Fronda.pl: Media obiegła wczoraj informacja o dokumencie, który 16 grudnia miał zostać przygotowany przez PO oraz Nowoczesną, a w którym wzywano Brukselę do interwencji w Polsce. Zaskoczyła Pana ta informacja, czy też spodziewał się Pan takiego zachowania po posłach opozycji?

Dominik Tarczyński, poseł, PiS: Nie jestem zaskoczony samym faktem donosu, bo to już nie pierwszy raz. Do tej pory już były przecież donosy do Rady Europy. To, co mnie zaskoczyło, to fakt, że podobno dokument przygotowany był już 16 grudnia. To jest szokujące, bo pokazuje jaki scenariusz był przygotowany i wygląda na to, że wszystko było bardzo skrupulatnie zaplanowane. Zobaczymy, jakie informacje będą następne. Pani Lubnauer mówi, że dokument był, poseł Misiło w rozmowie ze mną w TVP Info mówi z kolei, że nie. Wygląda więc na to, że Nowoczesna ma więcej niż trzy wersje wydarzeń i najwidoczniej muszą ustalić przekaz i dopiero potem komunikować go społeczeństwu.

Sądzi Pan, że to kolejna wpadka opozycji, która za jakiś czas przycichnie, czy też jednak kaliber jest na tyle duży, że może jej poważnie zaszkodzić?

Sądzę, że sprawa jest zbyt poważna. Donoszenie na Polskę, różne wersje tłumaczenia się z tego faktu, wewnętrzne konflikty w Nowoczesnej. To wszystko przekłada się przede wszystkim na wizerunek Polski, bo przyglądają się temu chociażby instytucje europejskie. Widziałem też reakcje społeczeństwa – ludzie pisali i dzwonili wczoraj do mnie w tej sprawie i mówili, co sądzą na temat tych donosów oraz takiego traktowania Polski. Trudno w zasadzie powiedzieć, co mieli na celu. Sankcje? Oznaczałoby to, że chcą, by Polacy stracili swoje pieniądze. Do tego to się tak naprawdę sprowadza. Oczywiście nie jest to możliwe, by Polska takie kary otrzymała. Jednak już samo myślenie o tym i dążenie do tego, mimo, że nierealne, jest przerażające. Mam nadzieję, że tak, jak pojawili się na scenie politycznej, tak z niej znikną.

Posłowie Kukiz’15 oraz PSL w ogóle nie chcieli tego dokumentu podpisywać. Czy można stwierdzić wobec tego, że PO oraz Nowoczesna nie tyle są przeciw PiS, co przeciw wolnej Polsce? Chcieli w końcu interwencji z zewnątrz w suwerennym państwie.

Dziwi mnie przede wszystkim jedna rzecz. To, że posłowie Nowoczesnej twierdzą, że wszyscy kłamią. Kłamie PSL, Kukiz’15, PiS, kłamią też i Polacy, którzy wyrażają swoje opinie. Wszyscy kłamią, jedynie nieomylna i omnipotentna Nowoczesna jest tą, która walczy o prawdę i demokrację w Polsce. To jest ośmieszanie się do poziomu, który jest już niebezpieczny. Nowoczesna zachowuje się jak sekta – wszyscy dookoła się mylą, tylko my mamy rację i wiedzę o tym, jak powinna wyglądać demokracja. Jest to sekciarski, bardzo niebezpieczny sposób myślenia. To prowadzi do różnych form fanatyzmu, w tym przypadku politycznego. Z takim fanatyzmem nie sposób prowadzić dialogu. Próbowałem wczoraj z posłem Misiło rozmawiać, ale to było jak zderzenie się ze ścianą. Nie było możliwości prowadzenia rozmowy na argumenty, z jego strony padały tylko jakieś mało wyszukane cytaty i powiedzonka. Trudno rozmawiać o faktach i prowadzić merytoryczną dyskusję o Polsce, kiedy po drugiej stronie stoi ściana.

Sądzi Pan, że ten dokument może paradoksalnie Polsce pomóc i pokazać absurdalność oraz złą wolę działań „opozycji totalnej” z grudnia 2016 roku?

Proszę mi wierzyć, że jako delegat Rady Europy wielokrotnie widziałem uśmiechy politowania delegatów z innych państw europejskich. Oczywiście w związku z zachowaniem posłów m.in. Platformy Obywatelskiej, którzy usiłowali coś ugrać u niektórych polityków europejskich, donosić na Polskę, wzywać do działań przeciwko niej. To jest tak częste, że wywołuje politowanie nawet u sprzymierzeńców PO. Rozmawiałem z posłami różnych krajów, którzy mówili, że mają już dosyć tego płaczu i desperackiej formy prośby o wsparcie. W kuluarach rozmawia się o tym. W Radzie Europy w styczniowym głosowaniu także uznano, że nie ma potrzeby prowadzenia kolejnej debaty o Polsce. To była ogromna porażka Platformy Obywatelskiej. To pokazało, że wszystkie te zabiegi i odnoszenie się do instytucji europejskich, to tylko ich wyobrażenie i marzenie o tym, by ktoś podjął jakiekolwiek działania przeciw Polsce. Takich działań oczywiście nie będzie. Europie nie zależy teraz na konfliktach, tylko na konsolidacji. Ma większe problemy niż przegrane wybory Platformy, czy zdesperowany Ryszard Petru. Rada Europy jest ciałem, które zajmuje się poważnymi tematami jak terroryzm czy imigracja, a nie wojenkami między Petru a Schetyną, bo do tego się to sprowadza. To zwyczajne lokalne wojenki o to, kto będzie większym kogutem w opozycji. To nie licuje z powagą parlamentarzysty. Jeśli jednak chcą w ten sposób zabiegać o poparcie społeczne, to czekam na wyniki najbliższych wyborów. Sądzę, że to będzie jednoznaczna ocena, jaką społeczeństwo wystawi opozycji za takie zachowania.

Dziękujemy za rozmowę.