Fronda.pl: Dotychczas motywacją do puczów w Turcji były odstępstwa od świeckich zasad kemalizmu. Jednak o stanie za najnowszym zamachem oskarżany jest Fetullah Gulen, islamski intelektualista. Na czym polega konflikt między Gullenem a Erdoganem i czy rzeczywiście on był podłożem nieudanego zamachu stanu?

Dr Konrad Zasztowt (ekspert Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych): Trudno zeszłotygodniowy pucz wyjaśnić, odnosząc go do tradycyjnego podziału między kemalistycznymi zwolennikami laickiej republiki a nurtem islamistycznym. Armia, główny strażnik świeckości państwa została w dużym stopniu odsunięta od wpływu na politykę turecką. Ten proces był realizowany etapowo Początkowo miał związek z dążeniami Turcji do integracji europejskiej, dla której zwiększenie cywilnej kontroli nad armią był jednym z warunków negocjacyjnych. Około 2010 r., w wyniku Afery Ergenekonu, rzekomo potężnej, tajnej organizacji wysoko postawionych wojskowych, intelektualistów i urzędników państwowych, zwolenników kemalizmu, pragnących obalić obecną władzę, doszło do czystek w m.in. w armii. Wśród prokuratorów przygotowujących oskarżenia przeciwko rzekomym spiskowcom, było wielu zwolenników Fetullaha Gulena, wtedy sojusznika Erdogana, którzy byli wtedy wręcz narzędziem w rękach tego drugiego, mającym pomóc w rozprawie ze świeckim establishmentem Turcji. Konflikt między gulenowskim ruchem Hizmet a środowiskiem Recepa Erdogana rozpoczął się około 2012 r. i jego kulminacją było oskarżenia o korupcje ministrów rządu Partii Sprawiedliwości i Rozwoju przez prokuratorów związanych z Gulenem. Od tego momentu rozpoczęła się w instytucjach tureckich czystka, tym razem skierowana przeciwko zwolennikom Gulena. To oni są teraz w retoryce Recepa Erdogana głównymi wrogami. Tuż przed puczem, mówiło się o planowanych, szeroko zakrojonych czystkach w armii, więc sam pucz mógł być reakcją na takie zapowiedzi.

Fronda.pl: Czy konflikt pomiędzy Gulenem a Erdoganem ma charakter tylko osobisty, czy w grę wchodzą też różnice ideologiczne?

Dr Konrad Zasztowt: Chociaż zwolennicy Fetullaha Gulena stali prawdopodobnie za rozprawą ze zwolennikami kemalizmu po aferze Ergenekonu, i sam Gulen był ofiarą zamachu stanu w latach 70-tych, kiedy trafił do więzienia, to wypowiadał się on jednak z szacunkiem o armii, i uznał słuszność późniejszych puczów wojskowych. Relacja między Gulenem a islamistyczną partią AKP jest niejednoznaczna. Z jednej strony Gulen sam jest islamistom i dąży do wzmocnienia roli religii w państwie, z drugiej strony prezentuje raczej umiarkowaną twarz Islamu, otwartą na inne religie. Starał się on przeprowadzić zmiany w bardziej ewolucyjny sposób, głosząc uznanie dla niektórych rozwiązań kemalistowskiego państwa, jak np. roli armii.

Fronda.pl: Partia Sprawiedliwości i Rozwoju Prezydenta Erdogana też wydawała się ruchem raczej umiarkowanie islamskim. Czy po porażce armii, dotychczasowej strażniczki świeckości Turcji, rządzący w Ankarze będą chcieli w bardziej radyklany sposób wzmacniać rolę islamu w Państwie?

Dr Konrad Zasztowt: Rola armii w Turcji była przez wiele lat ograniczana, i w zasadzie została ona wyeliminowana z polityki. Od dłuższego czasu już nie ma przeszkód do wzmacniania roli islamu w państwie. Erdogan w tej kwestii myślał podobnie jak Gulen, starając się zmieniać kraj ewolucyjnie. Zlikwidowano przede wszystkim regulacje dyskryminujące religijnych Turków, jak zakaz noszenia chust przez kobiety czy ograniczenia w dostępie do uniwersytetów dal absolwentów szkół religijnych. Jednak po osłabieniu opozycji, w tym tej w wojsku, Erdogan zaczął przejawiać tendencje autorytarne, czego wyrazem była m.in. próba zmiany ustroju Turcji na system prezydencki. Ograniczona została wolność słowa, brutalnie zwalczane są niezależne media. Te działanie miały jednak już miejsce na długo przed zamachem.

Fronda.pl: Autorytarne tendencje Recepa Erdogana są znane. Czy w obliczu dalszego wzmocnienia jego władzy, pod znakiem zapytania zacznie stać prozachodnia orientacja Turcji?

Dr Konrad Zasztowt: Zmiana geopolitycznej orientacji Turcji już ma miejsce. W relacjach Ankary z zachodnimi stolicami dochodzi do wielu problemów. Ostatnie ocieplenie w relacjach turecko-unijnych miało miejsce po kryzysie imigracyjnym, kiedy Turcja zobowiązała się do zatrzymania potoku uchodźców w zamian za zniesienie unijnych wiz dla obywateli tureckich. Imigracja została w dużym stopniu ograniczona, jednak obowiązek wizowy nadal nie jest jeszcze zniesiony. Sprawą konfliktową jest definicja terroryzmu, która w Turcji jest dużo szersza niż w Europie, i pozwala władzy zwalczać przeciwników politycznych. A przyjęcie unijnej definicji jest głównym warunkiem zniesienia obowiązku wizowego. Jednak widać, że Prezydentowi Erdoganowi niespecjalnie zależy na poprawie stosunków z Unią Europejską. Można się spodziewać ocieplenia stosunków z Rosją, które były napięte po zestrzeleniu przez Turków rosyjskiego samolot operującego w Syrii.  Władimir Putin jest dla Erdogana łatwiejszym partnerem, gdyż nie miesza się do polityki wewnętrznej Turcji, w przeciwieństwie do jej zachodnich partnerów.

Fronda.pl: I jak potencjalne zmiany w Turcji mogą wpłynąć na sytuację na Bliskim Wschodzie, w obliczu wojny domowej w Syrii i walki z tzw. Państwem Islamskim?

Dr Konrad Zasztowt: Syria jest dla Turcji olbrzymim problemem. Po początkowych dobrych relacjach Recepa Erdogana, który był jeszcze wtedy premierem, z Baszarem Al-Asadem, w 2011 Turcy zdecydowali się poprzeć syryjską opozycje, która jak się im wydawało, na fali Arabskiej Wiosny, wygra także i w tym kraju. Prezydentowi Asadowi udało się jednak stłumić protesty, ale doszło do wojny domowej. W toku tej wojny, w której Prezydenta Syrii mocno poparła Rosja, doszło powstania Państwa Islamskiego, ale także do wzmocnienia pozycji syryjskich Kurdów. Dla Turków została otwarta w Syrii puszka Pandory. Z jednej strony problem są Kurdowie, których wzmocnienie grozi integralności terytorialnej Turcji. Z drugiej strony, problemem też stali bojownicy Państwa Islamskiego, dla których kraj ten był wygodnym korytarzem komunikacyjnym, a którzy zaczęli przeprowadzać zamachy terrorystyczne także na jego terenie. Dla Erdogana wrogiem numer jeden są Kurdowie, jednak dalej wspierana jest opozycja anty-Asadowska w Turcji, a nowym, wcześniej ignorowanym, wrogiem stało się Państwo Islamskie. 

Rozmawiał Bartosz Bartczak