynach wypadków, zaginięciach dzieci.

Zyskuje uznanie w oczach świata. Jako nagroda – pieniądze, egzotyczne wycieczki. Kamera chodzi za nim wszędzie – na plażę, a nawet do sypialni. Ktoś, kto propaguje zdolności demoniczne ma już wszystko – bogactwo, sławę, atrakcyjną kobietę, która tańczy dla niego w bieliźnie na rurze.

To wszystko musi oddziaływać na wyobraźnię typowego Rosjanina skulonego gdzieś w kufajce, grzejącego się wódką przy piecu przy dwudziestostopniowym mrozie, marzącego aby zmienić swoje życie. Przekaz jest jasny – szukaj kontaktu z jasnowidzami, oni ci pomogą, bo być może za twoje nieszczęścia odpowiedzialne są błąkające się dusze zmarłych, które trzeba zneutralizować…

Demoniczny TVN

Tego typu programy przynoszą duże spustoszenie duchowe i sprowadzają na oglądających poważne niebezpieczeństwa, zachęcając do otwierania się na działanie sił zła. Konsekwencją mogą być rozmaite dręczenia demoniczne, a nawet opętanie. Niestety są w Polsce środowiska, które nie wahają się importować ezoterykę z Rosji.

W połowie tego roku na zaproszenie telewizji TTV przybył posiadający zdolności mediumiczne Maxim Gordeev. Był on bohaterem jednego z programów „Bitwa esktrasensov” na Ukrainie. Gordeev został zaproszony do programu Dzień Dobry TVN. „Pracuje z duchami zmarłych, wróży z tarota, przepowiada przyszłość. (…) Założył Pierwszą Ukraińską Akademię Nauk Ezoterycznych” – reklamowała go redakcja.

Kolejnym anty-bohaterem importowanym do Polski jest Vitaliy Gilbert. Jego książkę „Modelowanie przyszłości” publikuje jedno z wydawnictw ezoterycznych. On też został wylansowany przez „Bitwe ekstrasensov”. Gilbert przyznaje, że stał się gwiazdą: „Zwiedziłem Tybet. Uczę ludzi modelowania przyszłości, odrzucenia lęków i stereotypów” – opowiada. Niby niewinnie, ale konsekwencje zabawy w magię mogą być przecież tragiczne. Uczestnicy odwołują się przecież do sił zła, które za chwilowe paranormalne zdolności, wystawiają słony rachunek – żądają duszy delikwenta.

Powyższe programy powinny być monitorowane przez opinie publiczną. Myślałem, że to niemożliwe, aby pojawiły się w Polsce. Myliłem się. Już dziś widoczne są pierwsze przymiarki do tego typu projektów, które mogą pojawić się także w naszym kraju.

 Tomasz Teluk