Swoją muzyczną drogę rozpoczęłaś już w wieku sześciu lat, a także często powtarzasz, że muzyka była bardzo spleciona z Twoim życiem, gdyż jak wypisałaś w motto na swojej stronie „wypełniała Wasze mieszkanie po brzegi”. Skąd jednak pojawiło się u ciebie zainteresowani chrześcijańskim gospel?

Kiedyś mój mąż Wojciech trafnie ujął to w słowach, że muzyka gospel jest połączeniem dwóch pasji – miłości do muzyki i miłości do Pana Boga. Myślę, że to jest odpowiedź, sedno muzyki gospel, w której zakochałam się właśnie dzięki temu. Pochodzę z rodziny muzyków i jako czternastolatka wraz z moimi rodzicami i rodzeństwem wybraliśmy się na warsztaty muzyki gospel do Krakowa. Wszyscy zostaliśmy wtedy urzeczeni tą muzyką! Pamiętam moment, kiedy przysłuchując się instruktorom i poznając kolejne utwory zrozumiałam, że to jest właśnie muzyka, której zawsze szukałam! Muzyka gospel to były dźwięki, które od zawsze grały w moim sercu. Pamiętam uczucie podobne do tego, gdy po latach odnajdujemy naszego dobrego przyjaciela, takiego z którym rozumiemy się bez słów... Po powrocie z tych warsztatów moi rodzice wraz z franciszkaninem o.Lechem Dorobczyńskim założyli chór gospel w Przemyślu. I w nim dalej rozwijała się moja pasja.

A jak powstał Wasz zespół Holy Noiz?

Holy Noiz także wywodzi się w pewnym sensie z Przemyskiego Chóru Gospel, gdyż właśne tam poznałam się z muzykami akompaniującymi chórowi. Wśród nich oprócz mojego starszego brata Rafała – pianisty, był również m.in. (o czym wtedy jeszcze nie wiedziałam:) mój mąż Wojciech - basista. Przez wiele lat rozwijaliśmy wspólnie nasze muzyczne pasje u boku popularnych i cenionych instruktorów muzyki gospel w kraju i zagranicą, aż w pewnym momencie zrodził się pomysł i chęci stworzenia mniejszego składu już bez chóru. Z czasem zaczęliśmy wykonywać więcej moich autorskich utworów gospel, głównie w języku polskim. Razem gramy już ponad 10 lat, a jako zespół Holy Noiz od 2007 roku.

Piszesz także teksty piosenek. Jak one powstają? Czy słowa przychodzą Ci do głowy wraz z muzyką, czy raczej rodzą się pod wpływem jakiegoś wydarzenia i są splecione z tym, co w danym okresie przeżywasz?

Bardzo lubię wykonywać utwory, które rozumiem i z którymi mogę się utożsamić. Dlatego też dużo łatwiej śpiewa mi się moje własne piosenki. Na nowej płycie „Bez Ciebie nie ma mnie” większość utworów jest właśnie mojego autorstwa, a jednocześnie są one bardzo mocno inspirowane Pismem Świętym. W większości są to słowa psalmów, które sparafrazowałam na potrzeby muzyki, która powstawała pod wpływem tych tekstów. Z pisaniem utworów jest różnie. Zazwyczaj w mojej głowie tworzą się już całościowe obrazy – kiedy czytam jakiś tekst; w czasie modlitwy; jak otwieram Pismo Święte na danym psalmie, który mnie poruszy… Czasami też się tak zdarza, że jakaś muzyka przez dłuższy czas chodzi mi po głowie i szukam do niej odpowiednich słów.

Właśnie razem z zespołem wydaliście debiutancki album „Bez Ciebie nie ma mnie”. Czy rzeczywiście, jak mówi tytuł albumu, Bóg jest Kimś bez kogo nie potrafisz żyć?

Tak, rzeczywiście tak jest! Teoretycznie mogę żyć bez Pana Boga, tylko jakie to życie... Jaki byłby jego cel? Czy z Bogiem czy bez Niego wciąż żyję, ale tu chodzi o jakość tego życia. Dzięki Bogu i Jego Łasce ta jakość staje się dużo lepsza, podnoszą się wymagania względem samej siebie. To wszystko choć czasem trudne, jest dla mnie bardzo dobre, pokazuje mi jaka mogę być naprawdę. Po wydaniu albumu zastanawialiśmy się, która piosenka ma być tytułową. I padło na słowa z Psalmu 73. Kiedyś bardzo je przeżyłam. Jest tam opisane zmaganie człowieka. Kiedy rozmawiam z różnymi osobami to zauważam, że w gruncie rzeczy prawie każdy, pomimo wieku, zmaga się z podobnymi sytuacjami i uczuciami. Jednocześnie piosenka, która powstała na podstawie tego psalmu w najtrafniejszy sposób obrazuje moją relacje z Bogiem. Większość z tych utworów powstawała z potrzeby doświadczenia Boga w moim życiu! Jednak, co było dla mnie niezwykle zaskakujące w trakcie nagrywania tych utworów, na nowo w swoim życiu przeżywałam ich treść, pomimo tego, że wydawało mi się, że już na temat danego psalmu wiem wszystko. A jednak okazało się , że nie… Te utwory nabrały dla mnie nowego znaczenia. One opisują moją relację z Bogiem. Coraz dobitniej dochodzi do mnie ta prawda, że kiedy Pan Bóg jest w moim życiu to jest w nim stałość, jakbym stała na skale. Kiedy jednak zaczyna Go brakować, gdzieś się od Niego oddalam, to tracę kolory życia, jakby ktoś zrobił z niego czarno-biały szkic.

W jaki więc sposób budujesz tą swoją intymną relacje z Bogiem, że sprawia ona, że świat zostaje „pokolorowany na żółto i na niebiesko”?

Ten cytat z piosenki kojarzy mi się bardziej z sielanką i niekończącym się happy endem, ale dla mnie budowanie tej relacji jest trochę trudniejszym zadaniem. Przede wszystkim stale staram się szukać właściwego dla siebie miejsca przed Bogiem. Dla mnie już utrzymanie dobrych i żywych relacji międzyludzkich jest nie lada wyzwaniem, a co dopiero relacja z samym Panem Bogiem! Przecież mam tę świadomość,że cokolwiek by się nie działo to w tym przypadku zawsze ta „druga strona” ma rację. Nawet jeśli rzeczy dzieją się nie po mojej myśli, muszę przyznać,że Bóg się nie pomylił. Staram się więc szukać Jego woli w moim życiu, powracać do tej „pierwszej miłości”. Staram się słuchać, choć w rzeczywistości jestem gadułą... Modlę się i tak naprawdę od tego powinnam zaczynać.

Czy są jakieś jeszcze inne utwory, które są dla ciebie szczególnie bliskie?

Oprócz wspomnianego już utworu tytułowego każda piosenka z płyty ma dla mnie jakieś szczególne znaczenie. Ale zwrócę uwagę na singiel promujący płytę „Słudzy Pańscy chwalcie Pana”, ponieważ mówi on o tym, co jest celem tej płyty. Ten utwór powstał w czasie modlitwy. Właśnie zastanawiałam się nad tym, co tak naprawdę jest naszym zadaniem jako muzyków chrześcijańskich i wtedy otwarłam Słowo Boże na Psalmie 113, który rozpoczyna się zdaniem „Słudzy Pańscy chwalcie Pana od wschodu słońca aż po zachód”. Zrozumiałam wtedy, że sednem tworzenia muzyki chrześcijańskiej powinno być pragnienie uwielbiania przez nią Boga.

Właśnie chciałam nawiązać do tego utworu promującego album „Słudzy Pańscy chwalcie Pana”. Prowadzisz warsztaty , śpiewasz muzykę gospel. Co dla Ciebie znaczy tak naprawdę uwielbiać Boga?

Ostatnio dużo na ten temat myślałam. Ponieważ jak się prowadzi warsztaty gospel ma się wrażenie, że jest się cały czas „na widelcu” – ludzie mnie oglądają, słuchają, podążają za moimi wskazówkami… I tutaj jest takie niebezpieczeństwo, żeby za bardzo nie zwracać uwagi na siebie, na swoje umiejętności, wiedzę, aby nie stawiać siebie w roli przywódcy. Sednem uwielbienia, jeżeli chodzi o prace na warsztatach gospel, jest motywacja serca, aby zwrócić uwagę ludzi na treści, które są zawarte w tych utworach, a przede wszystkim na Tego, o kim mówią - Boga. Myślę, że to też później przekłada się na moje życie. Trafia do mnie zdanie, aby zbytnio się nad sobą nie użalać i sobą nie zajmować. Myślę, że artyści niestety są bardzo narażeni na taką postawę, ponieważ wszyscy jesteśmy nadwrażliwcami, patrzymy na to, co inni o nas powiedzą i sami przyglądamy się sobie, czy to co robimy, jest doskonałe. Jednak staram się nie dać temu wszystkiemu zwariować, ponieważ to jest taka forma muzykowania, która ma odwracać uwagę ode mnie i kierować ją w stronę Boga. Mam stać się Jego pracownikiem. Muzyka jest tu pewnym środkiem, aby samemu zmierzać do Boga, a także pomagać w tym innym.

A czy były jakieś sytuacje, w których wyjątkowo ciężko było Ci uwielbić Boga?

Myślę, że są to sytuacje, o których mówi Psalm 73, w których wydaje się, że idę za Panem Bogiem, zmagam się z różnymi sytuacjami, a pomimo tych starań coś mi nie wychodzi. I wtedy pojawia się żal do Niego, zazdrość względem tych, którym się udaje, roszczeniowa postawa. Jednak Pan Bóg widzi dużo dalej i ma jakiś cel w prowadzeniu mnie w danym momencie tą, a nie inną drogą.

W trakcie nagrywania płyty urodziło się przedwcześnie nasze drugie dziecko - synek Filip. Z tego powodu na dwa miesiące musieliśmy zawiesić nagrania. Z ludzkiego punktu widzenia powinien być to bardzo trudny czas uwielbiania Boga, bo przecież pracowaliśmy w tzw. słusznej sprawie nad płytą chrześcijańską, a tutaj pojawiła się sytuacja zagrożenia życia naszego dziecka. Jednak muszę przyznać, że takiej bliskości Bożej chyba nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Tak naprawdę słowa uwielbienia wtedy same cisnęły mi się na usta. Dodam,że wszystko zakończyło się pomyślnie.

A czy widzisz jakieś owoce śpiewania muzyki gospel i wielbienia Go w ten sposób w swoim życiu i życiu innych osób?

Tak! Widzę niesamowite owoce przede wszystkim w swoim życiu, ale także w życiu innych ludzi. Niedawno miałam okazję spotkać znajomych „gospelowców”, których poznałam podczas warsztatów wiele lat temu i zobaczyłam, że pomimo czasu dalej trwają w Bogu i obrali kierunek w życiu, związany z tym, co promuje muzyka gospel. Myślę, że ta muzyka nie jest zwykłym zbiorem dźwięków, ale jest w niej Duch Boży. I chociaż na początku zafascynowała mnie energia i radość która z niej emanuje, to jest w gospel jeszcze coś o wiele ważniejszego – Słowo Boże, które zasiewa w sercach i które otwiera na działanie Ducha Świętego.

Zbliżamy się teraz do Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Czy myślisz, że muzyka gospel może nam pomóc w ich przeżywaniu i odkrycia prawdy w nich zawartej, że Boża miłość jest silniejsza od śmierci czy to cielesnej, czy duchowej i już dzisiaj możemy cieszyć się wyzwoleniem z naszych problemów i beznadziei?

Oczywiście! Muzyka gospel powstawała wśród nawróconych na chrześcijaństwo niewolników, dla których Ewangelia była nie tylko pocieszeniem i sposobem na przetrwanie, ale zapewnieniem odmiany ich losu. Większość z utworów głosiła dobrą nowinę o Zmartwychwstaniu Pańskim – o zwycięstwie Jezusa nad śmiercią i grzechem, które jest także naszym zwycięstwem. Teraz gospel choć muzycznie różni się od pierwotnych pieśni, ale w dalszym ciągu większość piosenek porusza temat zmartwychwstania, mówi o tej prawdzie, że jesteśmy odkupieni, że już nasze winy zostały zmazane, że ktoś opłacił już nasz dług. Singiel promujący naszą płytę rozpoczyna się słowami „Alleluja” i chociaż przeżywamy właśnie okres Wielkiego Postu i w tym czasie nie używamy słowa „Alleluja”, ale w rezultacie właśnie do tego okres przedwielkanocny ma nas przygotować – do Alleluja, do radości Zmartwychwstania Pańskiego!

Płyta „Bez Ciebie nie ma mnie” była Waszą debiutancką płytą. Jakie macie plany na przyszłość?

Na pewno pracę nad kolejną płytą, chociaż ta wymagała od nas ogromnego nakładu pracy, uczestniczyło w niej bardzo dużo wykonawców, utwory mają rozbudowane formy i aranżacje. I zastanawialiśmy się, czy następna płyta, którą byśmy nagrywali nie powinna uwzględniać tylko głosu i harfy (śmiech). Jednak jak tylko dostaliśmy do rąk nagraną płytę to zaczęły rodzić się kolejne pomysły. Chcielibyśmy iść za ciosem i jak najszybciej zabrać się za kolejny projekt.Przed nami koncert premierowy płyty, który odbędzie się 4 kwietnia o godzinie 20:00 w Rybnickim Centrum Kultury w ramach festiwalu Music&Soul, na który serdecznie zapraszam w imieniu swoim i zespołu Holy Noiz.

Rozmawiała Natalia Podosek