Skala zainteresowania mediów, domagających się prawa do aborcji osobą prof. Bogdana Chazana jest niesamowita. Dziś na jednej z pierwszych stron tygodnika "Wprost" ukazał się apel do ginekologa pt. "Panie profesorze, proszę przestać kłamać!". Autorka tekstu, Magdalena Rigamonti, zarzuca dyrektorowi szpitala św. Rodziny w Warszawie kłamstwa i manipulacje ws. kobiety, która tydzień temu udzieliła wywiadu tygodnikowi.

Przedmiotem rzekomej manipulacji ma być zwłoka prof. Chazana z podjęciem decyzji w sprawie kobiety, która po zdiagnozowaniu nieuleczalnej choroby u dziecka, zdecydowała się na aborcję. "Wprost" wychwycił, że w jednym z medialnych wystąpień lekarz mówił o udzieleniu odpowiedzi pacjentce następnego dnia, w innym – na trzeci dzień. "Więc jak było? Jeden dzień czy trzy?" - pyta zaczepnie Rigamonti i przypomina dramatyczną historię pani Agnieszki.

Oczywiście, kobieta znajduje się w ciężkim położeniu, ma urodzić chore dziecko, które prawdopodobnie umrze, ale... granie emocjami po to, by przyłożyć znienawidzonemu lekarzowi jest chwytem, delikatnie mówiąc, mało etycznym. Co więcej, skoro "Wprost" tydzień temu zamieścił fotografię pisma od prof. Chazana, to na pewno widnieje na nim data wystawienia, zaś terminy wizyt zapewne można odszukać w medycznej dokumentacji. Dlaczego więc bazuje się na obrzucaniu inwektywami, bez powoływania się na fakty?

W najnowszym numerze "Wprost" możemy ponadto znaleźć oświadczenie pani Agnieszki. Tyle tylko, że nie odnosi się ono do rzekomych kłamstw lekarza. Możemy w nim wyczytać jedynie tyle, że kobieta nie będzie rodzić w szpitalu św. Rodziny i nie jest pod opieką profesora. "Nie mam zaufania do metod leczenia prof. Chazana, obawiam się wprowadzania przez niego metod leczenia niezgodnych z moją wolą" – napisała pani Agnieszka.

Czy nagonka na dyrektora szpitala św. Rodziny nie ustaje, bo coraz więcej więcej osób deklaruje solidarność z nim, a to wywołuje złość? Przecież w piątek na Madalińskiego odbył się wiec poparcia dla lekarza (co zresztą "Wprost" odnotowuje), na którym kilkadziesiąt osób wyraziło aprobatę dla działania ginekologa. Jaki jest więc cel nagonki?

"Cel nagonki przeciwko prof. Chazanowi jest oczywisty. Chodzi o to, by zdyskredytować wspaniałego lekarza, który prócz tego, że nie waha się mówić, iż jest człowiekiem sumienia, to w dodatku nie godzi się na mordowanie ludzi. Już teraz widać, że ta kampania przeciwko dyrektorowi szpitala im. św. Rodziny nie powiodła się. Swoimi spokojnymi, kompetentnymi wypowiedziami i wystąpieniami w mediach prof. Chazan obnażył te wszystkie manipulacje" – komentuje w rozmowie z Fronda.pl Mariusz Dzierżawski.

Działacz Fundacji PRO dodaje: "Widać, że tak naprawdę to właśnie prof. Chazan jest przyjacielem kobiet, a nie ci wszyscy, którzy robią na niego nagonkę. Celem tej kampanii nienawiści jest doprowadzenie do tego, by każdy lekarz ginekolog w Polsce musiał zabijać. Ta kampania, jak już wspomniałem, nie przynosi rezultatów i już ich nie przyniesie".

"Widać już pewne przełomowe teksty, na przykład na lisowym portalu Natemat.pl, który zamieścił wywiad z pacjentką prof. Chazana. Kobieta przedstawia ginekologa w takim świetle, w jakim widzi go bardzo wielu ludzi, czyli jako doskonałego lekarza. Nie jest to jakaś rewelacyjna wiadomość. Rewelacją jest to, że media, które do tej pory prowadziły nagonkę, wyłamują się już z tej kampanii nienawiści. Im więcej faktów będzie wychodziło na światło dzienne, tym klarowniejsza, a jednocześnie mocniejsza będzie sytuacja prof. Chazana. Trzeba jeszcze dodać, że nie tylko katolicy uważają, iż robi on to, co trzeba i jest wspaniałym lekarzem. To oczywiste dla wielu ludzi, także niewierzących, którzy śledzą tą sytuację" – argumentuje działacz Fundacji PRO.

Na koniec Dzierżawski wspomina,że grupa przyjaciół ginekologa założyła na Facebooku fanpage o nazwie "Popieram prof. Chazana" i w ciągu trzech dni stronę polubiło ponad 14 tys. osób bez posługiwania się jakimikolwiek metodami komercyjnymi. "Sympatia szerokiej publiczności, mimo tej nagonki, jest zdecydowanie po stronie profesora. Nienawistnicy z "Wprost" i innych mediów aborcyjnych wkrótce będą uciekali z podkulonymi ogonami" – konstatuje Dzierżawski.

Marta Brzezińska-Waleszczyk