Po 30 latach istnienia bezpieczniackiej hybrydy, zmontowanej przez Kiszczaka pod koniec lat 80., wejdzie w życie nowelizacja ustawy o służbie zagranicznej. Stanowi ona, że byli funkcjonariusze i współpracownicy tajnych służb PRL nie będą już mogli pracować w MSZ. Prace nad ustawą trwały trzy lata, zapewne dlatego, by wszyscy, których dotyczy, mogli osiągnąć wiek emerytalny.

Jakoś przez te trzy lata nikomu nie przeszkadzali TW i KO na stanowiskach ambasadorów. Andrzej Byrt (KO „Croix”) sfinalizował swą misję w Paryżu w sierpniu 2016 roku, ponieważ we wrześniu kończył 67 lat, czyli osiągnął wiek emerytalny, który wówczas obowiązywał. Obliczmy. Jeśli pracownik MSZ był interesujący dla służb lub funkcjonariusz został tam wysłany jako pracownik II linii, miał minimum 33–35 lat. Wcześniej musiał ukończyć studia i zdobyć jakieś minimalne doświadczenie.

Jeśli za punkt wyjścia przyjmiemy rok 1989, to znaczy, że chodzi o roczniki 1954–1956, które wiek emerytalny osiągają w latach 2019–2021. Ciekawe, jak została w ustawie rozwiązana kwestia okresu ochronnego, kiedy pracownika przed emeryturą nie można zwolnić. Nowelizowana ustawa odsyła więc na emeryturę agenturę, która właśnie i tak na emeryturę przechodzi.

Czy był to powód zwlekania przez trzy lata z nowelizacją, aż wszystko samo się ułoży? Pamiętam, że o ustawie gromko krzyczano dwa lata temu, a potem wszystko ucichło. Widocznie ktoś szybko policzył, że trzeba jeszcze trochę odczekać. Na tej samej zasadzie można bezpiecznie znowelizować w lipcu 2020 roku ustawę o samorządach, przecież Ewa Gawor urodziła się w lipcu 1955 roku. Przez te 30 lat bezpieczniacy decydowali o selekcji kadr, a opuszczane stanowiska przejmowały ich dzieci. Ludzie odchodzą, środowisko pozostaje.

Dr Jerzy Targalski

www.jozefdarski.pl