Pomysł zalesiania świata wydaje się przeciętnemu Polakowi egzotyczny, bo u nas lasy stanowią ok. 30% powierzchni całego kraju i nie odczuwamy ich braku. Ale nie wszędzie tak jest, a musimy kulę ziemska rozpatrywać jako całość, gdy mówimy o klimacie. Zalesianie świata to odpowiedź na zmuszanie nas do zaniechanie przeróbki węgla, z czego pożytku dla naszego kontynentu i klimatu będzie mało. Skoro Polska jest najbardziej zainteresowana odrzuceniem planów dekarbonizacji, powinna jako pierwsza i jako kraj wiodący zająć się zalesianiem.

Konieczny jest międzynarodowy system tworzenia kontynentalnych obszarów klimatyczno-wodnych. Nie zapominajmy bowiem, że chodzi w tym wszystkim również o wodę słodką, której ludzkość potrzebuje coraz więcej. Niby o tym się mówi od dawna, ale nikt ze światowych decydentów, polityków jakby nie chciał tego słyszeć. A przecież sprawa klimatyczna może posłużyć jako katalizator polepszenia warunków bytowania człowieka w wielu zaniedbanych regionach świata. Posłuży także sprawie ratowania przyrody w skali globalnej.

Dopiero jak się podnosi larum, że planeta zginie, a my wszyscy razem z nią, bo wystąpią nieodwracalne zmiany klimatyczne, to przemawia to jakoś do wyobraźni. Jeśli natomiast powiemy, że musimy chronić Amazonię dlatego, że ona jest najbardziej złożonym i najbogatszym pod względem gatunkowym ekosystemem lądowym na świecie, to ludzie którzy tam nie żyją, myślą tak: no dobrze, chcecie sobie jakąś Amazonię chronić, to sobie chrońcie, ale co mnie to obchodzi, ja mieszkam po drugiej stronie świata, np. w Rzymie albo w Singapurze, co mnie Amazonia interesuje, ważne żebym miał lepszy model samochodu, pięć nowszych telewizorów etc..

Natomiast jak powiemy, że Amazonia, Madagaskar, Góry Dynarskie i inne obszary są istotną częścią elementu zachowania klimatu na Ziemi, to jest to lepiej rozumiane, bo klimat dotyka każdego bezpośrednio. Dlatego na konferencji w Paryżu nikt nie oprotestował konieczności utworzenia międzynarodowego Zielonego Funduszu Klimatycznego, w którym ma być zgromadzone ponad 100 mld. dolarów w skali rocznej. To zapisano konkretnie w końcowej deklaracji. Tylko dodajmy, że pomysł tego Funduszu, którego siedziba jest w Korei Południowej jest powieleniem tego, co już raz kilka lat temu zapisano na innym szczycie klimatycznym, w Cancún. Od słusznych zapisów, do realizacji daleka droga. Wtedy chodziło dokładnie o 100 mld dolarów. Różnica obecnie jest również taka, że owe 100 miliardów dolarów na rok, to jest ustalona dolna granica Funduszu Klimatycznego. Wiadomo, że ta kwota z czasem będzie za mała i moim zdaniem po 2020 r., uwzględniając wzrost demograficzny oraz potrzebne zmiany użytkowania ziemi w tym masowe zalesiania, powinna to być suma około 150-200 mld dolarów. Fundusz powinien składać ze składek wpłacanych przez wszystkie kraje. W skali światowej, to nie są wielkie pieniądze. Przede wszystkim chodzi o obligatoryjne wpłaty na fundusz z krajów wysokorozwiniętych i o dobrowolne składki z państw rozwijających się, ale też o wielkim potencjale gospodarczym, jak na przykład z Chin, czy prawie im już dorównujące liczbą ludności Indii.

Polska z deklarowała w Paryżu 8 milionów dolarów na fundusz klimatyczny. To nie jest suma wielka, ale też ani nie jesteśmy krajem bogatym, ani nasze koncerny nie hulają po świecie zatruwając masowo środowisko, dewastując już nie tysiące, ale miliony kilometrów kwadratowych gleby. Na przykład Korea Południowa zadeklarowała tylko 100 milionów dolarów, bo niby wciąż jest państwem rozwijającym się, ale przecież wiadomo, że jej koncerny i korporacje grasują po całym świecie, a to są jedni z głównych trucicieli atmosfery, wody i gleby.

Byłoby natomiast historycznym wkładem ze strony Polski, gdybyśmy szybko opracowali i zgłosili na międzynarodowym forum konkretny projekt, konkretny system globalnego zalesiania, stając się krajem wiodącym w tej kluczowej dla naszej planety dziedzinie. To byłby większy wkład niż miliardy dolarów. Potrzebna jest tylko decyzja polityczna, bo specjalistów i naukowców mamy; ponadto nasz kraj na drodze dyplomacji na najwyższym szczeblu, znalazłby zapewne dla tej idei sojuszników w wielu innych państwach i to nie tylko europejskich.

Nie mówiąc już o tym, że niektóre kraje nie zamierzają jednak tak łatwo zrezygnować z handlu wirtualnymi emisjami. Np. Francja, bogata w elektrownie atomowe, widzi w tym szczególny swój interes i już głośno mówi, że zalesiania nie należy wiązać z ochroną klimatu. A to jest kompletna bzdura. Ale faktycznie niejedna bzdura była już przez polityków wcielana w życie… Powtórzę: Polska powinna się stać liderem, głównym nosicielem idei globalnego zalesiania i jej realizatorem nie tylko na naszych ziemiach. To jest także wielka szansa na długotrwałą promocję naszego kraju, na budowanie jego pozytywnego, nowoczesnego wizerunku.

Dr Jerzy Kruszelnicki, miesięcznik „Wpis”