Słyszałem już wiele odpowiedzi na to pytanie, jednak w niedzielnym kazaniu ks. Grzegorza Guziora w czasie Gorzkich Żali w mojej rodzimej parafii św. Rocha w Rzeszowie, usłyszałem odpowiedź, która wydaje mi się zdecydowanie najbardziej kompletna.
 
Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eli, Eli, lema sabachthani?, to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27,45-46).
 
Najbardziej znane wyjaśnienie tych słów to rzecz jasna to, że każdy Izraelita w wielu sytuacjach życiowych modlił się Psalmami, które akurat do danej sytuacji pasowały. W tej sytuacji Jezus czyni podobnie. W sytuacji największego bólu modli się słowami Psalmu 22: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? / Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku. / Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz, / [wołam] i nocą, a nie znajduję pokoju” (Ps 22, 2-3).
 
Inne wyjaśnienie jest takie, że Jezus na Krzyżu cierpi tak bardzo, że przestaje odczuwać obecność Ojca, czuje się całkowicie opuszczony. To element zbawczego charakteru Jego Męki, która musiała być aż tak straszliwa. Wyjaśnienie to nie wydaje się jednak doskonałe. Przede wszystkim nie odpowiada na pytanie, dlaczego tak się dzieje; dlaczego Bóg-Człowiek – Osoba doskonała – przestaje odczuwać obecność Ojca, z którym jest zjednoczony, co do natury?
 
Tutaj przychodzi w sukurs odpowiedź ks. Guziora: Jezus czuje się opuszczony przez Ojca i wypowiada te słowa nie dlatego, że Jego fizyczne cierpienia są tak straszne, że odczuwa nieopisany ból. Jezus w czasie zbawczej Męki wziął na siebie grzechy wszystkich ludzi, żyjących we wszystkich epokach dziejów. Jezus, umierając na Krzyżu, wziął na siebie ciężar wszystkich grzechów, wziął na siebie skutki wszystkich grzechów. Grzech zaś jest nade wszystko oddzieleniem od Boga (widzimy to znakomicie w scenie w raju). Stąd wołanie Jezusa, który – niejako pogrążony w grzechach ludzi, jakie wziął na siebie w czasie swojej Męki – odczuwa oddzielenie od Ojca.
 
Niezwykle głębokie w swej prostocie. Piszę o prostocie, bo jest to przecież wyjaśnienie, które powinno nasuwać się samo – głęboko zakorzenione w teologii. W czasie całego kazania widać było doskonałe zakorzenienie ks. Guziora – będącego doktorantem homiletyki w KUL – właśnie w teologii oraz głębokie zrozumienie specyfiki epoki. Cieszy, że właśnie m.in. ks. Guzior będzie za miesiąc prowadził u nas misje parafialne (kazanie, o którym piszę, było właśnie wprowadzeniem do misji, zachęcającym do modlitwy za ich owoce).
 
Homileta zwrócił również uwagę, że mrok panował przy śmierci Chrystusa w czasie, gdy cierpiał On na Krzyżu za grzechy całego Świata. Natomiast po śmierci Chrystusa, która była nad owym grzechem zwycięstwem – mrok ustąpił.
 
W kazaniu znalazło się również znakomite wyjaśnienie słów: „A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół” (Mt 27,51). Izraelita między innymi w momencie, gdy zdarzało się coś tragicznego, otrzymywał straszliwą wiadomość rozdzierał swoje szaty, przedzierał swój płaszcz na pół. Rozdarcie się zasłony przybytku oddzielającej Miejsce Najświętsze w jerozolimskiej Świątyni (miejsce obecności Boga), które towarzyszyło śmierci Chrystusa miałoby (poza oczywiście inną symboliką dotyczącą zawarcia Nowego Przymierza w miejsce Starego) ukazywać żal, ból Boga Ojca z powodu Męki i śmierci Jego Syna.
 
Paweł Pomianek
 
źródło: salon24.pl