- Nie wiem, co powiedzieć. Mam ściśnięte gardło i jestem w szoku - mówił na antenie TOK FM Czuchnowski. - W swoich tekstach dwukrotnie zarzuciłem pułkownikowi Przybyłowi kłamstwo. Teraz nie ma znaczenia, czy miałem rację. Teraz znaczenie ma tylko to, co pułkownik próbował zrobić. W tym momencie przygniata mnie potworny ciężar - przyznał Czuchnowski.

 

- Czy twoje krytyczne oceny były na wyrost? - pytała Czuchnowskiego Anna Laszuk. - Poczucie winy wyrasta ponad wszelkie oceny tej poprzedniej sytuacji. Trzeba znać proporcje. Człowiek próbował zrobić coś strasznego, coś, co nie przystawało do wagi tej sprawy. W tle na pewno są te zarzuty, które myśmy, także ja osobiście, stawiali. Jeśli to miałoby się skończyć tak tragicznie, szczerze mówiąc, wolałbym, żeby te zarzuty nigdy nie padły - podkreśla dziennikarz.

 

W rozmowie z PAP Czuchnowski przyznał, że "napisałem prawdę, ale czuję się winny". - Nie każda prawda warta jest ludzkiego życia - dodał. - Nie jestem w stanie po prostu zrozumieć, dlaczego płk Przybył zdecydował się na tak dramatyczny czyn w konfrontacji ze sprawą, która powinna być kwestią polemiki. Podejrzewam, że musiały stać za tym jeszcze inne względy niż tylko krytyka prasowa i zagrożenie rozwiązaniem prokuratury wojskowej - ocenił Czuchnowski.

 

eMBe/TokFm/Wpolityce.pl