„Mnożą się głosy poważnych i wiarygodnych ekspertów, którzy twierdzą, że rosyjscy hakerzy nie tylko włamali się do serwerów Partii Demokratycznej, o czym było wiadomo już od miesięcy. Włamać mieli się także do serwerów Republikanów. Stąd służby wywiadowcze są przekonane, że Rosja poprzez hakerów nie tylko chciała zaszkodzić Clinton i amerykańskiej demokracji, ale zaatakowała, by bezpośrednio pomóc w zwycięstwie Trumpowi.” – pisze Ines Pohl w swoim komentarzu dla Deutsche Welle.

Korespondentka DW zauważa, że wielu ekspertów od lat przestrzega przed wojną, która rozgrywać się będzie także w sieci, a nie tylko na lądzie. Potwierdzenie ww. informacji sprawiłoby, że serce każdej demokracji – wolne i tajne wybory – byłoby zaatakowane – pisze Pohl. Zaskakujące według dziennikarki jest to, że Donald Trump zarzuty te bagatelizuje, zamiast wszcząć niezależne śledztwo. „Dlaczego wierzyć tajnym służbom skoro kiedyś twierdziły, że Saddam Husajn dysponuje bronią masowej zagłady, co okazało się nieprawdą.” – argumentuje Trump.

Prezydent elekt odmawia również codziennie uczestniczenia w odprawie owych służb, gdyż – jak twierdzi – jak wie najlepiej co się dzieje. To naiwna lub wyrachowana postawa – twierdzi korespondentka DW. Prawdopodobnym byłoby więc, że Trump nie chce, by zaglądano mu w karty, gdy on od lat z Rosją robi interesy.

„W tym kontekście to logiczne, że Trump nominował na swojego ministra spraw zagranicznych szefa koncernu ExxonMobil Rexa Tillersona, ponieważ ten utrzymuje dzięki swoim interesom gazowym ścisłe relacje z putinowską Rosją.” – twierdzi Pohl.

Jak podkreśla dziennikarka – jest to niegodne osoby, która sprawuje najważniejszy urząd polityczny na świecie, na dodatek ekstremalnie niebezpieczne.

Gdyby okazało się, że atak hakerów faktycznie miał miejsce, byłby to znak, że USA zostały zaatakowane – zauważa Pohl. Republikańscy kongresmeni powinni według dziennikarki udowodnić, że biorą na serio swój mandat, gdyż prezydent elekt nie jest w stanie pojąć istoty tego ataku. Powinni oni zdecydować, czy chcą być wierni Trumpowi, czy amerykańskiemu systemowi wyborczemu.

 dam/dw.com,Fronda.pl