Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Czy śmierć mózgu - a dokładnie śmierć pnia mózgu - to koniec życia człowieka?

Jacek Maria Norkowski OP, dr n. med.  dla Frondy: Nie. Śmierć pnia mózgu stwierdza się w Polsce u kogoś, kto ma śpiaczkę połączoną z brakiem odruchów pniowych, czyli odruchów, które są obserwowane głównie w obrębie głowy - plus bezdech, czyli brak odruchu oddechowego. Człowiek, który jest w śpiączce i który ma normalne krążenie krwi jest uznawany - jeśli spełnia takie kryteria i stwierdzi to komisja - za ciało z bijącym sercem. W Polsce robi się dwukrotne badania i stwierdza się śmierć pnia mózgu - u człowieka, u którego takie badanie nie jest w stanie praktycznie nic stwierdzić, oprócz braku wyżej wspomnianych odruchów, na temat rzeczywistego stanu tego mózgu. Jest to więc fikcja.

Teraz, w obliczu nowej ustawy, w której tylko dwóch lekarzy ma stwierdzać  śmierć pnia mózgu, staje się to tym bardziej dyskusyjne - czy ksiądz podziela taką opinię?

Tak, to będzie zrobione, aby ułatwić pobieranie narządów i ułatwić orzekanie o śmierci mózgowej.

Są takie instytucje, jak klinika ,,Budzik'' Ewy Błaszczyk czy też klinika prof. J. Talara, gdzie ludzie, którzy mogliby już być uznanymi za zmarłych - wybudzają się.

Niekiedy tak. Jedni lekarze temu zaprzeczają, inni nie. Oficjalnie twierdzi się, że nikt się nie wybudził, gdy zapadła diagnoza o jego śmierci na podstawie kryteriów neurologicznych.. Ale to tak samo, jak gdyby kogoś skazanego na śmierć, trzymano w więzieniu i uznano jeszcze przed wykonaniem wyroku, że on nie żyje. Jeśli nie uciekł z więzienia i zginie za jakiś czas - to czy to ma oznaczać, że już umarł, bo wyrok na niego został ogłoszony?

Jest czymś oczywistym, że tak nie jest, bo wyrok dopiero będzie wykonany i wtedy ten więzień zginie. To jest w przybliżeniu to samo, co zachodzi w przypadku orzekania śmierci na podstawie kryteriów neurologicznych, bo najpierw orzeka się śmierć pnia mózgu a potem dopiero ginie pacjent: ginie na skutek pobierania narządów a nie z powodu uprzednio dokonanego orzeczenia śmierci pnia mózgu.. Potem mówi się, że skoro nikt się nie wybudził po orzeczeniu śmierci mózgowej to znaczy że kryteria i procedury są właściwe. W rzeczywistości chodzi tu tylko o spowodowanie utraty praw osobowych przez pacjenta w wyniku tego orzeczenia. Prawnie ten człowiek przestaje być obywatelem, traci prawa pacjenta i wszystkie inne prawa, przysługujące żywej osobie ludzkiej, i „staje się” zwłokami z bijącym sercem.

Zdarzają się jednak sytuacje, że osoby po takim orzeczeniu wychodzą z tego stanu  - np.  przypadek Zacka Dunlopa w USA, pani Val Thomas. Orzeczona u nich śmierć mózgową a oni powrócili do normalnego życia.

W większości przypadków pacjentów młodocianych jednak mówi się rodzinie, że z chorego ''nic nie będzie'' i uzyskiwana jest zgoda od rodziców lub opiekunów prawnych na procedurę orzeczenia śmierci pnia mózgu i pobranie narządów od chorego. W przypadku młodej dziewczyny, Agnieszki Terleckiej, nie wyrażono zgody na pobranie od niej organów. Zapowiadano, że to raczej na pewno jest śmierć pnia mózgu, jednak w porę przewieziono dziewczynę z OIOM-u do  kliniki prof. Talara i została uratowana. Takich przypadków prof. Talar miał więcej; należy do nich Wioletta Plisińska. Z kolei Ireneusz Skibiński, policjant, został uratowany dzięki uporowi jego matki.

 W innych przypadkach [u dorosłych] pobranie narządów do transplantacji wykonuje się na ogół bez zgody najbliższych.

W Polsce prawodwawstwo mówi, że jeśli nie zgłosi się sprzeciwu pobierania narządów w Polstransplancie,  to po stwierdzonej śmierci pnia mózgu można pobrać organy od każdego dorosłego obywatela; czy tak powinno być, że obligatoryjnie, wszyscy jesteśmy dawcami,  jeśli nie zgłosiliśmy naszego sprzeciwu do centralnego rejestru w Warszawie?

Jeśli ktoś nie zgłosi się do Centralnego Rejestru Sprzeciwów - jest traktowany jako zgadzający się na bycie dawcą organów. Wiele osób nie wie o tym. To jest jakiś prawny delikt, tak prawo nie powinno działać. Niestety to się nie zmienia.

Młody człowiek, który uległ wypadkowi, może się wybudzić i wrócić do życia, czy jednak zawsze ma na to szansę? Jest na pewno dużo środowisk, które wspierają transplantacje i pobieranie narządów, a ludzi chorych, czekających na przeszczep jest też bardzo wielu - 1651 osób oczekujących. [stan na styczeń 2017, żr. rynekzdrowia.pl]

Jeśli jest to człowiek pełnoletni i nie wniósł sprzeciwu, wtedy żeby go ratować warto powiedzieć  - jeśli rodzina znała jego opinię, że nie uznawał śmierci mózgowej za prawdziwe kryterium śmierci człowieka – że tak właśnie było. Wtedy są potrzebne zaznania przynajmniej dwóch członków rodziny.

Przy czym trzeba powiedzieć, że samo badania przed stwierdzeniem śmierci mózgowej  - czyli badanie bezdechu, robione jako drugi etap badania, jest badaniem quasi letalnym, tzn. może spowodować śmierć pacjenta lub szereg powikłań, bardzo uszkadza mózg –  przypomnijmy: u człowieka, który już ma mózg uszkodzony np. po wypadku.

To badanie polega na wyłączeniu respiratora na 10 minut.

Czyli takie badanie powoduje, że prognoza na temat śmierci tej osoby się spełnia, biorąc pod uwagę, że odbiera się respirację aż na 10 minut?

Może to spowodować na przykład załamanie się krążeniu mózgowego i duże uszkodzenie mózgu oraz spowodować zatrzymanie akcji serca, wiele innych komplikacji i zgon pacjenta. Robi się to u człowieka, który z punktu widzenia prawa jest po prostu pacjentem, dopiero potem staje się zwłokami z bijącym sercem. Czyli po prostu szkodzi się żywemu człowiekowi i pacjentowi, któremu nikt nie ma prawa szkodzić. To jest kolejny przykład sprzeczności w tym prawie, które mówi o orzekaniu śmierć pnia mózgu. 

Jak ta sprawa przedstawia się jeśli chodzi o przepisy?

Problematyczne jest to, co zostało już zgłoszone przez Rzecznika Praw Pacjeta do Trybunału Konstytucyjnego, że wszystkie regulacje, które mówią, jak stwierdza się śmierć pnia mózgu, są zawarte w Załączniku do Obwieszczenia Ministra Zdrowia. To Obwieszczenie precyzuje, w jaki sposób stwierdzamy śmierć człowieka na podstawie kryteriów neurologicznych, zaś regulacja ta ma rangę ustawy sejmowej.  Jednak treść Obwieszczenia, a zwłaszcza tego własnie Załącznika do Obwieszczenia wybiega poza treść samej ustawy i uważane to jest również za delikt prawny.

Treściowo, żadne prawo niższego rzędu nie powinno zawierać nowych, ważnych elementów, w stosunku do tekstu ustawy. Jeśli ustawa nie precyzuje, w jaki sposób  należy stwierdzać śmierć pnia mózgu, na jakich kryteriach się opierać, to nie powinno to być to zawierane w jakimś dokumencie o niższej niż ustawa randze, w dokumencie niższego szczebla - a takim jest Załącznik do Obwieszczenia Ministra Zdrowia.

Ksiądz jest lekarzem, ma ksiądz doktorat z medycyny - i cały czas mówi z punktu widzenia lekarza, a z punktu widzenia teologa - jak Ksiądz patrzy na tę sprawę?

Z punktu widzenia teologa jest to jeszcze jaśniejsze. Jeśli uznamy, że Kościół przyjął  (a tak trzeba uznać - ponieważ na synodzie w Vienne w XIV wieku - lata 1311/12 uznano, że dusza jest formą ciała) że ciało jest w stosunku do duszy materią - a razem tworzą jedność substancjalną - czyli przyjęli teorię hylemorficzną Świętego Tomasza. On teorię tę zapożyczył, ale i rozwinął od nie-świętego, ale od dobrego filozozofa, Arystotelesa:  jej konkluzją jest to, że jeżeli żyje ciało, to musi być w nim obecny czynnik za to odpowiedzialny i który to życie umożliwia. Tym czynnikiem jest forma substancjalna,  w przypadku człowieka - dusza rozumna. Czyli jeśli jest żywe ciało, to musi w nim być dusza rozumna - więc jest człowiek, pacjent. W takim razie zachodzi pytanie: czy ciała pacjentów w stanie śmierci mózgowej są żywe? Wszyskie dane medyczne wskazują, że tak. Wśród lekarzy nie ma już co do tego - zasadniczo - obecnie większej różnicy zdań, chociaż w naszy prawdodawstwie nadal mówi się, że dawca to są zwłoki z bijącym sercem.

Jednak żadne dane medyczne tego nie stwierdzają i w czasie dyskusji wśród lekarzy -  w światowej dyskusji - upadły argumenty, które mówiły, że ciało dawcy to nie jest już naprawdę żywe ciało. Nie da się racjonalnie zaprzeczyć, że to jest żywe ciało i z kolei na podst. argumentu filozoficznego i teologicznego dla Kościoła katolickiego konkluzja byłaby taka: skoro jest żywy pacjent i przysługują mu wszelkie prawa  - to nie wolno go zabijać dla dobra innych pacjentów.

Tylko, że to stanowisko hylemorficzne dziwnie nie przychodzi do głowy wielu filozofom i teologom, którzy rozważają problem śmierci mózgowej. Wtedy stają się kartezjanistami i rozumują tak : człowiek w śpiączce, który nie ma świadomości - nie żyje. Ale to nie jest stanowisko Kościoła - Kościół nie przyjął antropologii katrezjańskiej za swoją; ona  dowodzi, że mamy dwie substancje w człowieku: res cogitans, czyli substancję myślącą, nazwaną później świadomością - i res extensa - czyli ciało. Tak mówił Kartezjusz, który widział człowieka dualistycznie, Kościół natomiast mówi, że mamy jedną substancję, będącą naszą naturą i widzi człowieka holistycznie - tak jak Święty Tomasz. Niewielu jednak teologów po ten argument sięga, bo to burzy całą teorię śmierci mózgowej.

Może jest to  też kwestia odwagi cywilnej - bo mówienie o tym jest być może niepopularne w tej chwili ani w środowiskach katolickich ani teologicznych ani też medycznych?

Tak. Takie podejście jest dziwnie niepopularne, jednak zastanawia mnie to, że wśród tych, ktorzy chcą być po tej drugiej stronie, widok uratowanych pacjentów nie powoduje żadnej refleksji - takie mam w każdym razie wrażenie.

Dziękuję za rozmowę.