W pierwszym odcinku telewizyjnego programu "Po prostu",Tomasz Sekielski przetestował system ochrony Sejmu. Dwa tygodnie dziennikarz TVP zbierał chemikalia potrzebne do produkcji bomby. Udało się, dostał je legalnie. Pod okiem naukowców sprawdził, czy po wymieszaniu kupionych składników powstanie skuteczna broń. I znowu bingo! Kamery zarejestrowały próbny wybuch. Potem nadszedł czas, by sprawdzić, czy bombę uda się wnieść do Sejmu.

 

Wszystko poszło jak z płatka. Elegancko ubrany człowiek – współpracownik Sekielskiego – w okularach, z walizeczką, nie wzbudził żadnych podejrzeń Straży Marszałkowskiej. Wchodził z "bombową" walizką tam, gdzie teoretycznie mają wstęp tylko posłowie, albo goście ze specjalną przepustką. Wszedł do restauracji sejmowej, był na konferencji SLD, siedział na galerii, gdy przemawiali posłowie. A do Sejmu dostał się przez boczne wejście do Domu Poselskiego i potem łącznikiem do głównego budynku. Swój "spacer" nagrywał ukrytą kamerą...

 

Film z prowokacji, Tomasz Sekielski, pokazał Ewie Kopacz. Marszałek Sejmu nie kryła zaskoczenia. Zwłaszcza, że prowokację dziennikarze przygotowali niemal tuż po zatrzymaniu bombera z Krakowa, który zdaniem ABW planował zamach na najważniejszych polskich polityków. Brunon K. chciał zdetonować bombę właśnie w Sejmie. Służby po tej aferze powinny być szczególnie czujne, a nie były – dowiedli dziennikarze.  

 

eMBe/Fakt.pl/TVP