To ciekawe, że obchody 1050. rocznicy chrztu Polski zbiegły się z dzisiejszymi 89. urodzinami Papieża Benedykta XVI.

On sam w liście do alumnów, wydanym w trakcie trwania Roku Kapłańskiego wspominał, że podczas pobytu w Hitlerjugend, gdzie został przymusowo wcielony, został zapytany przez dowódcę o to, kim chce być w przyszłości. Powiedział, że księdzem. Dowódca skomentował to mówiąc, że w nowych Niemczech nie będzie już potrzeba księży. Czy się mylił? Z jednej strony tak. Przecież tuż po wojnie u naszych sąsiadów był ogromy boom powołaniowy. seminaria pękały w szwach, budowano mnóstwo nowych kościołów. Z drugiej strony nie. Obecnie niemiecki Kościół jest na etapie, który w jednej z wypowiedzi przewidział młody profesor Józef Ratzinger w roku 1969. Kościół jest więc w kryzysie. Tak czy inaczej - 'nowe Niemcy' nie są tym krajem, o którym mówił tamten bezimienny dowódca Hitlerjugend. Nie zostały oparte o ideologię, o której myślał.

Ks. Ratzinger zawsze był prorokiem nadziei. Kiedy czyta się jego naukowe, publicystyczne czy typowo duszpasterskie wypowiedzi przebija z nich ogromna nadzieja. Mam wrażenie, że w prawie każdym tekście księdza, kardynała czy też Papieża możemy zauważyć, że obecna jest wzmianka o nadziei. Mam takie przekonanie, że jest to trafna intuicja. W nowoczesnym społeczeństwie Kościół jest pewnego rodzaju 'dinozaurem'. Nieraz budzi zdziwienie, a nawet podziw. Przemawia jednak do ludzi, ma siłę oddziaływania, o ile jest wierny Ewangelii. Jestem przekonany, że nie musi jej 'rozcieńczać' w moralnej czy dogmatycznej sferze. A tego przecież oczekują najzagorzalsi reformatorzy Kościoła. Łatwo jest zapomnieć, że jego reforma nie polega na rozmywaniu słów Jezusa, ale na powrocie do źródeł, do wierności Ewangelii. Jedynie wtedy kończy się sukcesem. A jest przy tym zadaniem 'na zawsze'. Dla każdego pokolenia, biskupa czy księdza. Dla każdego ochrzczonego w imię Trójcy Świętej.

Taka Ewangelia daje życie, odmienia serca. Nie jest jedynie mutacją humanizmu, który często zajmuje miejsce Jezusa Chrystusa. Staje się źródłem moralnej siły, duchowego doświadczenia i przemienia się w konkretne działania.

Jeśli porównamy obchody Milenium chrztu Polski z tymi obecnymi to łatwo zauważymy, jak wielką ewolucję przeszedł i przechodzi polski Kościół. Nie tylko poprzez zmiany struktur diecezji czy parafii. Pięćdziesiąt lat temu w obchodach nie znalazła się przecież taka ewangelizacja, która odbywa się dziś na poznańskim stadionie. Taka radości, którą wyrażają młodzi katolicy, rodziny, starsi, niepełnosprawni... Ci wszyscy, którzy odnaleźli sens w Jezusie. Którzy spotkali Go w Kościele. Nie oznacza to jednak, że obchody sprzed 50ciu lat nie miały wymiaru świadectwa i ewangelizacji. On był obecny w każdym jubileuszowym spotkaniu choć w innym, charakterystycznym dla tamtego etapu wymiarze. Obecne obchody rocznicy chrztu Polski to nie tylko akademie, konferencje i podniosłe celebracje. To przede wszystkim świadectwo, że wiara nie jest strukturą, ale doświadczeniem. I że nie sposób się nią nie dzielić z tymi, którzy chcą o niej słuchać. Którzy poszukują...

I jeszcze - w tym kontekście Benedykt XVI, który kilka lat wcześniej przyjął zaproszenie na uroczystości w Polsce - jest jak postać z Ewangelii. Chrystus wspomniał o ojcu rodziny, który ze skarbca wydobywa rzeczy stare i nowe ( zob.: Mt 13, 49-53). Papież ze swoim przywiązaniem do tradycji Kościoła, głębi liturgii i teologii przywrócił spojrzenie na to, co łatwo przekreślić i zatracić - z rożnych powodów. Otwarciem na Ducha Świętego zachęcał do ewangelizacji przy użyciu najnowszych środków. 

Módlmy się więc za wielkiego Papieża. Benedykt XVI zawsze pozostawał wierny Panu. Stąd też niektórzy zauważają, że dla Kościoła XX i XXI wieku stał się tym, kim w swoim czasie byli Augustyn, Ambroży czy Hieronim.  

Miej Panie w opiece Twojego Sługę!

Ks. Marek Piedziewicz