1. Byłem raz, jako dziecko w cyrku. Raz jeden, więcej nie poszedłem, bo żal mi było, że dręczą tego biednego niedźwiedzia. Z moimi dziećmi tez tam nie chodziłem.
Ale ten jeden raz, kiedy byłem, widziałem magika. Zdjął z głowy czarny kapelusz, obracał nim – pusty! Wszyscy widzieli, ja też widziałem– pusty!
A potem fiku-miku – i wyciągnął z tego pustego kapelusza sześć, czy siedem królików.

2. Jak magik to zrobił? Nie wiem. Podejrzewam, że gdzieś, w którymś momencie omamił widownię i oszukał. Gdzieś z boku miał te króliki, może w rękawie, może pod surdutem, nie wiem, mam mgliste podejrzenia, ale dowodów nie mam na to żadnych. Sam sobie jestem winien, w końcu mam oczy, mogłem magika lepiej dopilnować i nie ulec tej jego iluzji.
No bo cały ten cyrk opiera się na iluzji. Tak człowiekiem zakręcą, tak odwrócą jego uwagę, że człowiek gapi się,  jak ta sroka, w jakiś gnat, a oni w tym czasie – szacher, macher – i już jest człowiek oszukany. I możesz sobie stawiać ile chcesz mężów, czy żon, żeby patrzyli im na ręce – wyćwiczeni magicy zawsze będą od nich lepsi.

3. Na przykład taki oto ceremoniał losowania składu komisji zaufania. Losowanie, jak sama nazwa wskazuje, zdane jest na ślepy l;os. Nawet sierotka jest ślepa i żeby nikt nie miał wątpliwości, zawiązują jej oczy szalikiem. I wszyscy – jak to w iluzji – patrzą na te zawiązane oczy, czy tam gdzieś aby sierotka nie podgląda, a nie patrzą na raczki, które w tym czasie wyciągają z pudełka przypadkowe koperty, tyle tylko, że nieprzypadkowo zagięte...
Jak to w iluzji...

4. A gdy jest już odpowiedni skład komisji, dyrekcja cyrku może być spokojna.
Postawią na środku sali pudło, zwane urną, otworzą, odwrócą do góry dnem... puste! Cała widownia widzi – puste! I zapiszą w protokole – przed rozpoczęciem spektaklu urna była pusta!
Jest wszak jeden warunek - urna pod żadnym pozorem nie może być przezroczysta.
Projekt, by urna była przezroczysta, został obśmiany i odrzucony w tempie pendolinowym, już nie ekspresowym nawet...
Kto to słyszał, żeby kapelusz magika był przezroczysty?

5. Żeby tylko magik nie przesadził. Niechby dziesięć królików z jednego kapelusza, niechby nawet, nadwyrężając widownię, wyciągnąć tych królików siedemnaście. Ale dwadzieścia cztery króliki, to już, nawet dla nieźle otumanionej widowni, nazbyt wiele. Zwłaszcza, że w prowincjonalnych cyrkach niektórzy magicy wyciągali tych królików w porywach i czterdzieści osiem.
I niestety widownia zaczyna buczeć, że robienie jej w bambuko jest nazbyt  już nachalne.

Czar zaczyna pryskać, a koledzy magicy zbyt mocno podpiłowali gałąź, na której siedzą...

Janusz Wojciechowski/Salon24.pl