Russia Today bombarduje swych widzów informacjami o licznych incydentach w Europie z udziałem migrantów, zwłaszcza muzułmańskich. Celem jest przedstawienie Europy jako ogarniętej chaosem spowodowanym konfliktami na tle religijnym i cywilizacyjnym. Ale sama Rosja ma w tym zakresie znacznie większe problemy - pisze dla Defence24.pl Witold Repetowicz.

Rosja chciałaby prezentować się jako miejsce, w którym harmonijnie współistnieją różne grupy etniczne i religijne. Chodzi tu zwłaszcza o muzułmanów zamieszkujących 89 podmiotów Federacji Rosyjskiej i dominujących w kilku z nich (głównie na Kaukazie, ale również w Tatarstanie). Obraz ten niewiele jednak ma wspólnego z rzeczywistością. Jego utrzymywaniu paradoksalnie pomaga jednak jednostronnie negatywne spojrzenie na rosyjskie władze, zgodnie z którym wszelkie rasistowskie i dżihadystyczne incydenty terrorystyczne i bandyckie są wyreżyserowane przez rosyjskie służby, a islamscy ekstremiści są w istocie ofiarami reżimu putinowskiego. Można jednak powątpiewać czy rosyjskie służby specjalne rzeczywiście w pełni kontrolują sytuację. Ponadto rosyjskie władze tolerując masowy werbunek muzułmańskich gastarbeiterów do walki w szeregach dzihadystów w Syrii i Iraku popełniły błędy, które mogą je bardzo drogo kosztować. O ile nie przerzucą tego kosztu na Europę, a w pierwszej kolejności – Polskę.

Po zamachu w Petersburgu, który miał miejsce 3 kwietnia, pojawiło się wiele głosów sugerujących, iż była to prowokacja rosyjskich służb specjalnych, związana z ostatnimi protestami antykorupcyjnymi w Rosji. Jedyną przesłanką na rzecz takiej tezy jest historia zamachów z 1999 r. Warto jednak pamiętać, że wówczas zmiotło to z "kremlowskiego tronu" Jelcyna i było preludium do potężnej operacji militarnej. Do tłumienia demonstracji rosyjskim władzom nie potrzeba zamachów terrorystycznych.

O manipulacji władzy miały też rzekomo świadczyć szybkie pojawianie się kolejnych podejrzanych, w każdym wypadku imigrantów lub/i muzułmanów. Jednak informacje te pochodziły nie ze źródeł oficjalnych, lecz z takich mediów jak lokalny portal petersburski fontanka.ru czy prywatna telewizja REN i były bezkrytycznie podchwytywane przez światowe, w tym polskie, środki masowego przekazu. Ta karuzela podejrzanych, a zwłaszcza pierwszy podejrzany o charakterystycznym muzułmańskim wyglądzie i stroju, świadczyła o głęboko zakorzenionym w społeczeństwie rosyjskim uprzedzeniu antyislamskim i rasizmie. Warto dodać, że władze rosyjskie bardzo nerwowo zareagowały na jedną sugestię pojawiającą się po tym zamachu w prasie amerykańskiej tj. iż był to odwet za aktywność rosyjską w Syrii.

Władze rosyjskie mają świadomość, że relacje między etnicznymi Rosjanami a muzułmańską mniejszością oraz migrantami to beczka prochu, której wybuch może mieć nie tylko poważne konsekwencje wewnętrzne ale i zrujnować rosyjską politykę zagraniczną tj. ekspansywne plany na Bliskim Wschodzie. Rosyjscy muzułmanie to w 97 proc. sunnici, natomiast Rosja w Syrii wspiera alawicki reżim, a najbliższym jej sojusznikiem jest obecnie Iran. Jednakże Rosja nie zamierza zamykać sobie drzwi do ewentualnych układów z krajami sunnickimi i chce budować bazę wojskową na pograniczu dwóch arabskich krajów sunnickich: Libii i Egiptu. Faktem jednak jest to, że - abstrahując od obiektywnej oceny interwencji rosyjskiej w Syrii - propaganda sunnicko-arabska i turecka nakręciła potężne nastroje antyrosyjskie w sunnickiej części świata islamu. W Turcji znalazło to swój wyraz w zamachu na ambasadora Andrieja Karłowa w grudniu ub.r. Wybuch potężnego konfliktu z sunnickimi mieszkańcami Federacji Rosyjskiej zapewne pogłębiłby te nastroje.

Tymczasem ani dżihadystyczne zamachy terrorystyczne, ani też zamieszki antyimigranckie i antymuzułmańskie po incydentach z udziałem nie-etnicznych Rosjan nie są w kraju żadną nowością. W grudniu 2015 r. na ulicy Pokrowka w Moskwie wybuchła bomba zabijając 5 osób. W 2013 r. doszło do 3 zamachów w Wołgogradzie, w których łącznie zginęło 41 osób, natomiast w styczniu 2011 r. 37 osób zginęło a 130 zostało rannych w zamachu na podmoskiewskim lotnisku Domodiedowo (w tym ostatnim wypadku media rosyjskie pomijały początkowo informację o tym, że sprawca pochodził z Kaukazu; było to związane z obawą przed zamieszkami). Liczne zamachy mają ciągle miejsce na Kaukazie, w szczególności w Dagestanie. Ponadto, od czasu rozpoczęcia interwencji w Syrii Rosja straciła dwa samoloty pasażerskie. W październiku 2015 r. rozbił się Metrojet 9268 z 224 osobami na pokładzie (wszyscy zginęli). Do ataku szybko przyznało się Państwo Islamskie, ale Rosjanie uznali ten fakt dopiero po trzech tygodniach. Nigdy natomiast nie przyznali, iż przyczyną drugiej katastrofy tj. rozbicia się w grudniu 2016 r. samolotu wojskowego z chórem Aleksandrowa na pokładzie, mógł być zamach terrorystyczny.

CZYTAJ DALEJ NA DEFENCE24.PL