Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Prawo i Sprawiedliwość zapowiada reformę sądownictwa, jednak pomysł ten nie odpowiada nie tylko opozycji, ale również... sędziom

Dorota Kania, Gazeta Polska Codziennie: Zacznę od tego, że reformy sądownictwa domagają się przede wszystkim obywatele. Wiem, że zmian w sądownictwie chcieli tak naprawdę zarówno wyborcy PiS, jak i Kukiz'15. Jeżdżąc na spotkania z czytelnikami, miałam okazję rozmawiać z przedstawicielami szeroko pojętej konserwatywnej prawicy. Ludzie, z którymi rozmawiałam, uważają, że sądy są absolutnie niesprawiedliwe, skorumpowane, w dodatku uchowały się w nich jeszcze „resortowe dzieci”. Co więcej, kolejne badania opinii społecznej i sondaże prowadzone przez różne ośrodki pokazują bardzo niskie zaufanie społeczne do wymiaru sprawiedliwości. Z wszelkimi zapowiedziami reform sądownictwa Polacy wiążą duże nadzieje.

Skąd tak duży opór ze strony środowiska sędziowskiego?

Wielokrotnie podkreślałam, również w wypowiedziach dla Frondy, że jest to realizacja planu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Nikogo jednak nie powinien dziwić bardzo silny sprzeciw środowiska sędziowskiego. Zaznaczam, że myślę tu o Krajowej Radzie Sądownictwa tudzież o korporacji sędziowskiej. Trzeba bowiem bardzo wyraźnie rozgraniczyć: jest korporacja sędziowska i są zwykli sędziowie, którzy rzeczywiście chcą sądzić sprawiedliwie i rozumieją misję, jaką jest zawód sędziego. Takich sędziów w całej Polsce jest sporo i to oni powinni decydować o tym, co będzie działo się w sądach. Trzeba po prostu raz na zawsze odsunąć od władzy korporację sędziowską. Są to ludzie skupieni wokół Sądu Najwyższego czy dawnego Trybunału Konstytucyjnego. Ta histeryczna obrona, której jesteśmy świadkami, nie jest tak naprawdę obroną „zwykłego”, „szarego” sędziego, ale korporacji sędziowskiej. Większość Polaków pamięta chyba określenie „nadzwyczajna kasta”, o której mówiła niedawno pani sędzia na zjeździe KRS. A jak wygląda ta „nadzwyczajna kasta”, mieliśmy okazję przekonać się w ostatnim czasie. Przede wszystkim chodzi o podejście sędziów do społeczeństwa. Dobitnie świadczą o nim przypadki łamania przez sędziów prawa. Sędzia kilkakrotnie zostaje złapany na prowadzeniu samochodu pod wpływem alkoholu, po czym idzie do sklepu i kradnie kiełbasę. Sędzia, który kradnie ze sklepu różnego rodzaju części przemysłowe, a później idzie sądzić... To się w głowie nie mieści.

Jest jeszcze zarzut „upolitycznienia sądów”.

Można mówić o upolitycznieniu sądów. Wystarczy przyjrzeć się sądownictwu na przełomie lat 1989-90. „Historia przebrzmiała”? Nie, to nie tak. To rzeczywistość, nie historia. Ludzie, którzy należeli do PZPR czy ZSL pozbyli się legitymacji partyjnych, ale sposób ich myślenia się nie zmienił. Sporo jest w sądach resortowych dzieci i to resortowych dzieci „genetycznych”. Takich sędziów rodzinne więzy łączą z dawnym komunistycznym aparatem władzy. Klasycznym przykładem jest sędzia Tuleya. Mamy tu także różnego rodzaju układy i zależności. Problem z korporacją sędziowską, o którym wspominałam wcześniej, najlepiej obrazuje z kolei sprawa sędziego Milewskiego, który podczas prowokacji dziennikarskiej meldował rzekomemu urzędnikowi z Kancelarii Premiera „jak sprawy się mają”. Korporacja sędziowska będzie broniła się przed zmianami. Jednak rzeczywisty obraz sytuacji pokazują... Demokracje „w obronie sądów”. Komitet Obrony Demokracji ok. dwóch tygodni temu rzucił hasło: bronimy sędziów. Dołączyła się do tego Partia „Razem”, różnego rodzaju środowiska lewicowe, a demonstracje liczyły... od kilku do kilkunastu osób. Ludzie chcą zmiany, jeżeli chodzi na sądy. Partia rządząca powinna więc jak najszybciej to zrobić, ponieważ to odpowiedź na oczekiwania społeczne.

Bardzo dziękuję za rozmowę