Aleksander Dugin (główny ideolog eurazjatyzmu, wykładowca w Akademii Sztabu Generalnego, autor podręcznika geopolityki używanego w Akademii Obrony Federacji Rosyjskiej, człowiek blisko związany ze służbami specjalnymi i to nie tylko dlatego, że jego ojciec Heli był generałem GRU – wylicza wszystkie jego funkcje Górny ), napisał ostatnio na Facebooku:

Jesteśmy głęboko chorzy i każda próba zebrania sił, dojścia do siebie wywołuje straszliwą reakcję. Na Krym nam wystarczyło. I było to przepiękne. Ale na Noworosję już nie wystarcza. I to jest straszne. Ponieważ to unieważnia wszystko, co było przedtem. To tak jakby ranny ptak próbował wzbić się w powietrze, odrywając od ziemi, rozpaczliwie machając skrzydłami i… znów upadał w dół. W piekło zdrady, niemocy, spisku. Siły na wyczerpaniu, a przed nim chłód, głód, niepewność, a także śmierć, śmierć, śmierć… Jak się z tym uporać i gdzie ma szukać ratunku zdradzona Noworosja, kiedy znikąd nie ma nadziei – a z ojczystej Rosji dociera tylko migotanie osłabiającej fizjonomii cynika Surkowa i milczenie Putina, które staje się grobowym”.

Grzegorz Górny zastanawia się, skąd taki pesymizm u człowieka, który jeszcze kilka miesięcy temu – po aneksji półwyspu krymskiego przez Rosję – był pełen entuzjazmu i uwielbienia dla Putina?

Wydaje się, że przyczyną rozpaczy Dugina jest krach jego planów” - pisze Górny na portalu Wpolityce.pl.

Moskwa wprawdzie nadal ma przewagę i inicjatywę na wschodzie Ukrainy, nadal wykorzystuje naiwność i bierność Zachodu, ale systematycznie kurczy się pula korzyści, jakie może uzyskać – dzięki determinacji samych Ukraińców. „Nie spełniły się nadzieje Dugina, że 8-milionowa mniejszość rosyjska na Ukrainie poprze masowo militarną akcję Moskwy” - podkreśla publicysta.

U siebie w kraju Putin może notować rekordowe 90-procentowe poparcie, ale na taki sam entuzjazm swych rodaków na Ukrainie nie może już liczyć. To nie przypadek, że na meczach piłkarskich Metalista Charków czy Czornomorca Odessa można usłyszeć, jak cały stadion skanduje po rosyjsku: Bij Moskala!” - konkluduje.

Ra/Wpolityce.pl