Ewa Kopacz uważa, że zabicie człowieka może być kwestią decyzji” - pisze Aleksandra Musiał z Fundacji Pro – Prawo do życia.

Kampania wyborcza, w której jak najwięcej chciałaby uzyskać Ewa Kopacz ruszyła pełną parą. Kilka dni temu pani premier odwiedziła więc szkołę, w której z uśmiechem na twarzy dała się fotografować z blisko 7-letnimi dziećmi. Wyglądała na zainteresowaną ich sprawami, oglądała wspólnie z nimi obrazki i zadawała pytania.

Szkoda że nie każdy rówieśnik tych dzieci mógł doświadczyć troski ze strony pani premier. W czerwcu 2008 roku Ewa Kopacz podczas nagonki mediów lewicowych na nienarodzone dziecko 14-letniej „Agaty”, wskazała szpital w którym można by zabić to dziecko. W konsekwencji maluch rzeczywiście stracił życie. Gdyby nie „interwencja” pani premier, możliwe że żyłby do dziś.

Kolejną grupą dzieci, której Ewa Kopacz odmawia prawa do życia są dzieci podejrzane o chorobę. Najwidoczniej premier uważa, że normą jest to, iż chore dzieci można zabijać, mimo że: „Są mamy, które wychowują dzieci również z chorobami i chwała im za to, bardzo im za to dziękuję, ale to jest ich decyzja”.

Ewa Kopacz uważa więc, że zabicie człowieka może być kwestią decyzji, że należy kalkulować, czy utrzymanie danego człowieka przy życiu jest mi na rękę. Wystarczy mieć parawan w postaci paragrafów, które na to pozwolą.

Aleksandra Musiał/Stopaborcji.pl