Rosja podsyca społeczne i kulturowe konflikty w państwach Europy w celu ich destabilizacji, aby stworzyć wrażenie bezradności rządów w rozwiązywaniu problemów – powiedział w wywiadzie dla gazety Kurier Gerhard Mangott, austriacki politolog, ekspert ds. Europy Wschodniej i Rosji.

„Celem jest wykorzystanie istniejących konfliktów społecznych i kulturowych we wspólnotach europejskich. Konflikty muszą być napędzane, aby wzmocnić siły, które korzystają z tych konfliktów”.

Gerhard Mangott Austriacki politolog, ekspert ds. Europy Wschodniej i Rosji

Odpowiadając na pytanie, jaki jest cel rosyjskich wpływów w Europie, Mangotte podkreślił, że celem jest ogólna destabilizacja sytuacji.

„Należy stworzyć wrażenie, że rządy państw europejskich nie są w stanie rozwiązać problemów obywateli, poprawić ich poziomu życia” – zaznaczył politolog.

Ta sytuacja, jak zauważył ekspert, przynosi korzyści partiom populistycznym, w celu wzmocnienia ich pozycji, Rosja nie tylko używa dezinformacji, ale także zapewnia środki finansowe. Z kolei te partie „krytykują Unię Europejską i wzywają do nawiązania stosunków z Rosją”.

Udział w globalnej gospodarce stworzył Rosji możliwość psucia Europy od wewnątrz. Korzystając z zachodniej otwartości, Gazprom przekupił całą grupę czołowych ekspertów, przedsiębiorców i polityków europejskich. Kreml dołożył wszelkich starań, żeby Europa stała się bezzębna, bierna i ospała. Ta strategia okazała się bardzo skuteczna.

Do realizacji rosyjskiej strategii geopolitycznej zaangażowano ogromne środki finansowe, materialne, instytucjonalne i ludzkie. Na Zachodzie pracuje rozbudowana sieć agentów wpływu, którzy w interesie Rosji (i za rosyjskie pieniądze) sieją nienawiść międzyetniczną, wywołują spory historyczne oraz terytorialne.

Coraz mocniej szaleje kremlowska propaganda. W celu rozbicia jedności Zachodu liczne media, organizacje społeczne, partie polityczne i ośrodki analityczne szerzą rosyjską propagandę nienawiści, antyliberalizmu, antyamerykanizmu, antysemityzmu oraz neomarksizmu i nacjonalizmu. „Kremlowska armia trolli” atakuje polską sieć. Kukiełki Kremla do utraty tchu wybielają Putina i jego agresywną politykę. „Rosja nie zagraża. Rosja jest zagrożona. Jest nieustanna agresja NATO przeciwko Rosji” – taką retorykę słyszymy na co dzień z ust polityków, politologów, ekspertów i dziennikarzy zjednoczonych wspólnym celem: rehabilitacją agresywnej polityki Kremla.

Moskwa kupuje partie i polityków charakteryzujących się nadmiarem prowincjonalnej mentalności i brakiem strategicznego myślenia. Wielbiąc rosyjskiego złotego cielca, nie zdają sobie sprawy, że mogą się stać następną ofiarą krwawego imperium zła. Nie rozumieją, że są karmieni do uboju…

Włodzimierz Iszczuk Redaktor naczelny portalu Jagiellonia.org i czasopisma „Głos Polonii”

Jak już wcześniej informowaliśmy, kilka lat temu w Wiedniu odbyło się spotkanie przedstawicieli europejskich partii neonazistowskich z ideologiem eurazjatyzmu Aleksandrem Duginem i rosyjskim oligarchą Konstantynem Małofiejewem. Co ciekawe, właśnie Małofiejew był głównym sponsorem tzw. ruskiej wiosny w Donbasie. Wojna hybrydowa jest jego specjalnością. Spotkanie było tajne i można się tylko domyślać, o czym rozmawiano. Jednak w wypowiedziach publicznych Dugin, nazywany też mózgiem Putina, nie kryje, że Rosja marzy o podboju całej Europy.

„Rosjanie zmobilizują się dla wielkiego celu. A tym wielkim celem jest przyłączenie Europy. […] Podobają wam się europejskie technologie? Weźmy je. […] To jest proste, zdobywamy Europę i już mamy wszystkie wysokie technologie! […] Zdobycie Europy! Rosyjski car czy rosyjski prezydent – jedyny dla całej Europy. […] To jest sedno całego imperium, które po prostu przywrócimy na swoje miejsce – Europejskie, Rzymskie, Greckie, Bizantyjskie Imperium z rosyjskim carem na czele” – powiedział kremlowski szaman.

Dugin nie powstrzymuje się przed kreśleniem perspektyw, jakie czekają Europę, jeśli kraje Zachodu nie zachowają solidarności i jedności w obliczu rosyjskiej agresji:

„Żadnego PKB nie zamierzamy podnosić – kontynuuje Dugin. – Dlatego że jest nam to obojętne. […] Budujemy imperium. Oni budują Unię Europejską, też swoiste imperium. Lecz jego podstawy są zbyt kruche. Jeżeli gospodarka nie odniesie sukcesu, oni się rozsypią. My natomiast powiemy: niezależnie od stanu gospodarki, co rosyjski (eurazjatycki, europejski, imperialny, rzymski) car (nasz rosyjski rzymski car) powie – to będzie! A gdzie wy się podziejecie? Gospodarka to dobrze, ale to nie ma znaczenia. Nie samym przecież chlebem… przypomni car”.

Te słowa Dugina doskonale pokazują, jakiego losu mogła się spodziewać Europa po II wojnie światowej, gdyby USA, Kanada i państwa Europy Zachodniej nie powołały NATO – sojuszu polityczno-wojskowego. Jest to również ostrzeżenie przed tym, co może się stać z Europą, jeżeli sojusz ten się rozpadnie. 

Rosyjski ślad w protestach „żółtych kamizelek” we Francji jest jak najbardziej wyraźny. Moskwa przez długi czas podsycała nienawiść i miała olbrzymi wpływ na formowanie uprzedzeń skrajniej prawicy i lewicy europejskiej. Dziś Kreml przez swoich agentów próbuje wpłynąć na skierowanie gniewu i niezadowolenia Francuzów w korzystnym dla Rosji kierunku. Zresztą, wszyscy wiedzą kim są Marin Le Pen i Jean-Luc Mélenchon …

Warto też przytoczyć dwa punkty z listy żądań protestujących we Francji:

– Opuszczenie EU;

– Opuszczenie NATO.

I wszystko jasne! Jest to wojna przeciwko cywilizacji zachodniej. Współczesna wojna hybrydowa.

Jagiellonia.org