Nowy numer tygodnika "wSieci" ukaże się dopiero jutro, ale już dziś wywołał prawdziwą burzę. Artykuł dotyczący Anny Grodzkiej rodzi skrajne emocje. Część komentatorów odsądza tygodnik od czci i wiary, twierdząc, że nie godzi się grzebać w tak osobistych sprawach, jak seksualność, nawet w przypadku kandydata na prezydenta. Inni są wprost przeciwnego zdania, wskazując, że w przypadku Grodzkiej seksualność odgrywa pierwszoplanową rolę.

Szeroko komentowany jest już krótki fragment artykułu Rafała Potockiego, opublikowany przez "wSieci". Czytamy:
"Osoba dobrze znająca Annę Grodzką mówi nam: »Po powrocie do domu zdejmuje te kobiece ciuchy, przebiera się w męskie ubrania. I nikt nie rozpoznałby w niej słynnej posłanki. Również sąsiedzi mówią, że kilkakrotnie udało im się dostrzec przez rozsunięte zasłony, jak posłanka Grodzka przechadzała się po pokoju w męskim stroju«".

Sama Anna Grodzka bardzo krytycznie odniosi się do publikacji, pisząc, że to dla niej "szok. "To dla mnie naprawdę szok. Bardzo trudno mi czytać te wstrętne kłamstwa i obrzydliwe insynuacje. Po prostu nie do wiary!!! Skąd w ludziach tyle nienawiści?!" - pyta.
Trzeba przyznać, że ten emocjonalny komentarz Grodzkiej dziwnie nie pasuje do jej przeszłości. Krzysztof Bęgowski, bo tak wcześniej nazywała się Grodzka, był przecież darzony ogromnym zaufaniem przez służby komunistyczne. Na tę sprawę zwraca uwagę niezalezna.pl i publikę artykuł pt. „Wielka mistyfikacja Grodzkiej. Nowe informacje o kandydacie na prezydenta”. Autorzy przypominają artykuł Doroty Kani z Gazety Polskiej.

„Koniec lat 80. był dla Krzysztofa Bęgowskiego czasem kariery biznesowej i partyjnej. Był członkiem PZPR, a po zmianach ustrojowych – SdRP i SLD. Jednocześnie prężnie działał w biznesie – w spółkach obok Krzysztofa Bęgowskiego można znaleźć ludzi powiązanych z wojskowymi i cywilnymi służbami specjalnymi PRL, głównie z Departamentem I MSW, czyli wywiadem” – pisała Kania.

„Co ciekawe, na dokumentach wyjazdowych Krzysztofa Bęgowskiego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odnotowało, że „wpis w książeczce wojskowej nie wymaga dalszych wyjaśnień”, co oznaczało, że za osobę wyjeżdzająca gwarancje brały wojskowe służby specjalne PRL. Krzysztof Bęgowski posługiwał się paszportem uprawniającym do wielokrotnego przekraczania granicy, na który w czasach PRL mogli liczyć tylko ludzie władzy” – kontynuowała.

Która twarz kandydata na prezydenta jest więc prawdziwa? Twarz wrażliwej i krzywdzonej przez hejterów kobiety, czy twarz zaufanego człowieka komunistycznej władzy?

bjad