Eryk Łażewski, Fronda.pl: Ostatnio mamy cały ciąg dziwnych, antypolskich wypowiedzi: począwszy od dziennikarki Andrei Mitchell, przez „Jerusalem Post”, po ostatnio ministra Katza. Proszę o komentarz, o powiedzenie naszym czytelnikom o co tutaj chodzi, dlaczego takie dziwne wypowiedzi pojawiają się akurat właśnie teraz.

Dr Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych: jeśli chodzi o ministra Katza, to nie trzeba być szczególnie dociekliwym: teraz w Izraelu są wybory i minister Katz uznał, albo ma takie informacje, o pewnych wyborcach (bo takie skrajne poglądy ma niewielka grupa wyborców, kilkuprocentowa), o których on sądzi, że są antypolscy i trzeba do nich dotrzeć. Kluczem do tego, aby w tym wszystkim nie wariować, jest rozumieć te motywacje, że minister Katz w tym wypadku (chociaż przykre jest to, że mówi to jako minister spraw zagranicznych) jednak nie mówi w imieniu wszystkich obywateli Izraela, czy tym bardziej wszystkich Żydów. Nawet dla mnie, takie interpretacje, jakie pojawiają się w Polsce, że np. Żydzi coś uważają, [są przesadne]. Trzeba tu być precyzyjnym dla zachowania zdrowego rozsądku. Tak uważa jakaś grupa polityków partii „Likud”, bo okazuje się też, że nie wszyscy: niektórzy odcięli już się od tego.

A jak w takim razie sprawa z tym „Jerusalem Post”, czy to również sprawa wyborów?

Na „Jerusalem Post” ja się nie znam i nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak uważa konkretny publicysta. Jedno jest pewne: powinna być reakcja z naszej strony. Ta reakcja w tym przypadku była. I na wypowiedzi polityczne, i na wypowiedzi publicystyczne.

Na wypowiedzi publicystyczne reakcja powinna mieć trochę inny charakter. Tam, gdzie mamy podejrzenie, że chodzi o prawdziwą, rzeczywistą niewiedzę czyjąś, na temat przebiegu II Wojny Światowej, należy używać takich metod, żeby się ktoś dowiedział. Czasami też właściwą metodą jest zapoznanie kogoś z wydarzeniami , zaproszenie do Polski. Takie też rzeczy należy stosować, czyli po prostu środki należy dobierać jednak do sytuacji, tak aby na początku była efektywność, i pamiętać, że tak, czy owak Polska i Izrael pozostają dzisiaj politycznymi sojusznikami, także w kontekście polityki Zachodu. I trzeba takie rzeczy w tym sensie odbierać, aby pamiętać, że nie każda wypowiedź antypolska, czy większość wypowiedzi antypolskich, to są wypowiedzi reprezentujące stanowisko wszystkich sił politycznych w Izraelu.

W każdym razie wydaje się, że to [wypowiedzi antypolskie] osłabia ten sojusz polsko – izraelski.

Oczywiście, że osłabia. Tylko, że między tymi różnymi wydarzeniami istnieje tylko zbieżność czasowa. Wydaje się, że wypowiedź dziennikarki z NBC i wypowiedź Katza to jednak trudno byłoby interpretować, że tutaj mamy do czynienia z jakąś orkiestrą antypolską. Raczej w tym wypadku mamy do czynienia ze zbiegiem okoliczności takim, że te wypowiedzi padły mniej więcej w tym samym czasie.

Wie Pan, w końcu nasz rząd też mógł pomyśleć, że nie jest dla nikogo tajemnicą, jakiego rodzaju politykiem jest Netanjahu: że jest bezwzględny, że walczy o każde miejsce w Knesecie i kalendarz wyborów w Izraelu nie jest tajemnicą. Netanjahu nie jest święty: to jest polityk, jak każdy na świecie. A do tego, szczególnie brutalny w walce o głosy. To nie od dzisiaj wiadomo. Można więc było przewidzieć, że on sobie w Warszawie urządzi raczej konwencję „Likudu”, niż poważną debatę międzynarodową, Tak się stało.

Rozumiem. A czy uważa pan, że decyzja premiera Morawieckiego o odwołaniu Szczytu V4 była adekwatna?

Nie miał innego wyjścia. A więc to właściwie była jedyna możliwa decyzja, I on była dobra.

Ale zdaje się, jakby pozostali premierzy tam pojechali, spotkali się z Netanjahu, jakby nic się nie stało.

Wie pan, trochę żeśmy się dowiedzieli przy tej okazji o pozostałych premierach [krajów Grupy Wyszehradzkiej], że oni nie byli w stanie w żaden sposób jakby uwzględnić naszego stanowiska i faktu, że Polsce stała się krzywda z tego, co powiedział Katz. Myślę, że taki jest z tego plus: jedyny, jaki widzę.

No bo, to tak wygląda, jakby szczyt się i tak odbywał. Tyle, że bez Polski.

No tak to się skończyło. Rzeczywiście, Szczyt odbył się bez Polski. No, ale on już nie był w tym samym formacie, bo Szczyt V4 bez Polski, to już nie jest Szczyt V4 z tego punktu widzenia, ale jakiś inny Szczyt się odbył. Ale odbył się faktycznie, i jak mówię: my dowiedzieliśmy się czegoś o lojalności naszych partnerów wyszehradzkich. Myślę, że to też jest cenna uwaga, cenna nauka dla naszej dyplomacji.

Dziękuję bardzo za wypowiedź dla Frondy.pl