Mimo licznych komentarzy sugerujących, że wyniki brytyjskiego referendum były powodem wielkiego świętowania w Moskwie, Władimir Putin z kieliszkiem szampana nie wystąpił. Starał się unikać triumfalizmu, ale na zmartwionego nie wyglądał. Dla Rosji Brexit oznacza więcej korzyści niż problemów.

 

– To była decyzja brytyjskich poddanych. My się w to nie mieszaliśmy, nie mieszamy i nie będziemy się mieszać – powiedział Władimir Putin w Taszkencie po zakończeniu szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy, przed wylotem do Pekinu. Komentował Brexit przez prawie 10 minut. Wypowiedzi Davida Camerona, który mówił, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej ucieszy rosyjskiego prezydenta, uznał za objaw niskiej kultury politycznej. 

Zasłaniał się tym, że dla rosyjskiej gospodarki brytyjski rozwód z UE też może mieć negatywne skutki. Wynik głosowania uznał jednak za całkowicie zrozumiały. – Nikt nie chce karmić, dofinansowywać słabszych gospodarek, a nawet utrzymywać innych państw i całych narodów. To oczywiste. Widocznie ludzie byli też niezadowoleni ze sposobów rozwiązywania problemów bezpieczeństwa – tłumaczył Władimir Putin, na końcu języka jakby mając „a nie mówiłem”. 

Od słów brytyjskich polityków w swoim stylu zdystansował się też szef rosyjskiej dyplomacji. – Medycznych przypadków nie komentuję, bo nie mam medycznego wykształcenia – powiedział Siergiej Ławrow, zapytany o słowa swojego brytyjskiego kolegi. Philipp Hammond, po ogłoszeniu wyników głosowania, stwierdził, że obniżą one ciśnienie Władimira Putina i poprawią jego samopoczucie.

Niespecjalnie dyplomatyczna była także rzeczniczka rosyjskiego MSZ. Na swoim profilu na Facebooku napisała, że nie wolno za słowem „Rosja” ukrywać wszystkich swoich błędów. Zaproponowała, by brytyjska elita zaczęła szanować decyzję swojego narodu chociaż w takim stopniu, w jakim Rosja szanuje wybór Brytyjczyków. Podsumowała też, że się nie zdziwi, jeśli po „Grexicie” i „Brexicie”, teraz pojawi się pojęcie „Whoexit?”, sugerując jednocześnie, iż po Londynie do wyjścia z Unii ustawi się kolejka. 

Taki scenariusz sprawiłby, że już osłabiona Wspólnota zaczęłaby się chwiać w posadach. Rosyjskie władze co prawda zawsze używają sformułowania „nasi europejscy partnerzy”, ale nie jest dla nikogo tajemnicą, że szeroko pojęty Zachód uznają za rywala. Rywal ten stał się właśnie mniej groźny.

To, co rosyjski prezydent i rosyjska dyplomacja tylko dawali do zrozumienia, inni jego współpracownicy mogli powiedzieć wprost. – Bez Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej nie będzie komu tak uparcie żądać utrzymania antyrosyjskich sankcji – napisał na Twitterze mer Moskwy, Siergiej Sobianin. Londyn był w tej kwestii bardziej zdecydowany niż Paryż, Berlin czy Rzym. 

Pełnomocnik Władimira Putina ds. obrony praw przedsiębiorców, Borys Titow wyciągnął jeszcze dalej idące wnioski. – Moim zdaniem najważniejsza dalekosiężna konsekwencja tego wszystkiego – wyjście odsunęło Europę od Anglosasów, czyli od USA. To nie niezależność Wielkiej Brytanii od Europy, a niezależność Europy od Stanów Zjednoczonych – napisał na portalu społecznościowym. Taka interpretacja ma o tyle istotne znaczenie, że Rosja we wszystkich niewygodnych dla niej wydarzeniach dopatruje się amerykańskiej ręki. 

Razem z rezultatem brytyjskiego referendum kolejny argument zyskała rosyjska propaganda. Rosyjskie media od dawna przedstawiają Unię jako degradującą wspólnotę złych wartości. Krytykują przyjęte w niektórych państwach członkowskich prawo do jednopłciowych małżeństw czy adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Pokazują przykłady – ich zdaniem – zbyt śmiałej edukacji seksualnej dzieci i młodzieży. Teraz będą mogły jeszcze powiedzieć „nie tylko my uważamy, że Unia Europejska jest przereklamowana”. 

„O przyjęciu Ukrainy czy Turcji nikt już nawet nie myśli. Teraz Bruksela martwi się, aby tylko utrzymać obecnych członków” – tymi słowami zakończył się materiał o brytyjskim referendum w telewizji Rossija 1. Odsunięcie perspektywy europejskiej integracji Kijowa to dla Moskwy też powód do zadowolenia. Jeszcze podczas publicystycznych debat o Euromajdanie, niektórzy z rosyjskich komentatorów twierdzili, że wystarczy poczekać i Ukraina sama przekona się, że w Europie ich nie chcą i znów zwróci oczy w stronę Rosji. Nawet jeśli ten scenariusz przekreśliły aneksja Krymu i wojna w Donbasie, to dla Kremla Kijów porzucony przez Brukselę zawsze będzie lepszym wariantem niż Kijów w drzwiach Unii Europejskiej.

bbb/TVP Info