Doktor Jerzy Targalski skomentował w swoim programie "Geopolityczny tygiel" w Telewizji Republika ustalenia szczytu Unii Europejskiej w Brukseli. 

"Jeżeli chodzi o Ursulę von der Leyen, to oczywiście będzie ona realizowała politykę niemiecką, tylko proszę pamiętać, że jako minister obrony Bundesrepubliki von der Leyen doprowadziła do chaosu w ministerstwie obrony, więc jest nadzieja, że doprowadzi do chaosu w Komisji Europejskiej, co będzie dla nas korzystne"- podkreślił politolog, komentując kandydaturę Ursuli von der Leyen na przewodniczącą Komisji Europejskiej. 

"W tej chwili jeszcze nie wiemy, czy ten podział stanowisk, który na razie ustalono zostanie rzeczywiście wprowadzony, gdyż nie wiemy, jak będzie głosował Parlament Europejski, ale załóżmy, że mniej więcej taki podział stanowisk będzie, co z niego wynika? Żeby to zrozumieć trzeba przede wszystkim spojrzeć szerzej na problem Unii"-wskazał historyk. Jak zauważył Targalski, realną władzę w Unii miały, mają i jeszcze przez jakiś czas będą miały oczywiście Niemcy. W związku z tym spór o kandydatury na najwyższe stanowiska nie dotyczył ograniczenia władzy RFN lub nawet wyboru kandydata przychylnego Polsce. 

"Spór dotyczył jedynie wyboru osób, które będą realizowały politykę niemiecką i w tym zakresie należy analizować zmiany"-ocenił publiicysta. Zdaniem dr. Targalskiego, nasz zachodni sąsiad podjął na szczycie "dwie zasadnicze decyzje":

"Po pierwsze, że Unia będzie dążyła do federalizacji, co jest oczywiście dla nas śmiertelnym zagrożeniem i po drugie, ze centrum Unii będzie wykonywało systematyczne ataki na Polskę i generalnie na Europę Wschodnią, żeby zdusić wszelki bunt w zarodku i ta polityka będzie realizowana bez względu na to, czy to będzie Timmermans przewodniczący Komisji Europejskiej, czy Kubuś Puchatek, czy nawet gdyby to stanowisko zajęła sama Angela Merkel. To nie ma żadnego znaczenia, ta linia będzie utrzymana a zatem ważne jest tylko, jakie cechy charakteru, jakie możliwości i powiązania ma ten, kto tę politykę będzie realizował"-podkreślił historyk. 

"Z tego punktu widzenia fakt, że Polsce udało się wreszcie stworzyć sojusz na początek Grupy Wyszehradzkiej wspieranej z zewnątrz przez inne państwa i nikogo nie udało się Niemcom ani przekupić ani zastraszyć, wyłączywszy oczywiście Bułgarów, którzy postanowili, że jak nie będą pilnowani i będą mogli kraść fundusze unijne, to wtedy będą głosowali tak jak Niemcy. To jest ogromny krok naprzód, początek koalicji"-ocenił Jerzy Targalski. Jak dodał, koalicja będzie mogła się rozwijać, jeżeli otrzyma wsparcie z zewnątrz, czyli ze Stanów Zjednoczonych. Wystarczy bowiem "polecenie z Ameryki", aby takie kraje, jak Rumunia czy Chorwacja stały za nami murem. 

"Jest to strzał w partię dewiantów w Polsce. Partia dewiantów straciła bezpośrednie wsparcie, w tym finansowe. To jest również osłabienie targowicy niemieckiej, więc ma to ogromne znaczenie dla sytuacji naszej w wewnątrz kraju. Oczywiście polityka niemiecka przeciwko Polsce będzie dalej realizowana, ale już nie w tak bezczelny i chamski sposób co ma znaczenie i jak mówię bezpośrednie wsparcia partia dewiantów utraciła"-ocenił. 

yenn/Telewizja Republika, Fronda.pl