Zmartwychwstanie Chrystusa jest faktem. Jego świadkami są przede wszystkim apostołowie, ale Jezus zostawił na nasze czasy dwa rzeczowe dowody Zmartwychwstania, które współczesna nauka może badać, a są nimi: 1. Odbicie całego umęczonego ciała Jezusa na Całunie Turyńskim; 2. Oblicze zmartwychwstającego Chrystusa na chuście z Manoppello.

Historyczny fakt

Prawda o Zmartwychwstaniu Chrystusa opiera się na historycznym fakcie, który równocześnie przekracza historię. Kiedy trzeciego dnia po śmierci krzyżowej Jezusa zalęknieni apostołowie usłyszeli od kobiet, że Jezus zmartwychwstał, „słowa te wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary” (Łk 24, 11). Wtedy zmartwychwstały Pan objawia się i nawiązuje z nimi osobisty kontakt. Mogą swoimi zmysłami doświadczyć Jego bliskości, upewnić się, że to nie jakaś zjawa, lecz On sam w swoim zmartwychwstałym ciele. Widzą Go, rozmawiają z Nim, mogą się Go dotknąć, spożyć z Nim posiłek (por. Łk 24, 37- 43). Apostołowie stają się pewni, że Jezus zmartwychwstał w tym samym ciele, w którym został ukrzyżowany, ale które teraz nie podlega już fizycznym ograniczeniom. Apostołowie mogli rozpoznać Jego głos, włosy, rysy twarzy, ręce i bok – wraz ze śladami ran (por. J 20, 27).

Każdy, kto rzetelnie zapoznał się ze źródłami wiary w Zmartwychwstanie Chrystusa, nie powinien mieć wątpliwości, że mamy tutaj do czynienia z faktem, który rzeczywiście zaistniał. Spotkania ze Zmartwychwstałym całkowicie przemieniły apostołów. Dały im tak wielką wewnętrzną moc i odwagę, że z wyjątkiem św. Jana wszyscy zginęli męczeńską śmiercią w obronie prawdy, że Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał i że jest Bogiem. Właśnie ta w nieustraszony sposób głoszona przez apostołów prawda o Zmartwychwstaniu Chrystusa zrodziła chrześcijaństwo z jego niezniszczalną żywotnością, entuzjazmem i radością życia – i to w sytuacji, gdy z czysto ludzkiego punktu widzenia wydawało się, że umierając na krzyżu, Jezus poniósł ostateczną klęskę.

Zmartwychwstanie Chrystusa jest faktem. Jego świadkami są przede wszystkim apostołowie, ale Jezus zostawił dla wątpiących i niewierzących dwa rzeczowe dowody Zmartwychwstania. Są nimi: 1. Odbicie całego umęczonego ciała Jezusa na Całunie Turyńskim. 2. Oblicze zmartwychwstającego Chrystusa na Chuście z Manoppello.

Pusty grób

Kiedy apostołowie Piotr i Jan dowiedzieli się od niewiast, że grób Jezusa jest pusty, pobiegli na miejsce pochówku. Zobaczyli otwarty grobowiec, weszli do środka i zobaczyli same grobowe płótna, bez ciała. Wtedy apostoł Jan, widząc nienaruszone i puste płótna, uwierzył w fakt Zmartwychwstania Chrystusa. Napisał w swojej Ewangelii: „ujrzał i uwierzył” (J 20, 8).

Dlaczego widok samych płócien grobowych przekonał go o Zmartwychwstaniu Chrystusa? Oryginalny tekst grecki Ewangelii J 20, 6-7 mówi, że grobowe płótna były keimena, czyli leżały rozpostarte, puste w środku, ale nienaruszone, nie rozwiązane, nie uszkodzone. Autor tego tekstu mówi, że leżały spłaszczone, ponieważ wewnątrz nie było już ciała Jezusa; wcześniej natomiast były uniesione, ponieważ owijały ciało. Kiedy Jan zobaczył obwiązany i opadnięty Całun, z nie rozwiązanymi opaskami, był to dla niego oczywisty znak, że ciała Jezusa nikt nie wyjął z obwiązanego opaskami Całunu, że musiało ono w cudowny sposób przeniknąć przez grobowe płótna – a więc Jezus zmartwychwstał.

Święty Jan pisze również o chuście, która była na głowie Jezusa (20, 7). Była tam najprawdopodbniej położona chusta do ocierania potu (sudarion) oraz chusta z drogocennego, przeźroczystego bisioru. Współcześni egzegeci z tekstu oryginalnego J 20, 7 wnioskują, że św. Jan pragnie nam uświadomić, że w grobie zobaczył Całun, który był w środku pusty – i dlatego rozpostarty w poziomie, podczas gdy w miejscu głowy chusta była uniesiona. Persili, który jest tłumaczem i egzegetą, podkreśla, że tekst grecki „alla choris entetyligmenon” (J 20, 7) zawiera myśl następującą: chusta, która leżała na głowie Pana Jezusa, nie była – tak jak obwiązany opaskami całun – horyzontalnie rozpostarta na grobowym kamieniu, ale uniesiona, jakby wciąż owijała twarz. Po Zmartwychwstaniu ciało Jezusa przeniknęło przez płótno całunu, który będąc w środku pusty, opadł i leżał rozpostarty w poziomie. Natomiast lżejsza chusta, na skutek szybkiego wyparowania z niej ciekłych wonności, zachowała swoją pierwotną pozycję, jak gdyby dalej owijała głowę zmarłego.

[koniec_strony]

Apostołowie Piotr i Jan zobaczyli zatem „rozpostarte opaski i chustę, która była na Jego głowie, nie rozpostartą z opaskami, ale przeciwnie – owiniętą w jedynej pozycji” (J 20, 7). Tylko tajemnicze przejście ciała Jezusa ze śmierci do życia, wbrew wszelkim prawom fizyki, w ponadczasowy wymiar istnienia, wyjaśnia nienaruszony stan grobowych płócien, jaki zobaczyli Piotr i Jan. To był dla Jana czytelny znak Zmartwychwstania i dlatego napisał, że „ujrzał i uwierzył” (J 20, 8).

Zmartwychwstanie Jezusa jest wielką tajemnicą przejścia ze śmierci w Boski wymiar istnienia. Wydarzenie to zostawiło na ziemi materialne ślady, czytelne znaki, które do dnia dzisiejszego możemy oglądać i badać. Są nimi: Całun Turyński, w który zostały zawinięte po śmierci zwłoki Pana Jezusa i na którym widnieje tajemnicze odbicie obrazu całego ciała; Chusta z bisioru (przechowywana w Manoppello), na której widnieje Oblicze zmartwychwstającego Chrystusa oraz chusta, sudarion, z obfitymi śladami krwi – tak zwana Chusta z Oviedo. Badania naukowe potwierdzają, że chusta z obfitymi śladami krwi, przechowywana w katedrze w Oviedo (północna Hiszpania), pochodzi z czasów Chrystusa, a charakterystyczne rozmieszczenie plam krwi, które na niej widnieją, wykazuje zadziwiającą identyczność z odbiciem twarzy na Całunie Turyńskim.

Całun Turyński

Wizerunek na Całunie (płótnie grobowym Jezusa) jest niepowtarzalnym rodzajem „fotografii” zamęczonego na śmierć Człowieka, który został poddany niespotykanej ilości tortur, takich jak policzkowanie, bicie kijem, rzymskie biczowanie, koronowanie cierniem, upadki, przybicie gwoźdźmi do krzyża oraz przebicie boku włócznią. Ten utrwalony na płótnie obraz męki jest w najdrobniejszych szczegółach zgodny z ewangelicznymi opisami Męki i Śmierci Chrystusa.

Krew wsiąkła w głąb struktury płótna, zostawiając wyraźne ciemne plamy, natomiast wizerunek ciała istnieje tylko na powierzchni włókien i jest blady. Skrzepy krwi widoczne na Całunie są nienaruszone; świadczą o tym, że ciało Jezusa nie było z niego wyjmowane, gdyż nie ma śladów jego oderwań od płótna. Ciało w tajemniczy sposób przeniknęło przez owijające je płótno, zostawiając na nim swoje odbicie w fotograficznym negatywie. Tylko wiara może nam powiedzieć, że dokonało się to w momencie Zmartwychwstania.

W 1978 r. Całun został poddany wielostronnym badaniom przez zespół naukowców, w większości amerykańskich, zrzeszonych w STURP (The Shroud of Turin Research Project). Posłużono się najnowocześniejszą aparaturą naukową, ważącą setki ton, specjalnie przywiezioną ze Stanów Zjednoczonych. Przez około 120 godzin Całun był poddawany wszechstronnym ekspertyzom. Między innymi fotografowano go w sztucznym świetle bezpośrednim i przez transparencję, w niewidzialnym świetle pasm ultrafioletowych i podczerwonych, fluorescencji na promienie rentgena i radiografię, spektroskopii. Zastosowano także fotografię komputeryzowaną oraz makro- i mikrofotografię. W ten sposób został zbadany każdy najdrobniejszy detal Całunu.

Badania te potwierdziły: 1. Istnienie na Całunie krwi mężczyzny grupy AB; 2. Że w sposób absolutnie pewny wizerunek z Całunu nie został namalowany; 3. W świetle ultrafioletowym ukazuje się na nim wiele ran po biczowaniu, których nie widać gołym okiem; 4. Znaleziono pyłki roślin także na ukrytej powierzchni płótna (słynny szwajcarski kryminolog Max Frei znalazł na Całunie pyłki roślin występujące jedynie w rejonie Jeziora Galilejskiego z czasów Chrystusa. Zatem płótno to z całą pewnością przez jakiś czas tam przebywało); 5. Obraz znajduje się wyłącznie na powierzchni tkaniny. Powstał na skutek utlenienia tylko zewnętrznych włókien lnu. Malejąca intensywność utlenienia włókien przyczyniła się do powstania trójwymiarowego wizerunku. Obraz na Całunie jest całkowicie na powierzchni włókien, tylko najbliższe powierzchni włókna mają przebarwienia, które tworzą obraz. Powstał na skutek utlenienia bardzo cienkiej warstwy o grubości 180 – 600 nanometrów, a więc cieńszej od bakterii (nanometr = 10-6 mm). Dla porównania: średnica ludzkiego włosa wynosi 100 000 nanometrów). Koloru tego nie można niczym usunąć, nawet przy pomocy chemikaliów; odporny jest on także na działanie promieni słonecznych. Obraz nie uformował się pod skrzepami krwi. Wszędzie tam, gdzie są plamy krwi, nie ma zakolorowanych powierzchni włókien, które tworzą obraz. Odbicie ma kolor przezroczystożółty; nie znaleziono na nim żadnego śladu farb ani barwników. Wizerunek powstał na płótnie, w które zawinięte było ciało, a pomimo tego jego obraz, w fotograficznym negatywie, jest idealnie płaski. W ogóle nie uległ deformacji i zgodnie z prawami optyki jest rzutem równoległym. Mechanizmu przeniesienia wizerunku z ciała na płótno nauka nie jest w stanie w pełni wyjaśnić. Dlatego amerykański naukowiec J. Jackson napisał: „Na podstawie procesów fizykochemicznych do dziś poznanych mamy podstawy, aby twierdzić, że wizerunek całunowy nie powinien zaistnieć, lecz jest on rzeczywisty, chociaż nie jesteśmy w stanie wyjaśnić, jak powstał”.

[koniec_strony]

Wielki wkład w badanie Całunu wniosła informatyka. Dzięki tej szczególnej technice otrzymaliśmy elektroniczną fotografię Całunu o najwyższej rozdzielczości. W ten sposób zostały odkryte wszystkie szczegóły, których nie można rozpoznać przy bezpośredniej obserwacji. Stwierdzono istnienie odbicia dwóch monet z czasów Piłata, jedną na wysokości prawego oka i drugą na powiece lewego oka Człowieka z Całunu. Na prawym oku znajduje się odbicie monety lepton lituus, bitej między 29 a 32 rokiem po Chrystusie, za czasów Poncjusza Piłata. Natomiast na odbiciu lewego oka została zidentyfikowana moneta bita przez Piłata ku czci Julii, matki Tyberiusza, tylko w 29 roku po Chrystusie.

Wizerunek na Całunie odznacza się zanikającą lekkością koloru, który go tworzy. Obraz jest uformowany dzięki delikatnej, malejącej intensywności żółtego koloru na różnych poziomach; w ten sposób tworzy informacje trójwymiarowe, zaobserwowane i zmierzone przez naukowców ze STURP podczas badań w 1978 r.

Amerykańscy naukowcy Eric Jamper i John Jackson z NASA, za pomocą analizatora zdjęć VP8 z NASA, uzyskali pierwsze trójwymiarowe fotografie Całunu. Giovanni Tamburelli z Uniwersytetu Turyńskiego dzięki skomputeryzowanym urządzeniom uzyskał doskonalsze trójwymiarowie fotografie wizerunku na Całunie.

W 2002 r. przeprowadzono gruntowną konserwację Całunu. Była to doskonała okazja do szczegółowych badań, w tym również tylnej strony płótna tej wyjątkowej relikwii. Zeskanowano całą powierznię Całunu z przodu i z tyłu płótna. Dwaj uczeni z uniwersytetu w Padwie: Giulio Fanti i Roberto Maggiolo, podczas badań tego zeskanowanego materiału dokonali szokującego odkrycia. Okazało się mianowicie, że istnieje słabo widoczny obraz twarzy na odwrocie płótna, dokładnie w miejscu wizerunku twarzy na frontowej powierzchni płótna. (Wyniki swoich badań Fanti i Maggiolo opublikowali 14.04.2004 r. w naukowym czasopiśmie Journal of Optics of the Institute Physics in London). Na tylnej powierzchni Całunu widoczne są twarz i ręce. Wizerunek na odwrotnej stronie płótna ma taką samą charakterystykę jak obraz z przodu. Jest fotograficznym negatywem. Istnieje dzięki tajemniczym przebarwieniom na powierzchni włókien. Jest trójwymiarowy. Wizerunki z przodu i z tyłu odpowiadają sobie we wszystkich szczegółach: rozmiarem, formą i pozycją; nie ma bezpośredniego odziaływania obrazu z przodu płótna na obraz na odwrocie; lniane płótno Całunu w swojej wewnętrznej części nie jest przebarwione. Mamy więc na powierzchni Całunu podwójny obraz twarzy z przodu i z tyłu. To niesamowite odkrycie podwójnego obrazu na Całunie jest kolejnym potwierdzeniem, że tych wizerunków nie mógł uczynić żaden ludzki geniusz. Współczesna nauka nie jest w stanie ich odtworzyć i z całą pewnością nie mogły one powstać na skutek jakichś naturalnych procesów.

Zwykły rozsądek i logika podpowiadają nam, że w tym przypadku trzeba z głęboką wiarą i pokorą przyjąć, że tajemnica powstania tego niesamowitego wizerunku na Całunie dokonała się w momencie Zmartwychwstania. To zmartwychwstający Pan utrwalił na Całunie wstrząsający obraz swojej Męki oraz Śmierci i dał rzeczowy dowód swojego Zmartwychwstania, abyśmy nie byli niedowiarkami, lecz wierzącymi. 

Wizerunek z Manoppello

Na welonie z bisioru o wymiarach 17 na 24 cm, w  głównym ołtarzu kościoła w Manoppello, znajduje się wizerunek twarzy zmartwychwstającego Chrystusa.

Najnowsze badania naukowe stwierdzają, że jest to obraz, który powstał w niewytłumaczalny sposób. Dzięki cyfrowemu skanerowi o bardzo wysokiej rozdzielczości ustalono, że pomiędzy włóknami badanej tkaniny nie ma żadnych zalegających kolorów. Na materiale nie ma najmniejszych śladów farby. Najbardziej zadziwiający jest fakt przezroczystości płótna. Obraz doskonale widać z jednej i drugiej strony, jak na przeźroczu. Kiedy zmienia się oświetlenie, zmienia się i obraz. Naukowcy twierdzą, że ma on pewne właściwości obrazu, fotografii i hologramu – ale nie jest ani obrazem, ani fotografią, ani hologramem. Pozostaje on dla nauki wielką, niewytłumaczalną tajemnicą. Wizerunku Świętego Oblicza z Manoppello nie jest w stanie namalować największy geniusz. Jest to acheiropoietos – czyli obraz nie namalowany ludzką ręką.

[koniec_strony]

Wizerunek Świętego Oblicza został utrwalony na drogocennym, antycznym bisiorze, produkowanym z jedwabistych nici wytwarzanych przez morskie małże. Tkanina tego rodzaju jest ogniotrwała jak azbest. Nie można na niej niczego namalować, gdyż jest to po ludzku niemożliwe. Na tak cieniuteńką tkaninę nie da się bowiem nanieść żadnej farby.

Naukowcy dokonali zaskakującego odkrycia, a mianowicie, że martwe Oblicze z Całunu Turyńskiego oraz żyjąca Twarz z Manoppello to ta sama Osoba. Wizerunki tych dwóch twarzy dokładnie do siebie pasują, a więc te dwa obrazy przedstawiają tę samą Osobę. Nałożenie folii z obrazem Twarzy z Manoppello na Twarz z Całunu jest graficzno-matematycznym dowodem na to, że mamy do czynienia z tą samą Osobą. Z naukowego punktu widzenia nie ma żadnych wątpliwości, że obydwa oblicza – z Całunu i z Manoppello – w 100% odpowiadają sobie strukturą oraz wymiarami.

Wizerunek martwego ciała na Całunie Turyńskim i Boskie Oblicze z Manoppello są niewątpliwie największymi cudami na świecie. Z punktu widzenia nauki wizerunki te nie miały prawa zaistnieć. Z wyjątkiem obrazu Matki Bożej z Guadalupe nie ma takiego obrazu, który swymi właściwościami mógłby chociażby w minimalnym stopniu równać się z tymi dwoma.

Wszystko wskazuje na to, że Chusta z Manoppello, na której widnieje Święte Oblicze, okrywała z wierzchu głowę Jezusa po złożeniu Go do grobu. Stała się zatem szczególnym „świadkiem” Zmartwychwstania, tym bardziej że Jezus zostawił na niej odbicie swojej twarzy w momencie przechodzenia ze śmierci do życia.

Prawdziwy Bóg, który z miłości do nas stał się prawdziwym człowiekiem, aby przez swoją Mękę, Śmierć oraz Zmartwychwstanie otworzyć nam drogę do nieba, zostawił nam dwa wstrząsające obrazy: jeden na Całunie Turyńskim, a drugi na Chuście z Manoppello. Są one zapisem najważniejszego momentu w historii ludzkości, w którym dokonało się ostateczne zwycięstwo nad szatanem, grzechem i śmiercią. Syn Boży, stając się prawdziwym człowiekiem, mógł jako Bóg wziąć na siebie z dziejów każdego człowieka wszystkie grzechy i cierpienia (jest to możliwe dlatego, że w Bogu nie ma czasu, lecz ciągłe „teraz”): „On się obarczył naszym cierpieniem, (…) On dźwigał nasze boleści” (por. Iz 53, 4). Będąc sam bez grzechu, doświadczył podczas Męki i Śmierci na krzyżu konsekwencji grzechów i cierpień wszystkich ludzi. W doświadczeniu największego opuszczenia i cierpienia w chwili śmierci ofiarował siebie i nas wszystkich Bogu Ojcu. W ten sposób przezwyciężył grzech i śmierć, otrzymując od Ojca dar zmartwychwstałego życia.

Wizerunek twarzy na Chuście z Manoppello oraz odbicie przodu i tyłu martwego ciała na Całunie Turyńskim zaistniały dzięki cudownej Bożej interwencji w chwili Zmartwychwstania. Otrzymaliśmy cudowny zapis kolejnych etapów uwielbienia Chrystusowego człowieczeństwa. Na Całunie Turyńskim został utrwalony obraz jeszcze martwego ciała Jezusa, ale już w momencie rozpoczynającego się procesu Jego uwielbienia. Ciało już zaczęło emanować tajemniczą energię, która z niezwykłą precyzją spowodowała utrwalenie się na płótnie wizerunku całego ciała w fotograficznym negatywie.

Natomiast na Chuście z Manoppello otrzymaliśmy w fotograficznym pozytywie obraz twarzy już żyjącego Jezusa, przed zakończeniem procesu Jego uwielbienia, gdyż widać jeszcze na Jego twarzy ślady ran i opuchnięć. Jest to Twarz Jezusa zmartwychwstającego, a więc jeszcze nie w pełni uwielbionego. Piękno Zmartwychwstałego nieskończenie przekracza wszelkie nasze wyobrażenia. Będziemy Go mogli oglądać dopiero w niebie. Oblicze z Manoppello jest twarzą zmartwychwstającego Chrystusa, w momencie Jego przechodzenia ze śmierci do życia, przeobrażania zeszpeconego ciała Jezusa, który był „jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic” (Iz 53, 3).

Twarz z Manoppello jest obliczem zmartwychwstającego Chrystusa, jeszcze ze śladami męki, w momencie „przyodziewania się tego, co zniszczalne, w niezniszczalność, tego, co śmiertelne, w nieśmiertelność” (por. 1 Kor 15, 53).

Pan Bóg zostawił nam czytelny obraz prawdy o swoim Wcieleniu, Śmierci i Zmartwychwstaniu. Przez ten obraz jednoznacznie potwierdził, że rzeczywiście stał się prawdziwym człowiekiem, że wziął na siebie wszystkie nasze cierpienia i grzechy, że prawdziwie umarł i zmartwychwstał, aby nas uwolnić od grzechu i śmierci oraz doprowadzić do pełni szczęścia w niebie.

Boskie Oblicze z Manoppello jest rzeczowym dowodem Zmartwychwstania Chrystusa. Wzywa każdego z nas do nawrócenia, do nawiązania ze Zmartwychwstałym Panem osobistej relacji miłości w codziennej modlitwie, a szczególnie w sakramentach pokuty i Eucharystii. Jezus prawdziwie zmartwychwstał i żyje, ogarnia każdego grzesznika swoim nieskończonym miłosierdziem. Apeluje do nas: abyśmy regularnie przystępowali do skaramentu pokuty i przyjmowali Komunię świętą. „Jak bardzo pragnę zbawienia dusz. (...) pragnę przelewać swe Boskie życie w dusze ludzkie i uświęcać je, byle one zechciały przyjąć Moją łaskę. Najwięksi grzesznicy dochodziliby do wielkiej świetości, gdyby tylko zaufali Mojemu miłosierdziu. Przepełnione sa wnętrzności Moje miłosierdziem i rozlane jest [ono] na wszystko, com stworzył. Moją rozkoszą jest działać w duszy ludzkiej, napełniać ją swoim miłosierdziem i usprawiedliwiać ją” (Dz. 1784).

„Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata (...). Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 51. 53-55).

ks. M. Piotrowski TChr

Artykuł pochodzi z kwartalnika katolickiego "Miłujcie Się"