Dramatyczne zeznania pilota ze Smoleńska. "Dysponowałem kartami podejścia sprzed kilku lat". "Przygotowując się do lotu do Smoleńska dysponowałem kartami podejścia sprzed kilku lat. Nowych kart nie było, otrzymaliśmy je dopiero po katastrofie" - zeznał przed sądem Artur Wosztyl.

Słowa pilota Jaka-40 lądującego tuż przed katastrofą zszokowały prokuratorów. "Nie posiadaliśmy aktualnych kart.Zostałem poinformowany, że jeśli aktualne dotrą do jednostki, to zostaną nam przekazane" - mówił Wosztyl dodając - "niektóre karty były w fatalnym stanie, mało czytelne".

Zeznania pilota dla ekspertów lotnictwa mogą być na prawdę szokujące. Kapitan statku powietrznego, który nie ma dostępu do aktualnych kart podejścia nie ma możliwości poprawnego przygotowania się do lotu. Szczególnie do lądowania ma dochodzić w momencie niesprzyjających warunków atmosferycznych, tak jak było to 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. Artur Wosztyl wezwany został do prokuratury w związku z procesem byłego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007 - 2017 Tomasza Arabskiego.

Proces toczy się z oskarżenia prywatnego i dotyczy ewentualnych błędów w organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Oprócz Arabskiego oskarżeni są także dwaj urzędnicy kancelarii premiera Donalda Tuska - Monika B. oraz Mirosław K., a także pracowncy ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Co może okazać się bardzo ciekawe, pilot przyznał że po powrocie "pojawiły się" zaktualizowane karty - "Aktualne karty dotarły post factum, dowiedziałem się o tym po tragedii i już nie dokonywałem analizy w celu porównania. Nowe karty były bardzo ładnie wydrukowane".

Przypomnijmy, że proces rozpoczął się w marcu 2016 roku. Oskarżycielami są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Zbigniewa Wassermanna oraz Andrzeja Przewoźnika. Dodatkowo do sprawy dołączyła się prokuratura w formie tzw. "rzecznika praworządności".

mor/PAP, fonda.pl