Portal Onet donosi, że 9 stycznia doszło do ogromnego wycieku danych wojskowych. Według informacji serwisu do sieci miało trafić ponad 1,7 mln tajnych zapisów, które zostały już pobrane w Rosji i Chinach. „Inspektorat Wsparcia został obnażony. W tych bazach jest wszystko: od majtek po samoloty i czołgi” – mówi anonimowy informator. Portal zapewnia, że swoje informacje potwierdził w dwóch niezależnych źródłach związanych ze służbami.

Według Onetu do Internetu wyciekły dane dot. zapotrzebowania jednostek na sprzęt. Są to zarówno informacje dot. zapotrzebowania na bieliznę czy śrubki jak i na F-16 czy pociski przeciwpancerne. Dzięki przejęciu tych danych obce państwa mogą dowiedzieć się jaki sprzęt ma polskie wojsko, jaki sprzęt się psuje i jakie ma zapotrzebowania. Dane te miały, według informatora Onetu, pobrać już użytkownicy z kilkunastu krajów, w tym z Rosji i Chin.

- „Te systemy są źródłem informacji na temat wyposażenia, uzbrojenia, struktury, rodzajów amunicji, części zamiennych itp. Jeśli ktoś ma do nich dostęp, to wie wszystko o stanie naszych sił zbrojnych. Dlatego te dane nigdy nie powinny być zgromadzone w jednym miejscu. Jestem przerażony, że ktoś je w taki sposób zgrupował, a jeszcze bardziej tym, że trafiły one do sieci”

- mówi anonimowy informator podpisany jako wysoki rangą oficer.

Były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Piotr Pytel podkreśla, że jeśli dane rzeczywiście wyciekły, to będą one bardzo cenne dla Rosji. Pozwalają one na ocenę zdolności obronnej kraju.

Wyciek danych miał zostać namierzony 10 stycznia przez Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni. Teraz służby badają w jaki sposób dane trafiły do Internetu. Według informatora Onetu odpowiedzialny za to jest informatyk Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy. Miał on stworzyć program, do którego skopiował niejawne dane. Służby muszą ustalić, czy doszło do błędu, czy celowego ujawnienia danych.

kak/Onet.pl