Owoce nieposłuszeństwa

Internetowy hejt następcy Św. Piotra jest łatwy do przewidzenia. Cokolwiek by nie zrobił Franciszek jest oskarżany o odstępstwo. Najostrzejsza krytyka wychodzi z grupy samozwańczych obrońców tradycji. Dodajmy grupy nadreprezentantywnej w Internecie i raczej marginalnej w życiu współczesnego Kościoła. Zresztą Chrystus to nie tradycja, Chrystus to prawda – jak mawiali Ojcowie Kościoła. 

Skąd bierze się niezrozumienie obecnego papieża, a także skłonność do bezlitosnej krytyki jego dzieła? Istotne jest kilka faktów. Przeciwnicy Franciszka chętnie zestawiają go z Benedyktem XVI oraz św. Janem Pawłem II. Pomijam już to, że dla tradsów Jan Paweł II to heretyk, bo o tego typu poglądach trudno rozmawiać. Dla krytyków Franciszka Duch Święty po prostu pomylił się, zsyłając na urząd kaznodzieję, a nie naukowca-teologa. 

Być może za kadencji Jana Pawła II nie było jeszcze takiej wszechwładzy mediów jak obecnie. Dziś wszelkie wypowiedzi papieskie są przez media zniekształcane, manipulowane i na gorąco komentowane, nie zależnie czy są one prawdziwe czy nie. Komentowanie, czyli sądzenie i publiczne ocenianie, często dotyczy osoby. 

Nie chcą miłosierdzia

Jeszcze dekadę temu wypowiedzi papieskie były traktowane ex cathedra. Dwie dekady wcześniej nikt nie ośmieliłby się publicznie krytykować proboszcza czy biskupa. Teraz wierni jadą jak leci także po biskupie Rzymu. Oczywiście nie posiadając ku temu żadnych kompetencji, nie mając za sobą żadnej formacji, a jak widać po wypowiedziach – także fundamentalnej znajomości katechizmu.

Jak straszny jest choćby obraz Boga w tym co piszą o Franciszku internauci w kontekście jego książki „Miłosierdzie to imię Boga”. Widać, jak bardzo potrzebna jest re-katechizacja dorosłych, skoro wielu operuje wciąż obrazem Boga-demiurga, jakiegoś złośliwego starca, którego trzeba nieustannie przebłagiwać modłami, bo inaczej zemści się na nas i podstawi nam nogę. Taki obraz Boga jest bliski islamowi, ale nie chrześcijaństwu. 

Krytycy Franciszka domagają się (a jakże – jest demokracja, to i od papieża należy wymagać!) położenia nacisku na sprawiedliwość, a nie miłosierdzie. Niesamowita to prośba, ale czy odnoszona także do siebie? Bo jeśli chodzi o sprawiedliwość, to fakty są takie, że zarówno piszący te słowa, jak i czytelnik, a nawet papież – w sprawiedliwości Boga, jako notoryczni grzesznicy zasługują na piekło. Mówi o tym sam papież. I tylko Boże miłosierdzie, i tylko ofiara Chrystusa, powodują, że możemy mieć nadzieję, ale i pewność, zbawienia. 

Hejt z ignorancji

W Ewangeliach jest dużo przykładów, mówiących o tym, że domaganie się sprawiedliwości w miejsce miłosierdzia jest bardzo ryzykowne np. w przypowieści o nielitościwym dłużniku czy o jawnogrzesznicy namaszczającej Jezusa drogim olejkiem. Ryzykowne przede wszystkim dla naszej duszy. "Gdybyście zrozumieli, co znaczy: chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych" (Mt 12,1-2.7) mówi sam Chrystus do faryzeuszów, którzy krytykują Jego uczniów, że zachowywali się nieortodoksyjnie. 

Współcześni uczeni w piśmie krytykując papieża za miłosierdzie, krytykują przecież samego Chrystusa. Zresztą jacy uczeni. Niedouczeni. Bo to nie jest krytyka, tylko jak się mówi współcześnie – czysty hejt. 

 

Tomasz Teluk