Z o. Karolem Adamowiczem OFM, egzorcystą w Sanktuarium św. Antoniego Padewskiego w Radecznicy, rozmawia dr  Paweł Sokołowski

Jak to się stało, że został Ojciec egzorcystą?

Kiedy byłem w Hrubieszowie, ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej bp Jan Śrutwa zwrócił się do gwardiana, aby wyznaczył kogoś na egzorcystę. Gwardian zapytał mnie, czy nie podjąłbym tej posługi. Zgodziłem się. Biskup udzielił mi nominacji 7 lipca 2003 roku. W moim posługiwaniu zdarzają się różne przypadki, ale zawsze korzystałem z dorobku wielkiego włoskiego egzorcysty Gabriele’a Amortha, który pełnił tę posługę ponad 40 lat. Przypadki, które on opisał, są dla mnie bardzo klarowne.

W jakim wieku był najmłodszy egzorcyzmowany?

Miał sześć miesięcy. Kiedyś przyjechało do mnie młode małżeństwo. Przywieźli swoje pierwsze dziecko – półrocznego chłopczyka. Proszę ojca, nie możemy sobie poradzić z dzieckiem! Strasznie płacze w dzień i w nocy. W dzień jeszcze dajemy jakoś radę, ale w nocy nie można spać, nie ma chwili odpoczynku i spokoju. Odprawiłem nad dzieckiem egzorcyzm. Sytuacja się uspokoiła. Potem jeszcze trzy razy przyjeżdżali do mnie. Po trzecim egzorcyzmie wszystko wróciło do normy. Po jakimś czasie przyjechał tylko ojciec tego dziecka, ale w zupełnie innej sprawie. Mężczyzna przypomniał sobie, że ciotka jego ojca zajmuje się czarami. Poradziłem mu, by poprosił tę kobietę, aby zostawiła go w spokoju.

Czyli jest to przykład działania czarownicy… A co charakteryzuje działalność tego typu osoby?

Tak, to działanie czarownicy, która utrzymuje kontakty z diabłem i odprawia czary. Współdziała z Szatanem i potrafi zniszczyć człowieka. Czarownice nie czynią dobra, lecz czynią zło. Ich celem jest unicestwienie osoby ludzkiej.

Czy tego typu sytuacja może zdarzyć się w rodzinie, tak jak w przypadku, który Ojciec przytoczył?

Tak, może. Czarownica nie ma względu na żadne wartości.

Współcześnie coraz więcej ludzi sceptycznie podchodzi do wiary, często odchodzi od Kościoła, nie żyje według Bożych przykazań. Niejednokrotnie jednak chcą potwierdzić istnienie świata nadprzyrodzonego i wywołują duchy. Czasami robią tak dla zabawy, niekiedy z ciekawości…

Kiedyś poproszono mnie, abym wygłosił referat w szkole średniej w Zamościu. Po referacie podeszły do mnie trzy dziewczyny i zapytały: Proszę ojca, wywoływałyśmy duchy. Jeden z duchów powiedział: „Zginiesz!” Czy to prawda? Odpowiedziałem: To może być prawda. Może zginąć ta osoba z waszej grupy, która wam przewodzi. Może to nastąpić w wyniku wypadku samochodowego, a może w wyniku choroby.

Czy zna Ojciec dalszy ciąg tej historii?

Niestety, nie. Wydaje się, że trzeba ludzi ustrzec od niewiary w życie po śmierci. Być może tutaj jest jedna z przyczyn zainteresowania kontaktami z duchami jako z rzeczywistością, która naprawdę istnieje.

Wywoływanie duchów jest przez Kościół oceniane negatywnie.

Nie wolno wywoływać duchów. Kościół święty zabrania tego. Tymczasem młodzież szuka atrakcji, zabawy.

Jakie jest największe zagrożenie, które płynie z wywoływania duchów?

Jeśli człowiek wywołuje duchy, istnieje prawdopodobieństwo, że wejdzie w relację ze złym duchem, z Szatanem.

Dlaczego?

My nie wiemy, z kim mamy tak naprawdę do czynienia, nie jesteśmy w stanie tego poznać. Alejeśli mamy kontakt z duszą potępioną, to zapewne jest to kontakt z diabłem. Dusza potępiona jest zależna od Szatana i potrafi zrujnować ludzkie życie. Kościół naucza o trzech „miejscach” dla zmarłych: niebo, czyściec i piekło. Przywoływany przeze mnie Gabriele Amorth – na podstawie swojego osobistego doświadczenia – wskazuje na coś jeszcze. Jego zdaniem istnieją dusze błąkające się i dusze przewodników. Mówi, że najgorsze są dusze przewodników. Taka dusza potrafi „uczepić się” czy „wcielić się” w człowieka. Podkreślam, że jest to jednak jedynie prywatna opinia Gabriele’a Amortha, a nie nauczanie Kościoła. Trzeba o tym pamiętać.

Jeśli przychodzi do nas dusza dobra – oczywiście, nie wskutek wywoływania duchów, lecz na podstawie Bożego przyzwolenia, ona nas nie krzywdzi.

Dusza dobra, zbawiona, nie robi krzywdy człowiekowi. Dusza potępiona może natomiast spowodować zło na całe życie.

Czy w wyniku wywoływania duchów może dojść do opętania?

Tak. Ma to bardzo tragiczne skutki. Opowiem pewien przykład, choć nie dotyczy on bezpośrednio opętania. Kiedyś w jednej parafii prowadziłem rekolekcje. Przyszła do mnie pewna kobieta i poprosiła, abym pojechał z Komunią Świętą do jej męża. Przyjechał po mnie samochodem sąsiad tej kobiety. Na miejscu wyspowiadałem jej męża, a potem udzieliłem mu Komunii Świętej. Po powrocie proboszcz spytał mnie o to, jak zachowywał się kierowca. Mówię: Trudno mi to stwierdzić, gdyż w jedną stronę jechaliśmy z Panem Jezusem i nie rozmawialiśmy, a z powrotem też jakoś nie było rozmowy. Wtedy proboszcz powiedział mi, że kierowca, z którym jechałem, w młodości wywoływał duchy. Kontakt z nimi wpłynął na niego negatywnie. Przytępione zostały jego władze umysłowe, ma także problemy z pamięcią.

A co ze snami? Wiele osób, zwłaszcza po śmierci swoich bliskich, mówi, że śni im się osoba zmarła. Czy można powiedzieć, że zmarli nas ostrzegają?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Należy zapytać, w jakiej postaci ukazuje się ta dusza i czego obie życzy. Na pewno nie zaszkodzi modlitwa za taką duszę. Czasami zmarły przedstawia osobie żyjącej stan, w jakim się znajduje.

Fragment artykułu pochodzący z Miesięcznika Egzorcysta nr 30