"Ławrow we wrześniu przyjechał, Sikorski skakał z radości"- pisze na portalu wPolityce.pl dziennikarz tygodnika "Sieci", Marek Pyza, któremu udało się dotrzeć do listów byłego szefa polskiej dyplomacji, Radosława Sikorskiego do ministra spraw zagranicznych Rosji, Siergieja Ławrowa z maja 2010 r., czyli krótko po katastrofie smoleńskiej. 

Pyza w swoim artykule ostro uderza w Sikorskiego, pisząc m.in., że były szef MSZ dziś, bez żadnego strachu, w mediach zarówno polskich, jak i zagranicznych, a także na Twitterze, bezkompromisowo wypowiada się na temat Federacji Rosyjskiej. 

"Ech, przydałby się Polsce taki minister… w 2010 roku, gdy na rosyjskiej ziemi w niewyjaśnionych okolicznościach spadł samolot z polskim prezydentem i towarzyszącą mu elitarną delegacją, a Rosja od samego początku mataczyła w sprawie, ukrywała dowody i uniemożliwiała Polakom zbadanie tragedii"- pisze publicysta, dodając, że w 2010 r. o takim szefie polskiej dyplomacji mogliśmy co najwyżej pomarzyć. 

"Mieliśmy małego bubka, który wraz ze swoją kamarylą był gotów przehandlować wiele za zapisanie się w historii jako ten, który ucywilizował Rosję (kto jeszcze pamięta, że w lutym 2010 r. na łamach „Sueddeutsche Zeitung” chciał on rozmów o wstąpieniu Rosji do NATO?!)"- przekonuje Marek Pyza, który opisuje swoje śledztwo dziennikarskie, przeprowadzone wraz z redakcyjnym kolegą, Marcinem Wikłą. Ostatnio- ujawnia dziennikarz- udało im się dotrzeć do listu z 25 maja 2010 r., który ówczesny minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, wysłał do swojego rosyjskiego odpowiednika, Siergieja Ławrowa. W piśmie znalazło się zaproszenie dla szefa rosyjskiej dyplomacji, jako gościa specjalnego na wrześniową naradę ambasadorów. 

"Ten wielce niesmaczny dokument, pisany sześć tygodni po katastrofie smoleńskiej zaczyna się odręcznym dopiskiem Sikorskiego: Wielce Szanowny Panie Ministrze, Drogi Siergieju!"- cytuje publicysta. 

"Czułbym się niezwykle zaszczycony, gdyby Pan Minister zechciał przyjąć moje zaproszenie do wzięcia udziału w jednym z posiedzeń naszej narady w charakterze gościa specjalnego. Pana obecność na tym spotkaniu byłaby wydarzeniem znamiennym dla naszych relacji, wskazywałaby nie tylko na dynamiczny postęp w naszych wzajemnych stosunkach, ale także wywołałaby pozytywny oddźwięk w skali regionalnej i europejskiej"-pisał do Ławrowa Sikorski. Były szef polskiego MSZ podkreśla również, że przyjazd jego rosyjskiego odpowiednika do Warszawy byłby także potwierdzeniem woli rządów obu krajów do kontynuacji rozwoju wzajemnych stosunków, "w kierunku podniesienia ich na poziom godny dwóch wielkich europejskich narodów o słowiańskim rodowodzie"- pisał polityk. Najlepsze "smaczki" są jednak w dalszej części listu! Radosław Sikorski dziękuje bowiem szefowi Rosyjskiej dyplomacji za "pomoc i empatię okazane Polsce i Polakom ze strony władz Federacji Rosyjskiej i Narodu Rosji w obliczu tragedii w Smoleńsku". 

"Obserwujemy także postęp w rozwiązywaniu trudnych, a nierzadko bolesnych spraw, dotyczących naszej wspólnej przeszłości"- wskazywał w maju 2010 r. ówczesny minister spraw zagranicznych. 

"Udział Pana Ministra w naradzie polskich ambasadorów z całego świata stanowiłby doskonałą okazję do dyskusji nie tylko na temat obecnego stanu i przyszłości stosunków polsko – rosyjskich, ale także umożliwiłby Panu przedstawienie polskim dyplomatom, uczestniczącym w naradzie, kompetentnej informacji na temat priorytetów rosyjskiej polityki zagranicznej, w tym stosunków Rosji z Unią Europejską i NATO"- pisał Sikorski. Na koniec podkreślił, że byłby wdzięczny za pozytywne ustosunkowanie się do tej propozycji. Zakończył podpisem odręcznym: "Łączę pozdrowienia. Radek". Jak podsumował dziennikarz tygodnika "Sieci", we wrześniu Ławrow faktycznie przyjechał na naradę, zaś "Sikorski skakał z radości". Co było dalej? "W styczniu MAK opublikował raport. Wrak do dziś leży w Rosji"- podsumował Marek Pyza, pisząc ironicznie: "Dzięki, Radek!" Do oryginalnego artykułu publicysta załączył skan opisanego w tekście dokumentu. 

yenn/wPolityce.pl, Fronda.pl