Relikwie świętego spoczywają w Narodowym Sanktuarium Św. Andrzeja Boboli u Jezuitów na ulicy Rakowieckiej w Warszawie. W tym roku przypada 75. rocznica jego kanonizacji, dlatego uroczystościom o godz. 18.00 będzie przewodniczył sam kard. Kazimierz Nycz. Wśród zaproszonych gości nie zabraknie przedstawicieli Wojska Polskiego oraz pocztów sztandarowych.

Bóg wybiera sobie świadków adekwatnie do czasów, w których żyją. Czyni tak, by jego "boży szaleńcy" dzielili w duchu nadprzyrodzonym ciężkie doświadczenia swojego narodu i w ten sposób je uświęcali. Św. Andrzej miał trudny charakter, był porywczy i gwałtowny, ale też odważny. Do Towarzystwa Jezusowego nie dostał się od razu. W 1628 r. przełożeni uznali brata Andrzeja „za niezdatnego do nauczania w szkołach i piastowania urzędu przełożonego”. Jego upór przyniósł jednak owoce, 2 czerwca 1630 r. w kościele św. Kazimierza w Wilnie złożył śluby wieczyste.

Bobola okazał się dobrym materiałem na kaznodzieję wschodnich kresów Rzeczypospolitej XVII wieku, gdzie od czasu unii brzeskiej z  1596 r. ustanawiającej kościół grekokatolicki Kozacy zaciekle zwalczali wszelkie przejawy katolicyzmu i polonizmu. Największą nienawiść żywili do jezuitów, którzy oprócz ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa dodawali jeszcze bezwzględne posłuszeństwo papieżowi. Ci "duszochwaci", czyli łowcy prawosławnych dusz, byli przed śmiercią męczeni w sposób szczególny. Opowieści o ich katuszach oraz zmasakrowane zwłoki miały być przestrogą dla katolickiego kleru, by nie uprawiał prozelityzmu na ziemiach należących do Cerkwi.

Nie inaczej było z apostołem Polesia, którego droga krzyżowa rozpoczęła się 16 maja 1657 r. po południu. Oddział Kozaków dopadł Bobolę uciekającego wozem z majątku dzierżawcy Przychockiego w Peredyle około 30 km od Pińska na Polesiu. Według świadków nie skorzystał z szansy ucieczki, choć czekała na niego kryjówka przygotowana w lesie. Widząc nadciągających oprawców spokojnie czekał na ich przybycie.

Odrzucając przyjęcie prawosławia został pobity nahajkami i pocięty szablami. Popędzony końmi przed sąd kozacki nie wyrzekł się papieża i wiary katolickiej. Kozacy wściekli, że nie mogą go złamać rozpoczęli tortury. Zachował opis tej kaźni: "przywiązawszy go do stoły rzeźniczego wyrwali mu paznokcie, na plecach wycięli mu ornat, aż do kości, oskalpowano czerep, świeże rany posypywali plewami, odcięli mu nos i wargi. Gdy ten wciąż  wzywał imienia Jezus, przez otwór wycięty w karku wyjęli mu język i odcięli u nasady”. Mocne cięcie szabli w głowę zakończyło męczarnie Boboli.

Ciało męczennika spoczęło w pińskim kościele, gdzie po latach o nim zapomniano. Jednak zakonnik, który apostolskim życiem i heroiczną śmiercią wyjednał tyle łask dla Polski nie dał o sobie zapomnieć. 16 16 kwietnia 1702 roku św. Andrzej ukazał się rektorowi kolegium pińskiego Marcinowi Godebskiemu i wskazał miejsce swojego pochówku w krypcie kościoła pod ołtarzem głównym. Po otwarciu trumny rektor stwierdził, że ciało nie uległo rozkładowi, choć znajdowało się w wilgotnej ziemi. Z ran ciągle sączyła się krew.

Wieść o cudownie zachowanym ciele szybko rozeszła się po okolicy. Przybywający tłumnie pielgrzymi z Janowa i Pińska doznawali wielu uzdrowień. W roku 1712 jezuici rozpoczęli starania o beatyfikację, które przerwała kasata zakonu.

Drugi raz Bobola ukazał się dominikaninowi o. Alojzemu Korzenieckiemu w Wilnie w 1819 roku. Kiedy zakonnik kończył wieczorne modlitwy westchnieniem do nieba o wolną Polskę ukazał mu się kapłan ze słowami "ja jestem Andrzej Bobola, wyjrzyj przez okno, przez które przed chwilą wyglądałeś", zakonnikowi ukazał się obraz wojujących wojsk i wielkiej pożogi. "Ta wielka wojna, którą widzisz zakończy się pokojem, Polska zostanie odbudowana i ja zostanę uznany jej głównym patronem” - usłyszał zaskoczony Korzeniecki.

30 października 1853 r. papież ogłosił jezuitę Andrzeja Bobolę błogosławionym. W 1918 r., gdy Polska odzyskała niepodległość, na fali wybuchu patriotyzmu przypomniano sobie o polskim zakonniku, który przepowiedział zmartwychwstanie Polski. Władze kościelne pod naciskiem wiernych rozpoczęły akcja na rzecz kanonizacji i sprowadzenia szczątków błogosławionego do niepodległej Polski, które znajdowało się w ogarniętej rewolucją Rosji.

Bolszewicy bojąc się kultu bł. Andrzeja rozprzestrzeniającego się również wśród prawosławnych zamierzali na wszelkie sposoby zdyskredytować doczesne szczątki męczennika. Nic z tego nie wyszło, interweniować miał sam... Lenin. Polski męczennik stał się po pewnym czasie tak ważnym symbolem odrodzonej Polski, że Józef Piłsudski planował nawet odbić cenne relikwie za pomocą wysłania specjalnego oddziału Wojska Polskiego za granicę ZSRR. Plan się jednak nie powiódł.

W roku 1922, po wybuchu rewolucji, ciało Andrzeja przeniesiono do Moskwy do muzeum medycznego. W roku 1923 rząd rewolucyjny na prośbę Stolicy Apostolskiej zwrócił śmiertelne szczątki bł. Andrzeja. Przewieziono je do Watykanu. W roku 1938 relikwie zostały przewiezione do Polski. Przejazd trumny błogosławionego specjalnym pociągiem przez Lublianę, Budapeszt do Polski, a następnie przez wiele polskich miast (w tym Kraków, Poznań, Łódź aż do Warszawy) był wielką manifestacją patriotyczną. W mieście leżących na trasie przejazdu organizowano wielkie uroczystości religijno-patriotyczne. W Warszawie, po powitaniu w katedrze, relikwie spoczęły w srebrno-kryształowej trumnie-relikwiarzu w kaplicy jezuitów przy ul. Rakowieckiej i znajdują się tam do dzisiaj. Papież Jan Paweł II 16 maja 2002 r. św. ogłosił Andrzeja Bobolę patronem Polski.

Po raz ostatni święty jezuita ukazał się w 1987 r. na plebanii w Strachocinie koło Sanoka. Ukazywał się tam wcześniej, ale proboszczowie bali się zjawy. Dopiero przybycie do parafii ks. Józefa Niżnika zmieniło sytuację. Proboszcz zjawy się nie przestraszył, ale zaczął z nią rozmawiać. Na pytanie kim jesteś? usłyszał „Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie".

Św. Faustyna Kowalska w jednym z widzeń  przedstawia Św. Andrzeja Bobolę, który wraz ze Św. Wojciechem i Stanisławem Kostką klęczą przed Tronem Bożym i ciągle wstawiają się za Polską.

Święty Andrzej jest patronuje nie tylko Polsce. Pod jego opiekę oddały się również Warszawa, archidiecezja białostocka i warmińska, diecezje drohiczyńska, łomżyńska, pińska i płocka. Jest czczony także przez kolejarzy. Jego liturgiczne wspomnienie przypada 16 maja.

Jakub Pacan